NighTrain Station Guns N' Roses
Inne => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Gnatek w Marca 10, 2013, 08:20:43 pm
-
Jako że w temacie http://gunsnroses.com.pl/forum/hyde-park/powiedz-cos-o-sobie- (http://gunsnroses.com.pl/forum/hyde-park/powiedz-cos-o-sobie-))/ nie komentujemy, zróbmy to tutaj. Niektóre odpowiedzi są ciekawe i warte szerszego omówienia. Czasami jest tak, że chcemy odpowiedzieć na jakieś pytanie ciekawie i z sensem, ale ktoś nas uprzedzi i szansa przepada - wtedy możesz napisać coś tutaj.
Jak uznacie że temat jest głupi - trudno, przeżyję :)
-
Czasami jest tak, że chcemy odpowiedzieć na jakieś pytanie ciekawie i z sensem, ale ktoś nas uprzedzi i szansa przepada - wtedy możesz napisać coś tutaj.
Nie wydaje mi się, żeby temat był głupi. Na wstępie przepraszam Cię, że wysłałem odpowiedź mimo, że Ty zdążyłeś to wcześniej, zrobić. Później oczywiście na twoje pytanie też odpowiedziałem. Myślę, że nie raz zdarzy mi się coś napisać również tutaj.
A propo tych, kolorów, swojego czasu, trafiłem na stronę, dotycząca zależności kolorów jakie lubimy, a naszej osobowości http://mbrokers.pl/psychologia/mowa-kolorow (http://mbrokers.pl/psychologia/mowa-kolorow)
-
Nie wydaje mi się, żeby temat był głupi. Na wstępie przepraszam Cię, że wysłałem odpowiedź mimo, że Ty zdążyłeś to wcześniej, zrobić.
Spoko, to tylko internet :)
-
czytając to o tych kolorach coraz bardziej zastanawiam się czy nie mam rozdwojenia jaźni... :wub: :wub:
kolor niebieski:
- Ludzie Ci są optymistami -> co za ściema! jestem z pogranicza realizmu i pesymizmu!
- Mają umysły typowo analityczne, - być może po części tak
- Osoby te są zazwyczaj spokojne, nie wybuchające wrogą agresją - uśmiałam się jak nigdy! ja i spokój?
- wierne, które bardzo często stają się dobrymi przyjaciółmi. - wierność oczywiście, hmmmm dobry przyjaciel? no to nie do mnie pytanie ale przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna
kolor czarny:
- osoba zdecydowana, niezależna, która wie czego chce. -> ulala no chyba niebardzo :D ja i niezależność?
- którymi jest bardzo trudno manipulować. -> być może :P
- zawsze podtrzymują własne zdanie na dany temat i naprawdę trudno jest wpłynąć na Ich decyzje - omnomnom Taaak
- zdyscyplinowani, co pozwala na dobrą organizację czasu pracy, - no chyba ktoś ładne żarty tu urządza
- podchodzą do innych ludzi z dystansem, a przede wszystkim do nowo zapoznanych osób - raczej tak
-
czytając to o tych kolorach coraz bardziej zastanawiam się czy nie mam rozdwojenia jaźni... :wub: :wub:
kolor niebieski:
- Ludzie Ci są optymistami -> co za ściema! jestem z pogranicza realizmu i pesymizmu!
- Mają umysły typowo analityczne, - być może po części tak
- Osoby te są zazwyczaj spokojne, nie wybuchające wrogą agresją - uśmiałam się jak nigdy! ja i spokój?
- wierne, które bardzo często stają się dobrymi przyjaciółmi. - wierność oczywiście, hmmmm dobry przyjaciel? no to nie do mnie pytanie ale przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna
Ja też niebieski, jestem ...i w sumie u mnie tylko, jeśli chodzi o osiąganie celów jest grubo przesadzone, a co do innych rzeczy cóż nie chce, zeby było to potraktowane, że się przechwalam, ale wydaje mi się, że w większym albo mniejszym stopniu się zgadzają pozostałe rzeczy ...a i w sumie jest jeszcze przesadzone w moim przypadku z tym, że nie ma rzeczy niemożliwych
-
Co do kolorków nie potrafiłabym wybrać jednego lubię granat, czerń, zieleń ( i tu z cechami zgodzę się w max 50%)...
["osoby bardzo często liczą w głównej mierze wyłącznie na własne siły" (granat)
"zdyscyplinowani", "podchodzący z dystansem" (czarny) - nie zawsze, ale jednak...
"nie stawiają się na piedestale", "cenią spokój lubią sporadycznie samemu z sobą pobyć na osobności, aby poukładać wszystkie myśli" i trochę z reszty (zielony)]
... i szary, którego opis pokrywa się ze mną niemal w 100% :
"Przeważnie są to osoby zamknięte w sobie, którym jest zasadniczo bardzo trudno przełamać lody i nawiązać dialog z drugą osobą, ludzie o niskim poczuci własnej wartości, którzy są niezrealizowani.
Bywa i tak, że bardzo często osoby te zamykają się w czterech ścianach przed światem zewnętrznym. Niestety Ci ludzie w miarę pojawiania się trudnej sytuacji są zestresowani, przez co brakuj im siły do działania.
Jeśli tylko to możliwe starają się uciec od rzeczywistości i chcą żyć we własnym świecie. Bardzo często słyszy się o takich ludziach, iż mają swój świat"
Za to nie lubię czerwieni i rzeczywiści to całkowite moje przeciwieństwo :lol:
-
według moich ulubionych kolorów, jestem jednym wielkim chaosem :wub:
Wielkim plusem tych osób jest fakt, iż są oni zdyscyplinowani, co pozwala na dobrą organizację czasu pracy, a doskonale wszyscy dobrze wiemy jak ważna jest selekcja czasu w dzisiejszych czasach.
ale ściema :P jestem najbardziej niezorganizowaną osobą, jaką znam :D
ale większość informacji się zgadza, np ta:
Osoby te są nad wymiar skromne, nie szukające poklasku i nie stawiające siebie na piedestale, ludzie naturalni, nie udający kogoś, kim tak naprawdę nie są. Jeśli tylko mogą i nic nie stoi na przeszkodzie pomogą drugiej osobie.
Kochają naturę, wszelakie rośliny i zwierzęta i nie dopuszczą, aby ktokolwiek ją skrzywdził.
-
Czytając o tych kolorach nie mam wątpliwości: szary jak nic! W sumie wszystko by się zgadzało co do mojej osoby, to aż dziwne.
-
Gdybyś mogła być/ móglbyś być jedna piosenka Gunsów, to którą?
strasznie mi się spodobało to pytanie :)
chyba "So fine" - jedna z pierwszych piosenek, której słuchałam. dobrze opisuje mnie jako osobę. nie jest zbyt znana, na początku jest bardzo spokojna [ach, te pianino...], później ostrzejsza i na końcu znów spokojna. też łączę [a raczej usilnie się staram, ale czasem sama siebie mam dosyć] dwie strony mojej osobowości. z jednej strony się nie wychylam, jestem samotniczką, a z drugiej aż mnie ciągnie do ludzi, do bycia w centrum zainteresowania i ciągłego sprawdzania się. ale na końcu i tak ląduje pod kocem ze słuchawkami na uszach i książką w ręku, ignorując smsy, maile i telefony :D
[ale ideologie dopisałam, nie? :P]
-
Ciągnąc temat - wierzysz w powodzenie "miłości na odległość"?
