Uwaga, teraz pojadę z tematami, którymi zajmuję się w swoim radiu: może ten autobus jest nawiedzony?
Wśród pasjonatów tematyki paranormalnej istnieje ciekawy pogląd, że osoby zmarłe nagle i szybko, po opuszczeniu fizycznego ciała mogą nie zdawać sobie sprawy ze swojego aktualnego położenia, przez co cały czas bytują w świecie fizycznym i są przywiązani do miejsc, w których spędzili kawał czasu. Na przykład do autokaru, którym podróżowali i w którym umarli. I pozostają tak uwięzieni nawet gdy już "wiedzą", że kopnęli w kalendarz - nadal coś ich trzyma w "naszym" świecie.
Kolejna teoria z gatunku ezoterycznych: jeden Scott "dostroił" się do drugiego, wytwarzając w sobie odpowiednio silne współczucie. A bytność w autobusie, w którym drugi Scott umarł, jedynie ułatwiła nawiązanie kontaktu, nawet "przypadkowego".
Dobra, to teraz czekam na teksty pod tytułem "weeeź popierdżaczyło cię", "ty jesteś jakiś chory", "wygwiżdżaj kjerwa kaktusie rąbany na forum dla ezograżyn a nie..."
ale powiem wam, że w tych paranormalnych historiach rzeczywiście coś jest. W zeszłym roku zacząłem odprawiać medytacje w intencji przedwcześnie zmarłej przyjaciółki, i po pewnym czasie zaczęły mi "spływać do głowy" różne ciekawe rzeczy odnoszące się do niej. Kwestie, o których nie miałem zielonego pojęcia, typu ile talentów posiadała, ile miała zwierząt i jakie, itd. Ciekaw, czy coś się sprawdzi i do czego to wszystko doprowadzi, zapisałem wszystko co zapamiętałem. I z tych rzeczy, które udało mi się zweryfikować, przynajmniej 90-95% miało pokrycie w rzeczywistości.