Dla mnie to w ogóle trochę mimo wszystko niesprawiedliwe, że odmawia się jakiemukolwiek dziecku chrztu dlatego, że jego rodzice są po ślubie cywilnym/nie mają ślubu/nie żyją ze sobą.
Wiem, że to oklepany argument, ale dziecko przecież nie jest winne temu w jakiej rodzinie się pojawiło. Nikt nie powinien mu zabraniać zostania członkiem Kościoła.
Jeżeli dziecko urodzi się w rodzinie, w której oboje rodziców jest niewierzących i nawet nie myślą o ochrzczeniu dziecka, to dziecko też nie zostanie ochrzczone, a przecież to nie jego wina.
Przy samym chrzcie udział rodziców jest istotny, bo oni to dziecko wychowują.
Nie można wychować dziecko samemu nie dając odpowiedniego przykładu.
Rodzice podczas chrztu przysięgają przed Panem Bogiem, że będą wychowywali go w wierze katolickiej, jeżeli oni nie zawarli związku małżeńskiego mimo, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak się stało to znaczy, że oni nic sobie nie robią z przysięgi.
Jakby wyglądało takie wychowanie, rodzice wpajają dziecku, że współżycie przed ślubem jest czymś złym, to czemu sami nie jesteście w związku małżeńskim, skoro to takie złe.
Do 18 roku życia dziecko wychowują rodzice i to oni wpajają mu swój system wartości, nikt nie może tego podważać nawet Kościół. Natomiast rolą Kościoła jest pilnowanie, żeby przysięga nie została ośmieszana. Jeżeli taki człowiek skończy 18 lat i będzie chciał dołączyć do wspólnoty KK zostać ochrzczonym i przyjmując wszelkie jego zasady to chyba nic nie będzie stało na przeszkodzie.