Tak, bo jeżeli miłość na odległość by nie przetrwała to by znaczyło, że to tak naprawdę nigdy nie była miłość (przynajmniej z jednej strony)
-
chodziło o pytanie, dotyczące podania ulubionego środku transportu i uzasadnienia dlaczego - Ty podałeś ten środek transportu, ale nie uzasadniłeś
Szacun za to, że znalazłeś na mnie haka w poście, który napisałem 4 strony wcześniej. Widać to co napisałem musiało Cię bardzo dotknąć ;)
-
Ciągnąc temat - wierzysz w powodzenie "miłości na odległość"?
Tak, bo jeżeli miłość na odległość by nie przetrwała to by znaczyło, że to tak naprawdę nigdy nie była miłość (przynajmniej z jednej strony)
tak dokładnie... jeśli coś jest wystarczająco silne to powinno przetrwać i próbę czasu i odległości :)
i to samo tyczy się moim zdaniem przyjaźni... chociaż przyjaźń bardziej specyficzna rzecz, bo można się z różnych powodów nie widzieć kilka lat czy coś a przy ponownym spotkaniu człowiek czuje się jakby minął dzień a nie miesiąc, rok czy lata...
-
chodziło o pytanie, dotyczące podania ulubionego środku transportu i uzasadnienia dlaczego - Ty podałeś ten środek transportu, ale nie uzasadniłeś
Szacun za to, że znalazłeś na mnie haka w poście, który napisałem 4 strony wcześniej. Widać to co napisałem musiało Cię bardzo dotknąć ;)
Ożesz Ty jeden spryciulo rozszyfrowałeś mnie!!! :/
Ciągnąc temat - wierzysz w powodzenie "miłości na odległość"?
Tak, bo jeżeli miłość na odległość by nie przetrwała to by znaczyło, że to tak naprawdę nigdy nie była miłość (przynajmniej z jednej strony)
tak dokładnie... jeśli coś jest wystarczająco silne to powinno przetrwać i próbę czasu i odległości :)
i to samo tyczy się moim zdaniem przyjaźni... chociaż przyjaźń bardziej specyficzna rzecz, bo można się z różnych powodów nie widzieć kilka lat czy coś a przy ponownym spotkaniu człowiek czuje się jakby minął dzień a nie miesiąc, rok czy lata...
Też racja, ale w kwestiach dotyczących przyjaźni nie ma aż takiej więzi jak w przypadku miłości, w końcu osoba, którą kochamy to taka, z którą pragniemy przebywać większość swojego czasu (a jedynie czasami od siebie odpocząć), :P w przypadku przyjaźni nie koniecznie musi tak być.
-
którą kochamy to taka, z którą pragniemy przebywać większość swojego czasu
To ja jakaś dziwna jestem, bo najbardziej lubię dzielić czas z przyjaciółmi, ale to może dlatego, że cenię przyjaźń bardziej od miłości.
-
może się po prostu nigdy jeszcze nie zakochałaś :) ?
-
Możliwe. Może tak, a może nie. Zakochanie trudno zdefiniować.
Nie chcę jednak mimo wszystko negować miłości, ponieważ wiem, że potrafi być wspaniała, wzniosła etc. etc. Chodzi mi po prostu o to, że przyjaźń jest mniej zaborcza, mniej wymagająca, bardziej cierpliwa, łaskawa i wyrozumiała ;) W przyjaźni chyba łatwiej być szczerym, łatwiej wybaczyć, łatwiej zrozumieć. Czasem nawet łatwiej rozmawiać.
(Piszę to n a zasadzie własnych doświadczeń i rozważań ;) )
-
którą kochamy to taka, z którą pragniemy przebywać większość swojego czasu
To ja jakaś dziwna jestem, bo najbardziej lubię dzielić czas z przyjaciółmi, ale to może dlatego, że cenię przyjaźń bardziej od miłości.
Być może dziwna nie jesteś, tylko ja nie rozumiem co to znaczy miłość :D większość czasu to nie to samo co najbardziej, ale może faktycznie tak jest, że jak się przebywa z kimś więcej czasu to ma się go czasami dość (i nie mówię tu w oparciu o własne doświadczenia :P ), ale z drugiej strony dla mnie dziwne by było, żeby w przypadku dłuższego rozstania tęskniło się bardziej za przyjacielem, niż za osobą którą kochamy.
W przyjaźni chyba łatwiej być szczerym
Oczywiście, że tak bo w przypadku przyjaźni strach przed rozstaniem jest mniejszy niż w przypadku miłości
-
jak się przebywa z kimś więcej czasu to ma się go czasami dość (i nie mówię tu w oparciu o własne doświadczenia )
Ja mogę potwierdzić w oparciu o własne doświadczenia. Najbardziej i tak człowiek potrzebuje czasu dla siebie.
Jeśli chodzi o tęsknotę to ja bardziej tęsknię za kimś kto nie jest absorbujący i nachalny (kto daje mi odczuć swój brak), kogo chce się zobaczyć i kto wiecznie wymaga od mnie zapewnień, że tęsknię, myślię etc., bo skoro jesteśmy zakochani to powinna wiedzieć, że tęsknię i myślię, (choć wiadomo, że miło to usłyszeć, ale CZASEM a nie co pięć minut), a jak osoba, którą się kocha domaga się atencji non stop, nachalnie i zaborczo w krótkim czasie zaczyna to po prostu ciążyć. Przyjaciele tacy nie są, spokojnie czekają na swoją kolej, (oczywiście, że zdarzają się mniej wyrozumiali przyjaciele, ale to też wszystko zależy od człowieka) ;) I to też napisałam w oparciu o własne doświadczenia (bo w koncu to temat powiedz o sobie coś więcej, więc dzielę się swoimi spostrzeżeniami i bagażem życiowym a nie tym jak faktycznie jest na świecie) :P
-
Możliwe. Może tak, a może nie. Zakochanie trudno zdefiniować.
Nie chcę jednak mimo wszystko negować miłości, ponieważ wiem, że potrafi być wspaniała, wzniosła etc. etc. Chodzi mi po prostu o to, że przyjaźń jest mniej zaborcza, mniej wymagająca, bardziej cierpliwa, łaskawa i wyrozumiała ;) W przyjaźni chyba łatwiej być szczerym, łatwiej wybaczyć, łatwiej zrozumieć. Czasem nawet łatwiej rozmawiać.
(Piszę to n a zasadzie własnych doświadczeń i rozważań ;) )
Możliwe. Może tak, a może nie. Zakochanie trudno zdefiniować.
Nie chcę jednak mimo wszystko negować miłości, ponieważ wiem, że potrafi być wspaniała, wzniosła etc. etc. Chodzi mi po prostu o to, że przyjaźń jest mniej zaborcza, mniej wymagająca, bardziej cierpliwa, łaskawa i wyrozumiała ;) W przyjaźni chyba łatwiej być szczerym, łatwiej wybaczyć, łatwiej zrozumieć. Czasem nawet łatwiej rozmawiać.
(Piszę to n a zasadzie własnych doświadczeń i rozważań ;) )
Według mnie przyjaźń niekoniecznie może byc mniej zaborcza, mniej wymagajaca i tak dalej. Bo jak i w relacji partnerskiej, jak i w przyjacielskiej trzeba dbać i pielęgnowac tę 'nić". Kilka moich przyjaźni rozpadło sie wlasnie dlatego, ze którejś z tych cech brakowało. A nie zaprzeczę, iż rzeczywiście były to przyjaźnie.Wiele moich przyjaciółek jest zazdrosnych, zaborczych. Nie mówię, że i ja nie jestem :P Przyjaźń równie dobrze moze sie skonczyć tak jak miłosć. Podobno nic nie jest wieczne. Czy łatwiej rozmawiac z przyjacielem? Nie wiem. Przecież partner tez moze być przyjacielem. Ba! Nawet musi nim byc. Przyjaźń od miłosci dzieli bardzo cienka linia, która nie kazdy chce przekroczyć.
kolejna kwestia- zakochanie. Od zakochania do miłosci jeszcze długa droga. To tylko stan. Wiecie, szalejące zmysły, hormony i uczucia. To stan przejściowy. Moze sie zamienic w miłość, ale nie musi.
