Zqyx dobre pytanie bo większość społeczeństwa myśli, że w ekstraklasie wchodzi się na mecz przez dziurę w płocie z torbą maczet pod pachą.
Ja napiszę jak to wygląda na "najbardziej niebezpiecznym stadionie w Polsce", czyli na Legii. Żeby kupić bilet trzeba posiadać kartę kibica z chipem magnetycznym, przy wyrobieniu której (tylko i wyłącznie w siedzibie klubu) wypełnia się formularz, na miejscu robią Ci zdjęcie. Podajesz m.in. PESEL i sprawdzają Cię z bazą danych zakazów klubowych i sądowych (czyli ogólnopolską bazą danych kibiców z zakazami). Podejrzewam, że każdy nowy zakaz o którym wie klub (a wie na pewno bo dostaje bazę od policji) powoduje, że z automatu karta takiego osobnika jest blokowana. Nie ma biletów papierowych, bilet (ewentualnie karnet) jest ładowany na kartę chipową automatycznie poprzez system komputerowy. Wchodząc na stadion przykłada się kartę do czytnika, który otwiera bramkę lub ją blokuje jeśli ktoś ma np. zakaz. Za bramką czeka pierwszy ochroniarz, który porównuje zdjęcie na karcie z kibicem, który wchodzi na mecz. Potem kolejny ochroniarz przeszukuje od stóp do głów, sprawdza koszulkę i szalik czy nie ma zakazanych symboli (czepiają się o byle gówno), przeszukuje plecak, torebkę itp. Część osób idzie na alkomat. W sektorze gości kazali kibicom przyjezdnym wyrzucać kanapki i zdejmować buty pod kątem szukania rac. Na samym stadionie jest ok. 100 obrotowych kamer w jakości HD. Jak widać wnieść cokolwiek niezgodnego z prawem jest prawie niemożliwe. A nawet jak się komuś uda to tyle kamer bez problemu pomaga zidentyfikować sprawcę wykroczenia. Kibice Lecha określili w zeszłej rundzie nasz stadion jako Guantanamo i mają rację. Moim zdaniem środki bezpieczeństwa są przesadzone. Człowiek czuje się jak w jakimś Big Brotherze, obserwowany z każdej strony, wszędzie tylko nakazy i zakazy. Mi się tęskni za starym stadionem i spontanicznymi reakcjami trybun.