To i ja napiszę kilka zdań.
Generalnie jak dowiedziałem się, że w 2018 roku będzie miał miejsce koncert w Polsce w ramach tej samej trasy, to naszły mnie wątpliwości. Czy warto iść znowu, rok po roku? Przecież set będzie prawie identyczny, forma zespołu pewnie podobnie. Kolega, z którym byłem na koncercie w 2017 roku powiedział, że raz mu wystarczy. No więc, już dość tradycyjnie w moim przypadku, kupiłem bilet i pojechałem sam.
Udało mi się dostać bliżej sceny niż ostatnio. Nawet z moim kiepskim wzrokiem dokładnie widziałem, że zespół się bardzo dobrze bawi. Axl był w doskonałym humorze i to było widać. Cała akcja z bannerem i flagą przy WTTJ sprawiła, że kąciki ust same zaczęły unosić się ku górze.
Koncerty w Rybniku i Gdańsku były wspaniałe, to fakt. Ale były też mocno standardowe - nie dostaliśmy żadnych "rzadkich" piosenek, bisy były krótkie. A tutaj? Co to był za kosmos! Cholerne 3,5h, przecie to 2x więcej niż grają inne zespoły!
Przyznam, że nie śledzę obecnej trasy, a to dlatego, żeby mieć choć odrobinę przyjemności przy zgadywaniu kolejnych piosenek. Ale coś tam jednak pamiętam i idę o zakład, że takie UTLH, Madagascar (<3) czy Whole Lotta Rosie nie wybrzmiewają na każdym koncercie. Jeszcze zanim zabrzmiały pierwsze dźwięki Madagascaru miałem ochotę wydrzeć się w tłum "MADAGASCAR!" z nadzieję, że gdzieś tam na scenie to usłyszą i zagrają, a tu proszę - 5 sekund później grany jest Madagascar.
Slash dalej psuje solówkę w TIL, Axl dalej ma lepsze i gorsze momenty, ale kurczę - kto by się tym przejmował? Już się przyzwyczaiłem i akceptuję to, a możliwość zobaczenia ukochanego zespołu niweluje wszystkie niedociągnięcia. Bilet był wart każdej wydanej złotówki. Jeśli przyjadą za rok, to nie będę się wahał i pojadę znowu. Nie chcę sobie potem pluć w brodę, że przepuściłem okazję jak w przypadku Soundgarden czy Aerosmith - nigdy nie wiadomo ile jeszcze będą grać.
Jeszcze słówko o supportach. Nie znałem Tylera Bryanta ale dał całkiem fajne show, chłopaki grali bardzo przyzwoicie. Volbeat znałem dokładnie z jednej piosenki, tj. Human Instrument, i liczyłem, że ją zagrają, ale się nie udało. Trochę szkoda, bo jest bardzo fajna. Jak na mój gust są troszkę za głośni, ale bardzo mi się podobało, że w wielu piosenkach były słyszalne spokojniejsze i bardziej melodyjne wstawki. Poza tym wyglądało na to, że to bardzo pozytywni ludzie. Widziałem po reakcji, że supporty się ludziom bardzo podobały. Z dotychczasowych koncertów Gunsów, w których uczestniczyłem, były zdecydowanie najlepsze.
No, to tyle.