A co do zwiazku na odległośc: sądze, ze taka relacja moze miec miejsce, moze byc prawdziwa i całkiem nieźle działać na pewien czas, ale nie na stałe. Myśle, że na poczatku zwiazku moze byc idealna dla osob, które nie sa pewne swojej zdolnosci do zaangażowania.
-
jak się przebywa z kimś więcej czasu to ma się go czasami dość (i nie mówię tu w oparciu o własne doświadczenia )
Ja mogę potwierdzić w oparciu o własne doświadczenia. Najbardziej i tak człowiek potrzebuje czasu dla siebie.
Jeśli chodzi o tęsknotę to ja bardziej tęsknię za kimś kto nie jest absorbujący i nachalny (kto daje mi odczuć swój brak), kogo chce się zobaczyć i kto wiecznie wymaga od mnie zapewnień, że tęsknię, myślię etc., bo skoro jesteśmy zakochani to powinna wiedzieć, że tęsknię i myślię, (choć wiadomo, że miło to usłyszeć, ale CZASEM a nie co pięć minut), a jak osoba, którą się kocha domaga się atencji non stop, nachalnie i zaborczo w krótkim czasie zaczyna to po prostu ciążyć. Przyjaciele tacy nie są, spokojnie czekają na swoją kolej, (oczywiście, że zdarzają się mniej wyrozumiali przyjaciele, ale to też wszystko zależy od człowieka) ;) I to też napisałam w oparciu o własne doświadczenia :P
Jeżeli ktoś jest nachalny, albo co gorsza urządza sceny zazdrości, to wiadomo, że z taką osobą nie da się przebywać, ale jeżeli tą osobę kochamy to wcale nie oznacza, że za nagle staje się nam obojętna i w ogóle za nią nie tęsknimy, jeżeli tak by było to by znaczyło, że nigdy jej nie kochaliśmy ...tak mi się wydaje
-
Myślę, że osoba, która ciagle pyta "a kochasz mnie?, "Tęsknisz?", ma jakis kompleksy i chyba nie dorosła do bycia w poważnym zwiazku
-
Jeżeli facet pyta o takie rzeczy, to moim zdaniem robi z siebie w oczach kobiety ciepłą kluchę i mięczaka, który boi się odrzucenia. Czy mam rację dziewczyny?
-
Myślę, że osoba, która ciagle pyta "a kochasz mnie?, "Tęsknisz?", ma jakis kompleksy i chyba nie dorosła do bycia w poważnym zwiazku
akurat z tym się zgadzam ;)
-
Popieram. Nie jest pewny swojej pozycji. A jak przecież juz z nim jestem to wiadome co do niego czuje do cholery!
-
Jeżeli facet pyta o takie rzeczy, to moim zdaniem robi z siebie w oczach kobiety ciepłą kluchę i mięczaka, który boi się odrzucenia. Czy mam rację dziewczyny?
Skoro zakładasz, że facet boi się odrzucenia, to pytanie o potwierdzenie powinno być raczej do facetów, a nie dziewczyn ...bo skąd dziewczyny mogą to wiedzieć?? Dziewczyny mogą się jedynie domyślać
-
No to z tego co ja zdążyłem się nauczyć, powiem Ci tak - nigdy nie pytaj dziewczyny, czy Cię kocha. Może darzy cię bardzo głębokim uczuciem, ale to jeszcze nie jest miłość? Nie wymuszaj czegoś na niej. Chyba nie chcesz żeby Cię okłamywała. Jeśli powie, że jeszcze Cię nie kocha, to tylko dodatkowo się wkurzysz. To Ty swoim działaniem spraw, żeby sama Ci powiedziała - "kocham Cię" :)
Tak ja to widzę
-
tu chyba chodziło o potwierdzenie ciepłej kluchy a nie o to czy boi się odrzucenia :)
ja wychodzę z założenia że czasem można powiedzieć kocham/tesknie/zalezy mi itp ale nie do przesady albo wcale, a co do pytań? no hmmm... jeśli z kimś jestem to albo mi zależy i chyba swoim zachowaniem daję komuś odpowiedź albo mam jakiś problem z głową że siedzę w czymś bez zaangażowania... no... nie wiem xd
ach jeszcze co do pytań... jeśli ktoś nie lubi albo nie umie mówić o uczuciach to dla tej osoby są to dość kłopotliwe pytania a przecież nie o to chodzi...
zresztą czyny mają większą wartość niż słowa nieprawdaż?
-
Gnatek - w większości dziewczyny boją się powiedzieć pierwsze 'kocham' z obawy przed odrzuceniem. przynajmniej ja tak mam. ale to, żeby facet sprawił, żeby dziewczyna to powiedziała, to dobry początek. ale powinien też sam sygnalizować np 'zależy mi na tobie'. żeby było czuć, że to może być coś więcej, ale równie dobrze to może zatrzymać się na przyjaźni. bez presji i nacisków. wtedy jest większa szansa na to, że dziewczyna wykrztusi z siebie 'kocham' ;) dopytywanie 'kochasz mnie?' nie jest najlepszym pomysłem ;)
-
Generalnie ja nie jestem zbyt wylewną osobą, a pytania w tym stylu czy nawet wyznanie: "zalezy mi na Tobie" zwyczajnie mnie peszą i nigdy nie wiem, co odpowiedzieć, co doprowadza mnie do poczucia winy. A jak skłamię, że tęskniłam, bo np. nie widzieliśmy 20 minut i zostałam o to zapytam a to później mam wyrzuty sumienia, że skłamałam, a zwyczajnie nie zdążyłam się jeszcze stęsknić.
Zresztą sprawa mojej tęsknoty to inna kwestia, bo ja nauczyłam sobie z nią radzić w pewnym momencie mojego życia, kiedy wyjechałam z domu do oddalonej o ponad 200 kilometrów Częstochowy, nie miałam tam nikogo bliskiego, z każdym byłam tylko na telefon i taki kontakt zaczął mi wystarczać. Podejrzewam, że oduczyłam się tęsknić i stąd ten cały ambaras z pytaniami, poczuciem winy i wyrzutami sumienia.
-
Jeżeli facet pyta o takie rzeczy, to moim zdaniem robi z siebie w oczach kobiety ciepłą kluchę i mięczaka, który boi się odrzucenia. Czy mam rację dziewczyny?
Skoro zakładasz, że facet boi się odrzucenia, to pytanie o potwierdzenie powinno być raczej do facetów, a nie dziewczyn ...bo skąd dziewczyny mogą to wiedzieć?? Dziewczyny mogą się jedynie domyślać
Nie doczytałem, że w oczach dziewczyny ...fakt mój błąd :)
No to z tego co ja zdążyłem się nauczyć, powiem Ci tak - nigdy nie pytaj dziewczyny, czy Cię kocha. Może darzy cię bardzo głębokim uczuciem, ale to jeszcze nie jest miłość? Nie wymuszaj czegoś na niej.
Tego naprawdę nie musisz mnie uczyć, świadczy o tym moja wcześniejsza wypowiedzieć, ale mimo wszystko dziękuję :)
-
A co do zwiazku na odległośc: sądze, ze taka relacja moze miec miejsce, moze byc prawdziwa i całkiem nieźle działać na pewien czas, ale nie na stałe. Myśle, że na poczatku zwiazku moze byc idealna dla osob, które nie sa pewne swojej zdolnosci do zaangażowania.
