Chyba jednak za granicą też może być podobnie, przypomniało mi się, że czytałem kiedyś o tym, że Syd Barrett, otrzymywał pieniądze za to, że jego utwory były puszczane w radiu, gdy on sam już nie był aktywnym muzykiem.
Ja jednak mam mieszane uczucia. Jeśli chodzi o radio to ok, tutaj faktycznie słuchacz ma możliwość kopiowania i nagrywania czyli w jakiś sposób udostępnienia się słuchaczom kopię danego utworu na własny użytek, ale jeśli chodzi o puszczanie muzyki w restauracjach, pubach to w moim odczuciu mamy do czynienia z absurdem bo to, że kupię sobie płytę CD jeszcze nie oznacza, że nie mogę tej płyty odtworzyć w obecności innej osoby i tak samo puszczając w restauracji muzykę nie daję jej do skopiowania komuś innemu, bo nagrania dokonanego dyktafonem, gdzie nie rzadko tle słychać stuki szklanek i paplaniny nie można traktować na równi z oryginalnym nagraniem, a nawet jeśli to czynu zabronionego nie dokonuje właściciel kawiarni tylko ten, kto ten dyktafon włącza. Idąc tą drogą zmierzamy do jeszcze większego absurdu, a mianowicie jak ktoś sobie kupi sobie płytę nie będzie mógł jej odtwarzać w towarzystwie drugiej osoby. Artysta zarobił na tym, że ktoś jego płytę kupił, więc po co drugi raz płacić za to samo.
Zresztą na to wszystko to ja mam dużo lepsze rozwiązanie, każdy artysta na świecie wydający płyty w jakikolwiek sposób (i to nie ważne czy w bardziej, czy w mniej oficjalny sposób), powinien na tyle płyty albo na okładce umieścić zapis (w jeżyku angielskim i ojczystym) czy zezwala na puszczanie jego muzyki w miejscach publicznych, brak takiego zapisu oznacza, że zezwala. Zezwalając nie pobiera za to żadnego wynagrodzenia ...i jestem ciekawy ilu artystów wtedy faktycznie zabroni puszczania swojej muzyki w miejscach publicznych.