No to teraz czas na Tequilę. Ile to lat się czekało na tę płytę? Ah, szkoda gadać. W dniu premiery zadowolona z siebie idę do MM i kupuję 2x. Myślę 'singiel niezły to weźmy od razu dla kumpla'. Przychodzę do domu, odpalam i już jestem wkurwiona. Intro, które trwa pół piosenki jest irytujące ale jest ok. Chinese niezłe. A potem lecę po następnych kawałkach i nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Niby wiedziałam, że nie ma co się spodziewać po chińszczyźnie ale jak zwykle zgubiła mnie nadzieja. TO JEST MÓJ ULUBIONY ZESPÓŁ? To jest proszę państwa, tragedia. Ta płyta mogłaby u mnie dostać ocenę 7 ale to jest Guns N' Roses. To jest, przynajmniej formalnie, ten sam zespół, który skomponował Welcome to the Jungle i Nightrain. Jak Axl śmie w ogóle nazywać to Guns N' Roses? Tu już nie ma ani guns ani roses, bo nawet wokalisty nie poznaję. To jest jakaś nędzna podróbka. Teksty są zupełnie pod poziomem morza. Zacytuję mój 'ulubiony' 'I don't give a fuck about them because I'm crazy'. Nie chcę tego komentować. Powiem tyle, że po Axlu i całej jego' nie najmniejszej, bandzie spodziewałam się czegoś więcej. Znacznie więcej.
Błagam, nie moralizujcie teraz i nie usprawiedliwiajcie ich. Wydaje mi się, mam nadzieję, że pan Rose wie iż dał dupy. Najzwyczajniej.
To jest moja niepodważalna opinia. Korzystam z wolności słowa i nic wam do tego.