miałem przeogromny żal do niej, a bardziej powinienem mieć do całego świata i siebie samego…
"Ale w zasadzie dlaczego do świata i do siebie? Jeśli jak twierdzisz to była jej suwerenna decyzja i miała prawo ją podjąć,to nie ma sensu mieć żalu do siebie,czy świata..."
To już pytanie nie do mnie, ale kto czytał o tej kobiecie, ten wie, że to świat jest winien. Przez swą głupotę, okrucieństwo, zakłamanie...
Są jednak ludzie, którzy nie kierują się w życiu oportunizmem i nie pogodzą się z niesprawiedliwością i złem. My żyjemy i się godzimy na to. Jesteśmy lepsi?
"I wtedy jest wybór : walczyć,albo zginąć,ewentualnie trzecia opcja,zginąć w walce o sprawiedliwość przeciwstawiając się złu. Samobójca wybiera drugą opcję-ginie. I w zasadzie reszta go nie obchodzi. A świat pozostaje niesprawiedliwy i zły..."
Tak, i oby jak najmniej ludzi poddawało się. Ale nie można mieć pretensji do kogoś, że ma serce, że łatwiej go zranić, że więcej czuje.
Największą wartością powinien być szacunek dla człowieka i jego decyzji.
"Nawet jeśli wiemy,że te decyzje są złe,że krzywdzą innych? Nie przeciwstawisz się takiemu złu?
Gdy w ramach szacunku dla decyzji dowiesz się,że ojciec pięciorga dzieci zostawi żonę,bo po prostu sobie nie radzi,nie koniecznie popełniając samobójstwo,ale po prostu zechce zostawić nie będziesz próbowała mu wyperswadować ? Oczywiście ostateczna decyzja zawsze należy do tej konkretnej osoby,ale chyba można i powinno się w pewnych sytuacjach reagować? Czy może w ramach poszanowania dla decyzji nie robić nic?"
Ale ja nie mówię, że mamy nic nie robić, że mamy patrzeć biernie. Przykład opisanej kobiety, od której się zaczął ten temat jest tylko argumentem, że wielu samobójców wie, co robi. Skoro ona obawiała się, że jej dzieci będą zbyt wrażliwe, to musiała mieć rację, a tacy właśnie jak Ona zawsze giną w tym świecie. Ona wiedziała, że jej dzieci trafią w bardzo dobre ręce. Oczywiście, cierpią po jej stracie, ale żyją, mają opiekę i w pewnym sensie są silniejsze, będą silniejsze po tej tragedii, jakkolwiek okrutnie to by nie zabrzmiało.
Każdemu trzeba pomóc, Slasher sam pisał, że błagał Ją, żeby nie odchodziła. To zapewne wyjątkowy przypadek, z Jej opisu można bardzo łatwo to wywnioskować. Natomiast osierocenie dzieci bez zagwarantowania im tego, co Ona (Slasher pisał, że mają "fundament", że dziadkowie będą dobrymi rodzicami), to wielkie zło, jeśli ten ktoś zabił się np. z powodu długów i zwala jej na samotną matkę. To niewyobrażalne zło i tego nigdy nie zaakceptuję.
Tak, osierocić dzieci to coś strasznego, ale jeśli ktoś jest przekonany, że lepiej będzie dzieciom bez niego, zaopiekują się nimi lepsi "rodzice", to należy mu wierzyć.
"A czy ktoś zapytał dzieci,jak przyjęły decyzję matki? Jak poczuły się opuszczone,zdradzone? Z jakim brzemieniem będą żyły one,z jakim brzemieniem zmierzył się Slasher... Wydaje mi się,że wielką wagę przywiązujesz do prawa człowieka o decydowaniu o samym sobie,ale nie dostrzegasz tak do końca skutków tej decyzji. Ani dzieciom,ani Slaherowi nie jest teraz lepiej...a może się mylę? Lepiej jest tylko samobójczyni,ale zakładając,że księża plotą bzdury i życie po życiu nie istnieje * dla niej i tak nie ma to już znaczenia..."
Ona cierpiała potwornie, możemy ją za to winić? Ja nie potrafię tak.
I co dalej? Mamy mieć wyrzuty sumienia i się zabić, bo nie było nas przy kimś?
"Wyrzuty sumienia...hm...czy mają je osoby,które w wyniku samobójczej śmierci straciły kogoś bliskiego?"
Tak, wielu niestety myśli, że mogli coś zauważyć, zapobiec. Obwiniają się, że nie było ich przy tej osobie. Oczywiście niesłusznie się obwiniają, ale niestety tak robią.
"W pewnym stopniu na pewno,choć może nie do końca uświadomione. A czy powinny się zabijać? Po co,to i tak niczego nie zmieni.
Mogą za to bardziej otworzyć się na żywych,by zminimalizować ryzyko,że ktoś obok nich znów zrobi to samo..."
