Najpiękniejszy dzień w moim życiu, nie żałuję niczego, nawet nieowocnego 3-godzinnego stania pod Monopolem w oczekiwaniu na Slasha i 1,5 godziny po koncercie, tymbardziej, że z Poznania przyjechałem w samych trampkach i nogi miałem dosłownie zamarznięte, było warto! Nie udało się, trudno następnym razem
Miejsce na płycie idealne, prosto za falującym tłumem na płycie, gdzie mimo tego, że ludzie próbowali to zatrzymać (wiadomo jakie to nieprzyjemne uczucie) to znaleźli się tacy którzy to podsycali, więc współczuję tym, którzy nie dali rady przetrwać. Support grał, krótko, może mieli z 2 ciekawe kawałki, ale i tak uważam to za lekki fail, czekając na kudłacza podczas supportu miałem lekkie obawy co do ludzi, którzy stali jak kłody, ale wszystkie wątpliwości rozwiały się już na Ghost, gdzie wszyscy poprostu zwariowali, najpiękniejsze jest w tym to że euforia trwała od początku aż to końca samych dzwięków PS. Cudowna setlista, wprowadzone zmiany sprawiły, że odczuwało się jakby grali coś specjalnie dla katowickiej publiczności. Prześpiewałem cały set, który był poprostu nieziemski, zakwasy na całym ciele od skakania. Nigdy nie widziałem tak żywiołowej i spragnionej muzyki publiki, teraz wiem, że nie ma na świecie innego muzyka, innego zespołu, który mógłby dostarczyć mi takich emocji jakie przelał Slash, tak zgranych i szczęśliwych fanów można porównać chyba tylko do fanów ACDC, dla których ta muzyka jest całym życiem. Chciałbym wszystkim podziękować za wczorajszy wieczór, bo to też w dużej mierzwe my sprawiliśmy, że było to czymś mistycznym. Gdy czytałem newsy i oglądałem nagrania, które podesłaliście w linkach po prostu się popłakałem, niesamowity wieczór.Szacunek za zwykłe niby, banalne, a tak dużo znaczące "dziękuję" wypowiedziane przez kudłatego, czy za zadedykowanie Paradise City, które przyrównał do atmosfery panującej w Spodku, jest czymś niepowtarzalnym.
Where do we go, where do we go now,.. ciarki