Mądrze powiedziane :). Co do innych tematów, które poruszacie... nie znam się i mam nieco odmienne wyobrażenie, które chyba zostawię dla siebie.
-
Może akurat ktoś Ci mądrze doradzi albo ukierunkuje :)
-
Hehe, na niektóre rzeczy chyba jest już zwyczajnie za późno, na razie poczytam o Waszych doświadczeniach i przekonaniach, bo to interesujące :). Ale dzięki!
-
Marmetal zadałeś pytanie:
"Czy czujesz czasem, że wszystko jest nie tak jak powinno być?"
Na które Canis odpowiedziała tak:
"Bardzo często. Ostatnio coraz częściej. Na domiar złego, coraz bardziej pogrążam się w myśleniu, że wszystkim naokoło wychodzi tylko na mnie los się uwziął".
Canis - mogę obiema łapami podpisać się pod Twoją wypowiedzią.
Staram się iść do przodu pomimo wielu burz, a czasem wręcz sztormów. I nie wiem czy to pech, czy tak jak mój Przyjaciel kiedyś powiedział: "Przyciągasz patologię jak magnes" (związki, znajomi - choć nie wszyscy). W pracy to samo: siedem lat przepracowałam w ochronie, mam nienaganny przebieg służby, wiele ujęć na koncie, świetną opinię wśród tzw. Inspektorów. Jednak nigdy nie awansowałam, nawet podwyżki nie dostałam. Kiedy nadażyła się okazja awansu, to musiałam się przeprowadzić. Awansu nie dostałam - trafiłam do zespołu wzajemnej adoracji, wolącego puszczać złodziei wolno niż "pobrudzić sobie ręce". Czuję że każde moje działania można porównać do walenia łbem w mur. Że obojętnie jak będę starała się być pozytywna, uśmiechnięta i radosna, to i tak się wszystko chrzani :/
-
Wrócę jeszcze do wcześniejszych tematów.
Co do związków na odległość: jeśli uczucie jest dostatecznie silne to przetrwa. Wszystko zależy od podejścia, charakteru danych osób, od ich tolerancji i zdolności do kompromisów. Jednak związek taki do łatwych na pewno nie należy.
Myślę, że osoba, która ciagle pyta "a kochasz mnie?, "Tęsknisz?", ma jakis kompleksy i chyba nie dorosła do bycia w poważnym zwiazku
Masz rację. Jak facet za dużo się dopytuje takich rzeczy czy sam za dużo słodzi to mnie trafia. Tzn. nie neguję całkowicie okazywania uczuć i upominania się o nie, ale w granicach rozsądku (kota na śmierć też można zagłaskać). Ale to moje zdanie związane z moim obecnym ,,stanem ducha"
zresztą czyny mają większą wartość niż słowa nieprawdaż?
- dokładnie
Jeszcze co do przyjaźni: uważam, że ta prawdziwa przyjaźń nie powinna się skończyć. Jak już tu wspomniano można się nie widzieć kilka miesięcy, lat, a po ponownym zobaczeniu wcale nie odczuwać tego oddzielnie spędzonego czasu. Uważam, że trzeba mieć kogoś, komu możemy się wygadać, komu możemy powiedzieć wszystko, kto nas wysłucha (nawet tacy introwertycy jak mają kogoś takiego ;)) Partner owszem może być przyjacielem i fajnie jak ktoś jest w takim związku, ale osobiście nie potrafiłabym (może nawet nie chciała) powiedzieć mojemu chłopakowi tego, co mówię mojej przyjaciółce.
-
Canis, ja też tak mówiłem dopóki się nie zakochałem.
Nawet moi znajomi nie mogli uwierzyć, że Pyra, imprezowicz, alkus, zimny drań i łajdak wpadł w sidła :D No i stało się. Przyjaźń zeszła na dalszy plan, na pierwszy wskoczyła miłość. W sumie to nawet było tak, że z czasem moja dziewczyna stała się moją przyjaciółką. Ciężko to sobie wyobrazić ale to możliwe :D
-
Gdyby ktoś uśmiechnął się do Ciebie na ulicy, tak po prostu, nagle, bez powodu, uznałabyś/uznałbyś go za wariata czy odwzajemnił/a uśmiech?
fajne pytanie :)
z reguły, kiedy mam dobry humor, a ktoś idący z naprzeciwka złapie ze mną kontakt wzrokowy, uśmiecham się do niego. w ogóle uśmiecham się wtedy do ludzi, życzę sprzedawczyniom w sklepie, gdzie kupuję, miłego dnia itd. jestem raczej pozytywną osobą, więc takie coś jest dla mnie normalne. to miłe, bo może ktoś miał ciężki dzień, coś mu nie wyszło, a kiedy ktoś się uśmiechnie [uśmiechnie, a nie wyszczerzy głupkowato, bo wtedy to może mieć odwrotny skutek], życzy miłego dnia, od razu poprawia się humor. takie mierzenie się wzorkiem jest dla mnie zabawne, a czasem obserwuje to na ulicach. idą dwie osoby z przeciwnych kierunków i mierzą się wzrokiem, aż się nie miną - paranoja :lol:
odpowiadając na pytanie - odwzajemniłabym uśmiech. rzadko się zdarza, że ktoś nieznajomy uśmiecha się bez powodu do nas. a to naprawdę potrafi poprawić nastrój do kiepskim dniu.
:)
-
Co do tego pytania to pamiętam jak szłam kiedyś ulicą, z naprzeciwka szedł chłopak w moro kurtce i słuchawkami w uszach, już mieliśmy się minąć, a wtedy on uśmiechnął się do mnie szeroko. Zaskoczył mnie tym, ale odwzajemniłam uśmiech, a później miałam naprawdę dobry humor - dzięki jednego małemu, niespodziewanemu uśmiechowi :)
Canis, ja też tak mówiłem dopóki się nie zakochałem.
Pyra, ale tu chodzi o to, że chce być fair. Parę razy byłam przez przyjaciół czy też "przyjacioł" olewana dla miłości, wiem jak to jest i nie chciałabym nikomu zrobić czegoś takiego. Zwłaszcza, że kiedy "miłości" się kończyły na mnie spadała rola pocieszyciela, bo tego ode mnie oczekiwano (a ja oczywiście byłam i pocieszałam), ale wcześniej na długi czas zapominano, że istnieję. Ja bym nie potrafiła tak zrobić, już się o tym przekonałam i choćbym się miałam rozdwajać, znajdę czas dla wszystkich, na których mi zależy. Może to nie jest metoda, może tego kiedyś pożałuję, ale przynajmniej będę żałować z czystym sumieniem, że nie olewałam ludzi dla mnie ważnych.
-
Gdyby ktoś uśmiechnął się do Ciebie na ulicy, tak po prostu, nagle, bez powodu, uznałabyś/uznałbyś go za wariata czy odwzajemnił/a uśmiech?
Zdarzyło mi się kilka razy, taka sytuacja, że nieśmiało spojrzałem na jakąś obcą osobą nadziewając się na jej wzrok, wtedy bardzo często te osoby obdarowywały mnie uśmiechem, ja w takich sytuacjach zawsze się peszę, :P ale jednak jest to miłe i staram się odwzajemnić ten uśmiech
-
Marmetal zadałeś pytanie:
"Czy czujesz czasem, że wszystko jest nie tak jak powinno być?"
Na które Canis odpowiedziała tak:
"Bardzo często. Ostatnio coraz częściej. Na domiar złego, coraz bardziej pogrążam się w myśleniu, że wszystkim naokoło wychodzi tylko na mnie los się uwziął".
