Faktem jest, że zestaw lektur, jaki proponuje się na różnych poziomach edukacji, nie zawsze jest szczęśliwie dobrany. Zaczerpnę przykład z własnego doświadczenia.
Jeszcze w czasach szkoły podstawowej kazano mi przeczytać lekturę, która wydała mi się wówczas pełna dłużyzn, patetyczna i śmiertelnie nudna. To wrażenie utkwiło gdzieś w głowie i jeszcze w liceum zarzekałam się, że po co jak po co, ale po książki tego autora nigdy z własnej woli nie sięgnę.
Tymczasem życie, które lubi zaskakiwać, tak się jakoś poukładało, że poznałam tego twórcę od innej strony i poświęciłam jego książkom sześć bardzo długich, ale i nieoczekiwanie satysfakcjonujących lat.
Często tak się dzieje, że młodzież na jakimś tam etapie edukacji - i rozwoju - nie jest wystarczająco dojrzała, żeby docenić walory, ze względu na które podtyka się jej te czy inne teksty.
Dlatego uważam, że problem leży w doborze nie tyle autorów, ile odpowiednich tytułów.