Wy tak poważnie z tym "genialnym" koncertem? Z tym, że był lepszy niż w Warszawie?
Byłem na obydwu i to ten warszawski był spełnieniem dziecięcych marzeń, natomiast rybnicki był niekończącą się frustracją, do dziś jestem zdegustowany.
Axl był karykaturą samego siebie. Tłumaczenie tego faktu jego wiekiem jest nietrafne, ponieważ męski głos generalnie dojrzewa, a szczyt jego możliwości przypada właśnie między "40" i "50". Wniosek - Axl jest po prostu nie przygotowany do trasy. Olał to, jak wszystko w swoim życiu - i tyle na ten temat. "Raz lepszy, raz gorszy"? To kiedy był lepszy??? Ja słyszałem tylko żałosne falsetto, nic więcej. Odniosłem wręcz wrażenie, że dźwięk był tak ustawiony, by maskować jego autentyczną nieporadność.
Z mojego racji wieku, dla mnie to właśnie Axl był - miał być - główną atrakcją wieczoru, to dla niego jechałem, po polskich drogach, 400 km do Rybnika i dla niego wydałem na 2 bilety ponad 500 zł. To co dostałem w zamian to upadek idola.
Zespół go przerósł, mówię poważnie. Reunion jest zbędny, bo już dziś zespół gra na znacznie wyższym poziomie niż jego frontman śpiewa. Więc jeśli jest tam jakiś muzyk do wymiany, to... aż strach pomyśleć. Wydaje mi się, że Axl nie przeszedłby przesłuchania do Velvet Revolver
Co do spóźnienia, to oczywiście, wszyscy wiedzieli, że do niego dojdzie, ale 2,5 godziny? Tyle kazać na siebie czekać to mogła światowa megagwiazda, a nie piszcząca i fałszująca karykatura gwiazdy, która nie może podołać własnemu materiałowi.
Co do atmosfery na trybunach, to była ona odpowiednia do miejsca i niestety okoliczności. Ludzie po to kupują miejsca na trybunach, aby obejrzeć koncert, słuchając muzyki, a nie ją zagłuszać i zasłaniać muzyków. Jak ktoś chce się drzeć i tańczyć, to odpowiednim miejscem jest płyta. Okoliczności też nie nastrajały do euforii, bo koncert był po prostu słaby.
I na koniec, aby nikt mi nie zarzucił, że trolluję. Guns N' Roses to pierwszy i jedyny zespół, którym w nastolenim wieku interesowałem się totalnie, nie przegapiając na ich temat ani jednego słowa publikowanego w języku polskim, a własne wydania płyt miałem z USA, jak większości użytkowników forum nie było pewnie jeszcze na świecie. W środę spadłem z wysokiego konia. Jest mi autentycznie przykro.
Pozdrawiam