Ano właśnie. Edukuje się, albo i nie, o seksie, jest nawoływanie do edukacji seksualnej, ale do odpowiedzialnego traktowania drugiego człowieka, do tego, by szanować czyjeś nie - zwłaszcza, gdy ta osoba wiele dla nas znaczy - już nie. Bo i po co, skoro seks jest znacznie łatwiejszy, gdy nie ma więzi, gdy chodzi jedynie o zaspokojenie pierwotnych potrzeb? Jeśli ja jest na pierwszym miejscu nie ma mowy o bliskości. Mówi się o edukacji seksualnej, a tymczasem wychowuje pokolenia, które nauczone są głównie tego, żeby brać i to już, teraz, natychmiast, bo przecież kolega, czy koleżanka mają już "to" za sobą, więc ja też muszę, bo inaczej jestem dziwny. A gdzie miejsce na bliskość, poznanie kogoś, na fascynację drugim człowiekiem nie ze względu na to jak wygląda, tylko kim jest? Po co... to przeżytek...