Canis - mogę obiema łapami podpisać się pod Twoją wypowiedzią.
Staram się iść do przodu pomimo wielu burz, a czasem wręcz sztormów. I nie wiem czy to pech, czy tak jak mój Przyjaciel kiedyś powiedział: "Przyciągasz patologię jak magnes" (związki, znajomi - choć nie wszyscy).
Też się pod tym podpiszę, nie bez powodu w końcu zadałem takie pytanie ;). Czasem jest to poczucie, że wyczerpałem swój limit dobrego humoru i jakiegoś optymizmu, który prawie bezgranicznie miałem jako dziecko i za który tak bardzo wiele osób lubiło wokół mnie przebywać. Potem wszystko powoli zaczęło się walić doprowadzając mnie w stan kroczenia po cienkim lodzie, który nie wiadomo kiedy pęknie (chodzi też o zdrowie i upływający czas). Nieprzyjemna sprawa :).
Gdyby ktoś uśmiechnął się do Ciebie na ulicy, tak po prostu, nagle, bez powodu, uznałabyś/uznałbyś go za wariata czy odwzajemnił/a uśmiech?
Super pytanie, na które mam dość jasną odpowiedź: oczywiście że tak :). Bardzo rzadko to się zdarza, więc tym bardziej nieśmiało odwzajemniłbym uśmiech. Czasem taka z pozoru mało znacząca rzecz może sprawić przyjemność, nawet na chwilę.
-
Marmetal zadałeś pytanie:
"Czy czujesz czasem, że wszystko jest nie tak jak powinno być?"
Na które Canis odpowiedziała tak:
"Bardzo często. Ostatnio coraz częściej. Na domiar złego, coraz bardziej pogrążam się w myśleniu, że wszystkim naokoło wychodzi tylko na mnie los się uwziął".
Canis - mogę obiema łapami podpisać się pod Twoją wypowiedzią.
Staram się iść do przodu pomimo wielu burz, a czasem wręcz sztormów. I nie wiem czy to pech, czy tak jak mój Przyjaciel kiedyś powiedział: "Przyciągasz patologię jak magnes" (związki, znajomi - choć nie wszyscy).
xd no ja również się podpisuję zwłaszcza ostatnio :) jak już myślę że w końcu coś się naprawia to standardowo dostaję kopa i ciągły pech i niepowodzenie trwa dalej i dalej
Gdyby ktoś uśmiechnął się do Ciebie na ulicy, tak po prostu, nagle, bez powodu, uznałabyś/uznałbyś go za wariata czy odwzajemnił/a uśmiech?
sądzę że nieśmiało bym się uśmiechnęła (jeśli w ogole bym zauważyła xd bo albo jestem za bardzo pochłonięta muzyką albo nie zauważam ludzi xd) i z pewnością pmyślałabym czemu wariat jeden z drugą się do mnie uśmiechają! pomyślałaym sobie że są albo psychiczni albo do każdego się uśmiechają bo... lubią albo może zauważyli we mnie coś śmiesznego :facepalm: xd albo może mnie skądś znają :P
a ja... czasem też mi się zdarza uśmiechnąć do nieznajomych... bo jakoś nie umiem się powstrzymać jak widzę jakiś sympatycznych muzycznopodobnych ludzików którzy w jakiś sposób zaznaczają swoją przynależność do rocka/metalu :D
-
Ja to samo. Jak widzę kogoś, kto ewidentnie słucha tej samej muzyki to zdarza mi się uśmiechnąć.
Zdarza mi się też uśmiechać do samej siebie, jak włącza mi się w słuchawkach piosenka, z którą mam jakieś zabawne lub miłe wspomnienia albo nagle przypomina mi się coś z mojego życia, co napawa mnie dobrym humorem (takie flashbacki mam często :P ).
-
Tylko wiesz co Ci powiem Canis? Że miałem dokładnie to samo podejście. Jednak w moim przypadku (nie chcę mówić za innych bo nie wiem na jakich zasadach ludzie się przyjaźnią) było tak, że mam strasznie wyrozumiałych przyjaciół i oni to zaakceptowali :) Podczas gdy byłem w związku z nimi nadal łączyła mne przyjaźń, tyle, że kontakty były już ograniczone, ale nigdy nikt nie wypomniał mi, że zepchnąłem kogoś na dalszy plan. Cieszy mnie to, że mam w swoim otoczeniu takich ludzi.
-
bo jakoś nie umiem się powstrzymać jak widzę jakiś sympatycznych muzycznopodobnych ludzików którzy w jakiś sposób zaznaczają swoją przynależność do rocka/metalu :D
Tez się pod tym podpiszę. Ostatnio widziałam takich 3 ludków wyjętych żywcem z LA lat 80' i banana na dziobie nie mogłam opanować :lol: I podobnie jak Canis śmieję się sama do siebie gdy usłyszę swoją ukochaną piosenkę (zwłaszcza w miejscu gdzie teoretycznie jej nie puszczają)
-
no jakże się nie uśmiechnąć jak się takich widzi?
ach.. i owszem! też się cieszę i uśmiecham gdy słyszę jakiś utwór który raczej nie powinien być puszczany w danym miejscu :wub:
-
ostatnio myślałam, że padnę w sklepie, bo puszczali akurat Whole Lotta Love.
miny starszych pań, kiedy Robert 'dochodził' do środkowych partii piosenki - bezcenna :lol:
-
co do WLL (ach te starsze panie! :wub:) wyobrażacie sobie puścić gdzieś jeszcze Rocket Queen? albo o zgrozo My World? hahaha
-
My World to mnie samą drażni...
Ale Rocket Queen...przecież melodia ładna, a babcie nie są w angielskim biegłe :lol: (co do pewnych odgłosów zawsze mogą pomyśleć, że to nie z utworu, ewentualnie wymysł wyobraźni...)
-
Moi rodzice nie zwracają uwagi na RQ, więc może jeśli nie zna się zawartości to się zwyczajnie jej "nie słyszy"?
Tylko wiesz co Ci powiem Canis? Że miałem dokładnie to samo podejście. Jednak w moim przypadku (nie chcę mówić za innych bo nie wiem na jakich zasadach ludzie się przyjaźnią) było tak, że mam strasznie wyrozumiałych przyjaciół i oni to zaakceptowali :) Podczas gdy byłem w związku z nimi nadal łączyła mne przyjaźń, tyle, że kontakty były już ograniczone, ale nigdy nikt nie wypomniał mi, że zepchnąłem kogoś na dalszy plan. Cieszy mnie to, że mam w swoim otoczeniu takich ludzi.
Jasne, że moi też są wyrozumiali, ale nie chcę wyjść na hipokrytkę, która kilka razy przeprowadzała rozmowę w stylu: "Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś/znalazłaś, ale pamiętaj nie zapominaj o mnie, ja ciągle tu jestem", a później ich olała. Brzydzę się na myśl o tym, że mogłabym się złapać na hipokryzji.
-
Moi rodzice nie zwracają uwagi na RQ, więc może jeśli nie zna się zawartości to się zwyczajnie jej "nie słyszy"?
No to dziwne, bo ja jedną rzecz, którą z tego utworu zrozumiałem, był właśnie ten fragment ;)
-
Co do uśmiechania się:
czasem jak widzę "młodzież" (czyt. osoby młodsze niźli moja persona), w klimatach, np.: chłopaka z irokezem to pojawia się na mej paszczęce banan. Jeśli mijam się z taką osobą, a widzę iż patrzy się na wprost to posyłam "konspiracyjny" uśmiech.
-
Zacznę od pytania na które miałem odpowiadać, ale ktoś mnie uprzedził
Cover, który uważasz za lepszy niż oryginał?
