Zakk Wylde rozmawiał niedawno z Revolver o tym, jak powstała grupa Black Label Society i jaką rolę odegrali w tym Ozzy oraz Guns N’ Roses.
„W roku 1995 odbyłem z Ozzym trasę promującą ‘Ozzmosis’.
W tamtym czasie tworzyłem też sporo nowej muzyki. Nocami chadzałem do baru. Nosił nazwę Bruise i mieścił się w Nowym Jorku. W lokalu była szafa grająca. Słuchało się kawałków takich artystów jak Stonesi, Van Morrison, The Band, Eagles, Bad Company czy Neil Young.
Przez całą noc grałem, a potem w te pędy wracałem do pokoju hotelowego, który znajdował się tuż obok, żeby komponować. W ten sposób powstał ‘Book Of Shadows’ [1996]. Miałem wtedy sporo kawałków akustycznych. (…) Jednak nie chciałem grać tego rodzaju muzyki do końca życia. Ciągnęło mnie cięższe granie”.
„W tamtym czasie”, dodał Wylde, „grywałem także z Guns N’ Roses. Miałem kilka riffów i razem je graliśmy. Ale ponieważ na tym froncie nic się nie działo, postanowiłem, że sam wykonam swoje kawałki.
Skontaktowałem się z Philem [Ondichem – perkusistą, który zagrał na dwóch pierwszych płytach Black Label Society], wybraliśmy się na Florydę i tam nagraliśmy album”.
W kwietniowym wywiadzie z Eon Music gitarzysta mówił o swoich relacjach z Guns N’ Roses bardziej szczegółowo.
„Axl powiedział mi, że on i reszta zespołu poszukują nowego gitarzysty”, wyjaśnił. „Podobno rozmawiali na ten temat i w pewnym momencie [Rose] rzucił: ‘Dlaczego nie zwrócimy się do Zakka?’. Znam ich wszystkich, choć do tamtej pory nie spotkałem się z Axlem osobiście. Dobrze znałem zarówno Duffa, jak i Slasha, i na początku potraktowałem całą tę sprawę jako żart. Ale potem pojawiła się myśl, żebym do nich dołączył. Poszedłem tam i razem zagraliśmy kilka kawałków. To nawet nie było przesłuchanie. Jimmy Page nie poszedłby na przesłuchanie do Rolling Stonesów, raczej Stonesi zapytaliby go, czy ma ochotę z nimi grać. Byliśmy trochę jak banda błaznów, którzy spotykają się i razem grają”.
Jak wyglądały sesje z Guns N’ Roses?
„Sporo razem jamowaliśmy, ale nie wydarzyło się nic znaczącego. Dołączyłem do Slasha, Axla, Duffa, Matta i Dizzy’ego i po prostu zaczęliśmy grać. Byliśmy też w studiu w domu Duffa i nagraliśmy tam kilka demówek. Mieliśmy mnóstwo riffów i sporo materiału, ale brakowało konkretów. Żyliśmy jakby w zawieszeniu, aż któregoś dnia powiedziałem: ‘Mam opiewające na bajońskie sumy rachunki za alkohol, które czekają na uregulowanie. Chłopaki, muszę brać się do roboty. W razie czego dajcie znać”.
Źródło