L.A. Maybe wnieśli powiew świeżości w świat klasycznego rocka, a ich debiutancka płyta, „Dirty Damn Tricks”, już się ukazała.
Cofnijmy się jednak o pięć lat, do roku 2016.
Dzisiejszy wokalista L.A. Maybe, Alvi Robinson, miał wówczas nadzieję na to, że zdoła zająć w AC/DC miejsce Briana Johnsona.
„Niesamowita historia!”, wspominał Alvi w niedawnym telefonicznym wywiadzie.
„Kiedy Brianowi groziła utrata słuchu, ja śpiewałem akurat w kapeli grającej covery AC/DC. Z tego, co mi powiedziano, Cliff [Williams] wypatrzył mnie na kanale YouTube”.
„Wkrótce potem ich menedżer skontaktował się z naszym gitarzystą i zapytał, czy nie byłbym zainteresowany. Cóż za naiwne pytanie! Oczywiście, że byłem zainteresowany, i to żywo!
To było dobre doświadczenie, chociaż najadłem się wtedy sporo nerwów”.
Alvi był jednym z czterech kandydatów, którzy zjawili się na przesłuchaniu.
Jak wiadomo, ostatecznie to Axl Rose otrzymał angaż.
„Axl też tam był, tyle że początkowo nie miałem o tym pojęcia”, twierdzi Robinson. „Mieszkał w tym samym hotelu, zjawił się w tym samym studiu itd. Dowiedziałem się o tym tuż po przylocie. Kiedy mój samolot wylądował i włączyłem telefon, kumpel, który jest fanatykiem AC/DC, powiadomił mnie, że zjawił się Axl. ‘No to świetnie!’, pomyślałem sobie. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że dla mnie to koniec.
Szczerze mówiąc, początkowo uznałem, że to musi być żart. Kiedy prasę obiegły wieści o wykluczeniu Briana, powiedziałem przyjaciołom: ‘Czy ktoś wie, jak mógłbym skontaktować się z AC/DC?’. Dosłownie parę godzin później mój gitarzysta zadzwonił z informacją, że ludzie z zespołu się z nim skontaktowali… Długo sądziłem, że to żart w złym guście”.
Na ironię losu zakrawa fakt, że po tym, jak Axl Rose dogadał się z AC/DC, Alvi Robinson dostał angaż do kapeli grającej… covery Guns N’ Roses, zwanej Nightrain.
Dzisiaj nagrywa już z L.A. Maybe.
Źródło