"It hurts me too" w wersji Elmora Jamesa, pomimo, że bardzo sobie cenię i lubię słuchać oryginalnego wykonawce tego utworu czyli Tampe Reda
Umiesz gotować? Masz jakieś "danie popisowe"?
Umiem, jedynie ugotować rosół i kurczaka z ryżem w sosie po seczuańsku, tak więc popisowych dań nie ma
Jaki utwór masz obecnie ustawiony na dzwonek w telefonie?
Przekonwertowałem sobie na mp3 to http://www.youtube.com/watch?v=p6dAlDX7u30 (http://www.youtube.com/watch?v=p6dAlDX7u30) i ustawiłem jako dzwonek
Grasz w SongPopa? :D
a co to jest???
-
Korzystając z chwili czasu odpowiem na parę pytań ;) :P
nooo to co pełni funkcję budzika? (i jeśli to telefon to jakie nagranie)
Mam ustawione trzy budziki dla bezpieczeństwa bo lubię po pierwszym dzwonku jeszcze się w kołdrę owinąć : pierwsze budzi mnie SCOM, potem jest Dead Skin, a jako trzeci ostatecznie do porządku przywołuje mnie Attitude.
O której godzinie wstajesz w poszczególne dni tygodnia?
W weekendy tak 8 - 8:30, w tygodniu o 5:50
Jakich 3-ech utworów mógłbyś/mogłabyś słuchać do końca życia?
November Rain, Attitude, I'll be there for you ... i jeszcze sporo by się znalazło
Umiesz gotować? Masz jakieś "danie popisowe"?
Chyba mogę powiedzieć, że tak (jeszcze wszyscy żyją po mojej kuchni). Dań jako takich popisowych nie mam, ale lubię przeczesywać blogi kulinarne i eksperymentować z daniami, których nigdy nie robiłam :)
-
Dużo fajnych pytań zadajecie, odpowiem na te które nie wymagają dłuższych wyjaśnień albo zbyt głębokiego wchodzenia w życie osobiste.
Jaki utwór masz obecnie ustawiony na dzwonek w telefonie?
Przez lata to było All Nightmare Long Metalliki, od kilku miesięcy Cocaine Cowboys CRASHDÏET.
Jaki masz obecnie alarm (budzik) w tel?
Deus Culpa Ghost :).
Jakimi językami się posługujesz?
Uczyłem się niemieckiego, hiszpańskiego i łaciny ale wszystkiego zapomniałem, więc z ręką na sercu mogę powiedzieć: polski i angielski.
-
Jaki utwór masz obecnie ustawiony na dzwonek w telefonie?
Ostatnio wróciłam do "This is gonna hurt" Sixx: A.M., (z przyciętym trochę intro, żeby zaczynało się już od wejścia gitary :) )
-
Jesteś na coś uczulony/a?
tak na pyłki kwiatowe, najbardziej, dokuczliwe jest to w lipcu, chociaż w zeszłe wakacje tabletek chyba nie brałem i specjalnie tego nie odczuwałem
Ulubiony sok?
Również zimny Caprio Multiwitamina
Ulubiony sportowiec i dlaczego?
Ulubionym sportowcem jest ten, który już dawno jest na sportowej emeryturze... jak byłem w podstawówce to czasami żałowałem, że nie miałem szans zobaczyć jak gra Pele, albo orłów Górskiego w akcji na mistrzostwach świata w 74 roku i przeżywać tych emocji, ale tak jakbym nie zauważał, że w tamtym czasie aktywnie grał w kosza jeden ze sportowców wszech czasów, to był o tyle, dziwne, że w tamtym czasie bardzo interesowałem się NBA, a przecież pamiętam bardzo dobrze jak potrafił rzucać do kosza równo z końcową syreną przesądzając wielokrotnie o zwycięstwie "Byków", pamiętam te jego akcje jak w powietrzu omijał z piłką kilku zawodników i trafiał do kosza, dobitka Jordana po niecelnym rzucie Pippena, która bardzo mi utkwiła w pamięci jest dzisiaj w filmikach na youtubie oceniana jak jedna z najlepszych jego akcji ...a i bym zapomniał powiedzieć tym sportowcem jest Michael Jordan
http://www.youtube.com/watch?v=G67GuhqImj4 (http://www.youtube.com/watch?v=G67GuhqImj4)
http://www.youtube.com/watch?v=79MQ4_r7QZM (http://www.youtube.com/watch?v=79MQ4_r7QZM)
-
O tak, Michael Jordan. Pamiętam jak w podstawówce wszyscy chcieli być jak on! :D Miałam nawet bluzę z Chicago Bulls i numerem 23 :D
:o :o :o teraz mi się przypomniało, że mój kuzyn miał baseballówkę z logo Los Angeles Lakers... ech, gdybyśmy byli tego świadomi pewnie obrywalibyśmy od siebie nawzajem jeszcze bardziej :vampire: :lol:
-
Ja do tej pory mam granatową/niebieską koszulkę Lakersów z numerem 34 (O'Neal) :D odkąd pamiętam zawsze była na mnie za duża i w sumie teraz też prawie do kolan mi sięga :P
-
Jordan i O'Neal to były gwiazdy nawet w Polsce, a co dopiero tam, w Stanach :D
-
Ja mam z NBA 3 koszulki (znaczy z bazaru a nie oryginalne :P )
nr 55 - Jason Williams (Sacramento Kings)
nr 33 - Grant Hill (Detroit Pistons)
nr 1 - Tracy Mc Grady (Orlando Magic)
A teraz marzy mi się nr 7 Carmelo Anthony'ego z NY Knicks :) Szkoda, że nie mam wujka w Stanach.
-
Co do ulubionych sportowców:
Tomasz Majewski - ma ogromny dystans do siebie, do ludzi, oraz całego bagna które mamy w sporcie. Jest uparty ale w tym dobrym kierunku, błyskotliwy + świetnie poczucie humoru. Dla mnie osobiście jest wzorcem prawdziwego sportowca.
-
Podobno był niezłym "ziółkiem", przed narodzinami dziecka.
A co do pytania: Phelps, Bolt i uwaga, uwaga: Pistorius! Poruszyła mnie niesamowicie ta sprawa z morderstwem. Osoba, ktorą się inspirowałam i dawała pewną motywacje i chęć do życia nagle popełnia zbrodnie. Trudna sprawa
-
Ja mam z NBA 3 koszulki (znaczy z bazaru a nie oryginalne :P )
nr 55 - Jason Williams (Sacramento Kings)
nr 33 - Grant Hill (Detroit Pistons)
nr 1 - Tracy Mc Grady (Orlando Magic)
A teraz marzy mi się nr 7 Carmelo Anthony'ego z NY Knicks :) Szkoda, że nie mam wujka w Stanach.
Ja mam oryginalną championa, przyuważoną przez moją siostrę w sklepie sportowym :P . ale i tak najfajniejsze koszulki wtedy miało Houston Rockets (granatowa z logiem na koszulce), później Utah Jazz (niebieska z górami) i właśnie Detroit Pistons (chyba seledynowa) , tyle, że żadnej z tych drużyn nie kibicowałem :P mi się jeszcze marzyła wtedy koszulka Orlando z nr 1 (Hardaway) i właśnie czerwona Byków z nr 23 :)
-
Tomasz Majewski kiedyś był sąsiadem mojego kumpla i raz przycięliśmy go, jak jadł kebaba przed klatką schodową. Ktoś kto odżywia się tak niezdrowo nie może być wzorcem sportowca!
