Odświeżam temat, jako że zdecydowałam się przezwyciężyć swoją niechęć do biegania
Nienawidziłam biegać odkąd tylko sięgam pamięcią, biegi były dla mnie synonimem rywalizacji, zasapania się na śmierć, bólu w okolicach płuc, nudności, drżenia wszystkich mięśni. Ogólnie z perspektywy czasu uważam, że w szkołach wuefiści fatalnie przygotowują uczniów do biegania. Po prostu pewnego dnia trzeba coś zaliczyć na ocenę, więc nauczyciel dwa zajęcia wcześniej każe ludziom biegać i tyle. Nie mówi jak to robić, jak się przygotować, ile pić, co najlepiej zjeść, nic. No i właśnie dlatego miałam z bieganiem takie skojarzenia, jakie miałam. Pierwsze pozytywne doświadczenie z bieganiem miałam w liceum, gdzie babka starała się do tego podejść w miarę poważnie i kiedy zdawaliśmy test Coopera na stadionie, dostałam 4, ach, co to był za szał ciał i radość
Ostatnio wszyscy biegają, wszędzie mają miejsce jakieś maratony, mnóstwo ludzi zachęca do tego sportu, więc stwierdziłam, że puszczam w niepamięć moje poprzednie doświadczenia i zaczynam biegać, kiedy tylko wrócę z ferii. Trochę poczytałam o bieganiu w internecie, i skorzystamy z Witkiem z tej tabeli:
Trochę się boję na samą myśl o bieganiu, ale z kondycją chyba nie najgorzej (rowerek stacjonarny, callanetics, hula hop
, joga
) więc mam nadzieję, że tragedyji nie będzie
Poza tym, jak to klasyczna baba, kupiłam już buty
Jak ktoś chce się przyłączyć, podzielić doświadczeniami, to chętnie poczytam
Trzymajcie kciuki