Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Stałem w sektorze A trochę po prawej stronie. Nie ukrywam, ale niemiłosiernie wkurzały mnie 3 osoby (dwie dziewczyny + chłoptaś), którzy nie dość że opieprzyli jakąś kobietę starszą, że po prostu chciała wyjść dalej, to podczas piosenek walili pogo, które mnie szalenie wnerwiało. Typowe dziewczynki z gimnazjum, którym puściłyby zwieracze jakby axl do nich powiedział: hej babies...
Oczekiwanie było wnerwiające, ale tak jak ktoś napisał wyżej, samo wyjście na scenę pozwoliło zapomnieć o tej wpadce. Proponuje nie rozkminiać tej kwestii. Na każdym bilecie powinna być informacja, że koncert jest wysokiego ryzyka i możliwe jest, że Axl nie wyjdzie. Ot taki człowiek. Ale to wszyscy wiemy.
Rozśmieszyła mnie sytuacja przed koncertem: ja w białej koszulce z napisem: Nobody knows im a lesbian. Podchodzi do mnie dresikopodobny chłopak i mówi coś w stylu: gdyby nie koncert to bym ci wpierdolił...." Oczywiście jego mądrzejszy kolega zrozumiał, że to żart i taką koszulkę miał Axl podczas jednego z koncertów z lat dziewięćdziesiątych i na szczęście wszystko skończyło się pozytywnie:).
Co do samego koncertu i kondycji: Axl super kondycja. Głos o niebo lepszy niż to było w Warszawie. W ogóle nic mi nie przeszkadzało w jego zachowaniu. Co do gitarzystów. Wydaje mi się, że Bumblefoot ma lepszy warsztat i niepotrzebnie w zespole gra rolę tego drugiego gitarzysty (takie odniosłem wrażenie) DJ Ashba prezentował się fenomenalnie, wspaniale grał, ale też i prowadził swego rodzaju gierkę, wszedł w pewną rolę osoby, która ma zabawiać i ma nawiązywać kontakt z publicznością. W porządku sprawa.
Panie i Panowie serdecznie dziękuję Wam za stworzenie wspaniałej atmosfery dzięki której bawiliśmy się wspaniale.
Pozdrawiam!
PS. I już nigdy nie skorzystam z firmy: jadę na koncert. Kolesie są niekompetentni a ich firma stworzona wyłącznie do zgarniania kasiory. Osoba reprezentująca firmę była napruta już w połowie drogi. I nawet nie potrafił przekonać kierowcy by jechał szybciej albo przez autostradę...Finał finałów był taki, że do Rybnika trafiliśmy o 20...a planowo mieliśmy być na 18. Niezły wyczyn.