-
dopytywanie 'kochasz mnie?' nie jest najlepszym pomysłem ;)
Zgadzam się w 100 %. Jeśli komuś na nas zależy to w 99% przypadków potrafi to okazać. Jeśli ktoś mówi, a nie pokazuje - to bez sensu. Dla mnie zawsze dużo bardziej liczyło i liczy się to, jak ktoś się wobec mnie zachowuje, jak się do mnie odnosi. Jeśli jestem dla kogoś kimś szczególnym, to po prostu to czuję, bo widzę, jak mnie traktuje. Jeśli ktoś jest dla mnie kimś szczególnym - to myślę, że to wie, dzięki mojemu zachowaniu, chociaż... ;) Oczywiście mogę dodać do tego czasem kilka cieplejszych słów, ale słowa to dla mnie przyprawa. Lepiej nie przesadzać ;) Czasem nie wychodzi :P
Związek na odległość jest możliwy. Nie na stałe oczywiście, bo wiadomo, że gdy ludziom zależy na sobie to niekoniecznie na zasadzie, że jedno mieszka w Afryce, a drugie na Antarktydzie, tylko czymś naturalnym jest chęć połączenia się tak szybko, jak to możliwe.
Canis: Ty kochasz wolność ponad wszystko. Jeśli decydujesz, że spędzisz z kimś czas to znaczy, że ten ktoś naprawdę wiele dla Ciebie znaczy. Facet, który chciałby sprowadzić Twój świat do siebie i tylko siebie nie ma najmniejszych szans. Musi Cię akceptować, kochać i cenić taką jaką jesteś, z Twoimi zaletami i wadami, bo inaczej straci. Nie dasz się zamknąć w złotej klatce, to akurat jasne.
Jeśli ktoś tego nie rozumie = nie rozumie Ciebie.
Dobra, już się nie wcinam, tak mi się po prostu przypomniało, że od dłuższego czasu chciałem się paroma myślami podzielić i fajnie, że miałem możliwość.
Ciągnąc temat - wierzysz w powodzenie "miłości na odległość"?
Tak, bo jeżeli miłość na odległość by nie przetrwała to by znaczyło, że to tak naprawdę nigdy nie była miłość (przynajmniej z jednej strony)
+1
-
Canis: Ty kochasz wolność ponad wszystko. Jeśli decydujesz, że spędzisz z kimś czas to znaczy, że ten ktoś naprawdę wiele dla Ciebie znaczy. Facet, który chciałby sprowadzić Twój świat do siebie i tylko siebie nie ma najmniejszych szans. Musi Cię akceptować, kochać i cenić taką jaką jesteś, z Twoimi zaletami i wadami, bo inaczej straci. Nie dasz się zamknąć w złotej klatce, to akurat jasne.
Jeśli ktoś tego nie rozumie = nie rozumie Ciebie.
Bo Ty mnie znasz jak zły szeląg :P
-
to prawda. Ale to jest jest brak kompromisu. A zwiazek to przecież jeden wielki kompromis. Moze po prostu niektórzy nie są stworzeni do życia w duecie
-
A zwiazek to przecież jeden wielki kompromis. Moze po prostu niektórzy nie są stworzeni do życia w duecie
Coś w tym jest, czasem bardzo mocno to odczuwam względem siebie. Tak jakby coś mnie zatrzymywało a z drugiej strony odciągało od większego dostępu do siebie dla kogoś innego. To chyba jest tak, że niektórzy się bardziej do tego nadają, a inni nie. Z różnych względów i niezliczonej ilości powodów.
-
Czasami tylko mam wrażenie, że spoleczeństwo odbiera ludzi, którzy nie potrafią/nie chcą żyć w związku jako tych trochę gorszych. Ale może to tylko wrażenie...
Jaki był twój pierwszy koncert?
A wiecie co jest najśmieszniejsze? Że nie pamiętam! :o
-
Czasami tylko mam wrażenie, że spoleczeństwo odbiera ludzi, którzy nie potrafią/nie chcą żyć w związku jako tych trochę gorszych. Ale może to tylko wrażenie...
Czasem też odnoszę takie wrażenie, a niektórzy ludzie po prostu potrzebują na to więcej czasu albo nie bardzo się w tym odnajdują. Niekiedy nie jest to indywidualny wybór, a cechy osobowości które przed tym w jakiś sposób zatrzymują.
-
Jaki był twój pierwszy koncert?
A wiecie co jest najśmieszniejsze? Że nie pamiętam! :o
[/quote]
Taki pierwszy świadomy koncert to Kult, na który zabrała mnie mama ;) Miałam wtedy 11 lat. Później poszło z górki ;P
-
Czasami tylko mam wrażenie, że spoleczeństwo odbiera ludzi, którzy nie potrafią/nie chcą żyć w związku jako tych trochę gorszych. Ale może to tylko wrażenie...
Czasem też odnoszę takie wrażenie, a niektórzy ludzie po prostu potrzebują na to więcej czasu albo nie bardzo się w tym odnajdują. Niekiedy nie jest to indywidualny wybór, a cechy osobowości które przed tym w jakiś sposób zatrzymują.
Zresztą to się utarło przez wieki. Przecież "stara panna" była stracona dla świata, a "stary kawaler" - zwykły bawidamek i nieodpowiedzialny człowiek ;) teraz jeszcze do tego dochodzi: Czy on jest żonaty? Nie? To pewnie jest homoseksualistą.
-
^ Słuszna uwaga :). Do mnie akurat takie określenie starego kawalera jakie podałaś pasuje jak pięść do nosa, ale to jednak stereotyp który jakoś się przewija w świadomości ludzi, a który często jest błędny, w moim przypadku wręcz absurdalny.
-
Stereotypy zazwyczaj są absurdalne ;)
-
To określenie "stara panna"/"stary kawaler" obowiązuje?
-
Teraz się mówi ładnie - singiel/singielka :P
-
Ale to raczej funkcjonuje, że ktoś wybrał taki sposób życia. A "stara panna" to kojarzy mi sie z kobietą, którą żaden facet nie chciał :P
-
Jestem przekonany, że osoba, która miałaby taką sytuację, o której mówisz powiedziałaby o sobie, że jest singielką :)
-
Wiesz, taka kobieta czułaby sie bardzo odrzucona. Nie tlyko przez meżczyzn, ale i przez społeczeństwo. Myślę, że facet czułby się tak samo. Mało kto chce pokazać innym swoje słabość, może i porażki, wiec lepiej schować sie za bezpieczną deklaracja "jestem singlem".
Bo są "single" i "single" ;)
-
O to właśnie mi chodziło :)
-
A ja tam zawsze mówię o sobie, że jestem starym kawalerem :P nie lubię określenia singiel, które nie wiedzieć czemu kojarzy mi się z karierowiczem
-
O! to, to!
-
A nie prościej panna i kawaler?
-
Singiel to cholerne zapożyczenie z obcego języka, a przecież Polacy nie gęsi, o!
-
A nie prościej panna i kawaler?
Jak byłem młody to tak o sobie mówiłem ;)
-
No to jeszcze można: wolny/ wolna (nie mylić z niezbyt szybki/ szybka) ;)
-
Chciałabym kiedyś być przy sekcji ludzkich zwłok, bardzo.
Ja też. To pewnie wynika z tego, że nigdy nie zostanę patologiem lub balsamistą, chociaż bym chciała.
-
Masz jakąś "niezdrową" fascynację, np. fascynują Cię historie masowych morderstw, opisy sekcji zwłok, coś w tym stylu etc.?
