No to po kolei.
Pierwszy raz wybrałem się na spacer po Racławickiej o godzinie 11. Przeżyłem szok - ile tam już jest ludzi... Krótka rozkminka, telefon do znajomych i decyzja - "jebać, jedziemy o 15, i tak będziemy pod sceną
". Jak ustaliliśmy tak zrobiliśmy. Przy wejściu masakra - ludzie pchali się tak jakby pieniądze tam ktoś rozdawał. Rzutem na taśmę załapaliśmy się na opaski.
A teraz do rzeczy.
1. Lauren Harris -
cóż za śliczna dziewczyna... Co do jej muzyki - takie ostrzejsze Bon Jovi. Do posłuchania.
2. Made of Hate - instrumentalnie całkiem nieźle, natomiast wokal moim zdaniem tak sobie. Specjalistą od takiego gatunku muzyki to ja nie jestem, więc nie będę się rozwięźle wypowiadał.
3. IRON MAIDEN - prawdę mówiąc, spodziewałem się czegoś lepszego. Pierwsze wrażenie - na zdjęciach nie wyglądają tak staro
. Potem doszedłem do wniosku, że stać w 3. rzędzie pod sceną to był jednak błąd. Przez wzgląd na koleżankę która była z nami wycofaliśmy się jakieś 2 rzędy w tył i było trochę lepiej. Oprawa koncertu - mistrzostwo świata. Muzyka - tak samo, chociaż wokal Dickinsona czasami gdzieś ginął. Nie wiem jak Hubikowi, ale mi brakowało jeszcze jakiś solówek gitarzystów czy Nicka. Ogólna ocena koncertu - 5.
PS. Od pierwszej chwili pojawienia się na pod stadionem zastanawiało mnie, dlaczego ludzie tak krzywo patrzyli na moją koszulkę Gunsów
.