Chyba trochę mu brakuje dawnej sławy, więc pojawia się od czasu do czasu to tu, to tam, to z tym, to z tamtym. Takie trochę odcinanie kuponów. Generalnie nie widzę w tym nic złego, przynajmniej czasem się go poogląda, posłucha jego grania itd. Lepsze to niż zniknięcie na kilka lat i pojawianie się na rok co 2-3 lata jak druga ikona GNR
Drażni mnie tylko to takie udzielanie się z 'artystami', którzy nie do końca pasują ani do niego, ani do rocka, a którzy akurat byli/są na topie (Puff, Fergie). Tutaj wg mnie popełnia wielki błąd. Chociaż na zachodzie nie jest to nic nadzwyczajnego (Joe Perry chyba z Nellym kiedyś miał kawałek, Navarro na koncercie Aguilerry wyskoczył) ale jednak mnie to trochę kole w oczy.