Fascynacją bym może tego nie nazwała, ale od czasu do czasu łapie fazę na poczytanie o morderstwach/mordercach, kanibalach, jakiś dziwnych schorzeniach czy wadach genetycznych. Nie wiem czy to się do tego zalicza, ale bardzo lubię czytać o narkomanach, zwłaszcza pamiętniki, biografie (jak np. moje ulubiona książka tego typu - My dzieci z dworca ZOO... :))
-
Masz jakąś "niezdrową" fascynację, np. fascynują Cię historie masowych morderstw, opisy sekcji zwłok, coś w tym stylu etc.?
prawie wszystkie moje fascynacje są nieco 'niezdrowe' :lol:
a co do pytania, to owszem. uwielbiam czytać horrory, kryminały itp. może masowe morderstwa już nie, ale ciekawią mnie np powody samobójstw, analizowanie osobowości morderców, to, co ich popchnęło do przestępstwa. ogólnie jestem bardziej zainteresowana stroną psychologiczną, niż zdjęciami, ale nie wywołują one u mnie obrzydzenia. tak, nadawałabym się do prosektorium, ale oglądać zdjęcia, a pracować przy prawdziwym trupie, to dwie różne sytuacje, więc pewnie siadłaby mi psychika.
ta 'niezdrowość' przejawia się w tym, że jestem osobą wrażliwą na krzywdę, ale bardziej porusza mnie krzywda zwierząt niż ludzi. w wielu przypadkach ludzie po prostu zasłużyli na los, jaki ich spotkał. zwierzęta nie, są skazane na kaprysy ludzi. tak, więc podsumowując moją przydługą wypowiedź - mam 'niezdrowe' fascynację, ale nie przeradzają się one w obsesję
;)
-
Czytanie horrorów to niezdrowa fascynacja? :D To co dopiero ich pisanie? :lol: Hehe, co prawda czytam tylko Kinga, ale to chyba rzeczywiście bierze się z fascynacji - własnym strachem ;)
-
Czujesz różnię między coca-colą a pepsi?
Oczywiście pepsi jest słodsza niż coca-cola (tak jak 7up jest słodszy od sprite)
-
I o ile się nie mylę, pepsi zostawia niesmaczny osad na zębach :P
-
E to pewnie plotka rozsiewana przez firmę coca-cola company :P bo ja nigdy na to zwróciłem uwagi :lol: ....a faktycznie wolę pepsi :P
-
A ja wolę colę :P
-
Bo pepsi nigdy nie próbowałaś a gdyby nie ta plotka z nieprzyjemnym osadem to pewnie byś ją kiedyś spróbowała i zapewne polubiła bardziej niż coca-cole :lol:
-
Kiedyś, jak jeszcze piłam takie rzeczy, częściej sięgałam po pepsi, ale nie potrafię wytłumaczyć, jaką różnicę czułam :D. Jeszcze wcześniej wystarczało mi w sumie wszystko co jest czarne-słodkie-zimne-gazowane.
-
Bo pepsi nigdy nie próbowałaś a gdyby nie ta plotka z nieprzyjemnym osadem to pewnie byś ją kiedyś spróbowała i zapewne polubiła bardziej niż coca-cole :lol:
Piłam pepsi! Jestem specjalnym agentem koncernu coca coli do sprawdzania różnicy między cc a pepsi i rozsiewania wyssanych z palca informacji na temat konkurencyjnego koncernu...
No i właśnie się wygadałam i stracę robotę. Super.
:P
-
No, że ja Cię wcześniej nie przejrzałem :> i teraz przez Ciebie pepsi zbankrutuje :'( :P
-
Jako dziecko namiętnie czytywałam Kaczora Donalda :lol:
Aż się muszę wypowiedzieć. Jako dzieciak uwielbiałem Kaczora Donalda i nadal zdarza mi się do niego zajrzeć :D W czasach podstawówki bez problemu rozpoznawałem rysownika po pierwszym kadrze komiksu, zresztą tych najbardziej charakterystycznych rozpoznałbym pewnie i dzisiaj. A już prawdziwym mistrzem rysunku i scenariusza był (a może nadal rysuje?) Don Rosa - jego "Życie i czasy Sknerusa McKwacza" i wydawane później kolejne części sagi McKwaczów (tu szczególnie wydany ładnych parę lat po "Życiu i czasach..." komiks zatytułowany "List z domu"), poza tym, że bawiły, to potrafiły mnie wzruszyć tak, jak do dziś nie dał rady żaden film ani żadna książka :)
-
Pozostając w klimatach dzieciństwa - jakie gazety jako dziecko / wczesny nastolatek kupowałeś?
Ja zaczynałam swoją przygodę z prasą od Misia i Płomyczka dla maluchów, później był Płomyk i Świerszczyk ;) dla ciut starszych dzieciątek, no i wreszcie mój ulubiony Świat młodych - takie propagandowe pisemko dla młodzieży ukazujące sie trzy razy w tygodniu. W tym samym czasie prenumerowałam mnóstwo innych czasopism tylko ze względu na zamieszczane w nich plakaty :facepalm:. Przychodzą mi do głowy takie tytuły: Dziennik Ludowy, Sztandar Młodych, Wybrzeże, Panorama, Zarzewie, Zielony Sztandar :D. Tego było znacznie więcej, więc wyobraźcie sobie jakie tanie były wtedy gazety, bo moja mama krezusem żadnym nie była. Na Popcorn i Bravo też się jeszcze załapałam, chociaż już byłam bardzo późną nastolatką, ale kupowałam, bo w każdym numerze było coś o GN'R :)
-
myślałam, że będę bardziej ogarniać życiowo...
To samo myslałam o sobie
-
Zapomniałam:) Też w bardzo, bardzo wczesnym dzieciństwie czytywałam Świerszczyka i Misia się też zdarzało:)Prenumerowałam jeszcze Dinozaury i składałam świecący w ciemności model Tyranozaura :lol: Ile z tego radochy było :lol: Miałam jeszcze dużo gazetek do nauki angielskiego. Nie pamiętam tytułu, jedynie tylko to,ze na dole strony był alfabet fonetyczny (strasznie żałuję, że się ich pozbyłam).
Do komiksów jeszcze wracając: co prawda Kaczory Donaldy oddałam do biblioteki dla dzieci, ale do tej pory przetrzymuję Garfielda i czytam od czasu do czasu na poprawę nastroju :lol:
A korzystając z okazji to podpiszę się pod wypowiedź Canis: Ja też... ;)
-
c) zdecydowaną większość wydarzeń z mojego życia kojarzę z Legią. Np. patrzę na półkę z książkami i przypominam sobie, że tę właśnie książkę kupiłem tego i tego dnia. Pamiętam, bo np. Legia wygrała w ten sam dzień z Widzewem 3:1
Ja mam tak samo, tzn. kojarzę jakieś wydarzenie z innym wydarzeniem, najcześciej oba są błahe, ale nie zawsze wiążą się z moimi pasjami. Do drobnostek mam naprawdę dobrą pamięć. Ta "umiejętność" pomagała mi na studiach.
-
Co do różnicy pomiędzy Coca~Colą a Pepsi - tak, czuję ino przestało mi jedno jak i drugie smakować, tak samo jak masa różnego rodzaju produktów (w sumie to i lepiej).
Z gazet - Popcorn, Bravo, Bravo Girl, Nasza Miss (chyba najlepsza gazeta), Detektyw (tak, wiem - tylko dla dorosłych), pisma dla krawców, oraz CD-ACTION.
-
Jeśli chodzi o gazety to najpierw były komiksy Kaczor Donald i Myszka, no ale przede wszystkim już troszkę później to były komiksy Wojownicze żółwie ninja, kupowałem też gazety Diablik i Supełek z pętelką. Natomiast świerszczyki zacząłem czytać trochę później ....chociaż też nie wiem czy to można było nazwać czytaniem ;)