Oczywiście, że nie powinni się zabijać! To jest najgorsze - obwiniać się za czyjąś samobójczą śmierć.
Jak zauważył wcześniej ktoś, nie można wciąż być przy człowieku, "trzeba pracować", a Slasher pokazał jacy są "kapłani nowej religii", psycholodzy. Jeśli myślimy, że mogliśmy kogoś odwieść od samobójstwa, to jesteśmy bardzo butni.
"Co do psychologów to naprawdę na różnych ludzi można trafić i nie genaralizowałbym za bardzo... choć z doświadczenia mogę powiedzieć, że po jednej z porad najpierw chciałem zamordować psychologa,a potem siebie. No,ale przynajmniej zmienił kolejność,zawsze to jakiś sukces
Co do odwodzenia od samobójstwa - mi się udało. Nie twierdzę,że było to łatwe,ale udało się. A nie uważam się za nikogo wyjątkowego,więc skoro mi się udało,to czemu nie ma się udać innym? Jasne,że nie ma gotowej recepty. Nie ma wzoru na potencjalnego samobójcę. Teoretycznie jutro dziś lub jutro mogę się zabić,może to się też dziać latami...Nie ma wzoru,nie ma jasno określonego motywu,ale czy to znaczy,że mamy odpuszczać? Nie piszę tego,by wzbudzić teraz w kimś poczucie winy,bo ludzie są różni i na pewno istnieje pewien % samobójców,którego w żaden sposób nie da się uratować. Ale,czy to znaczy,że mamy odpuszczać? Moim skromnym zdaniem jeśli istnieje cień szansy, że uda się odwieść kogoś od dramatycznej decyzji o odebraniu sobie życia,to trzeba to zrobić. Tam,gdzie Ty widzisz butę,ja widzę nadzieję..."
Z pewnością są wśród psychologów dobrzy ludzie, którzy chcą pomagać, choć to jest zapewne coraz realne, skoro jest to tak bardzo oblegany kierunek. Bardzo się cieszę, że nie zrobiłeś tego, że jesteś tu dla nas. Jestem daleka od nie interweniowania w problemy ludzi i zostawiania ich samym sobie. Chodzi tylko o to, żeby nie potępiać tych ludzi za tą ciężką decyzję, bo to z pewnością jest strasznie ciężko postanowić, że się ktoś zabije. Pomagajmy ludziom, ale potem nie odsądzajmy ich od czci i wiary. Większość tutaj na forum na szczęście tak nie robi i bardzo mnie to cieszy. Nigdy nie odpuszczajmy, nie poddawajmy się, ale jak już niestety to się stanie, to musimy zrozumieć tych ludzi.
Nadzieja? Też ją mam. Gdybym jej nie miała, to bym zapewne myślała wciąż o śmierci.
Czyli rozumiesz, co mam na myśli? Niektórzy nie potrafią na tym świecie przetrwać. Slasher pisał o swojej ukochanej, że to była kobieta "nie z tego świata". Sama bym wolała, żeby tacy ludzie nie odchodzili, napisałam dlaczego i zostałam zacytowana przez Slashera, ale zrozumieć jedno musimy: uszanujmy wybór innych i ich wolę.
-"Born to lose" - znam to...wiem,że niektórzy nie pasują do tego świata,sam często miewam takie odczucie,ale...
jeśli odejdą "szlachetne i pełne piękna jednostki" to co zostanie? ...
Zostaną zadowolone z siebie małpoludy
Nie wiem jak Ciebie,ale mnie świat małpoludów nie kręci.
Dlatego wolność wyboru wolnością wyboru,a ochrona słabszych ochroną słabszych. A jeśli słaby nie potrafi się sam obronić to czasem przyda się pomocna dłoń. Zaszkodzić nie zaszkodzi,a nuż uda się uratować kogoś,kto nie jest "zjadaczem chleba"
To wymaga czasu,otwartości,cierpliwości i dużo wiary w to,że może się udać,że jest w tym sens... Stać nas na to? Stać nas na otwarcie się na drugiego człowieka,na znalezienie dla niego czasu?
Stać kogoś na przeczytanie tego długiego posta chociażby
?-
Nigdy nie twierdziłam, że mamy nie pomagać innym. Sama bym wolała, żeby dobrzy ludzie się nie zabijali. Cierpliwość i otwartość są ważne, ale gdy się nie uda, to mamy mieć urazę do zmarłego? Że tak się staraliśmy, a on odszedł?
Sama wcześniej pisałam, że to źle, iż tacy ludzie odchodzą. Niestety tak się dzieje i chociaż pamięć o nich pielęgnujmy. Jestem pewna, że gdyby wielu ludzi przeczytało historię ukochanej przyjaciółki Slashera, to by stali się lepsi, zdaliby sobie sprawę, że swą podłością ranią absolutnie niewinnych, o pięknych duszach i umysłach, mimo iż nawet nie są świadomi ich istnienia.