No dobra Panie Mafi. Jak każesz to masz
2014 na plus:+ córa. Jest fajnie, jest dobrze, jest zajebiście. Jestem tatusiem, jestem jedyny dla tej małej. A ona przez ostatnie kilka miesięcy bardziej woli słowo "tata" od "mama".
Totalny rozpierdziel w domu, bo ja sam z nią jestem to raczej mało innych rzeczy jestem w stanie zrobić, od ganiania jej po pokoju, wożenia w wózku dla lalek i dawania chlebka z szynką. Co zrobić, sama słodycz. Uważam, że z facetem jest inaczej niż z babami w stosunku do miłości rodzicielskiej. Kobieta jak poczuje kogoś pod sercem – to od razu kocha swojego bobasa. Facet potrzebuje chwili, żeby się przekonać, że jednak dziecko to coś więcej niż pieluchy, wydatki i wizja starości z wnukami… :]
+ bardzo fajny koncert Metallicy, dobry koncert Aerosmith i ZA***STY Linkin Park oraz nieoczekiwane Blues Brothers Band. Miało być więcej, było ile było, więc nie narzekam.
+ widać potencjał w możliwości zarabiania na zdjęciach, problem to dotarcie do potencjalnych klientów. Ale powoli do przodu…
+ pierwszy wyjazd z cyklu, który zapoczątkowałem, a który chciałbym kultywować do końca swych dni. Męski wyjazd. Byliśmy w Zakopcu, weszliśmy na Rysy, same stare i brzydkie ryje wokoło. Chcę co roku. Bez oczekiwań co do warunków, bez zaplanowanej trasy i zaplanowanego śniadania, z whiskaczem na wieczór.
+ nowe i fajne auto, które w ciągu pierwszego półrocza użytkowania nie rozpadło się na elementy pierwsze. Szczęście czy naprawdę trafił mi się dobry egzemplarz
? We’ll see…. Puk puk… (pukam w niemalowane).
+ wciągnąłem córę w plecaku i żonę przy boku na dwie górki w mojej niedalekiej okolicy, czyli na Ślężę i Chełmiec. To wstyd, że dopiero w tym wieku, ale lepiej późno niż później…
+ większe wypłaty w pracy, a najważniejsze jest przy tym to, że były takie tylko dzięki mojej własnej pracy.
2014 na minus:- nie ma z nami już mojego Dziadka
- zdechły nasze dwa rodzinne psy, mój terier Borys i labradorka mojej żony Luna. I nagle nie ma kogo drapać za uchem...
- spędziłem ponad trzy tygodnie w szpitalu, gdzie lekarze nie wiedzieli co mi jest. Dziwny czas, trochę jak z innego świata. Trzy tygodnie niepewności, trochę strachu, że już nigdy nie będę słyszał na lewe ucho, kilka mocnych wkurwień i parę dni beznadziei. Generalnie ostatnie dwa miesiące roku do pracy nie chodziłem. Do tego też mogę zaliczyć coś, co nazwałem najgorszym dniem w życiu: dwie wizyty na szpitalnym oddziale ratunkowym, niewyobrażalny ból pleców, porażenie nerwu twarzowego i częściowa głuchota. Ale spoko, żyję i mam się dobrze
Aktualnie….
- nie pobiegałem – bo i czasu nie było.
Plany na 2015:+ powiększać rodzinę… ale może poród to już w ’16 niech będzie
+ męski wyjazd
+ częstsze akcje typu paintball, gokarty itp.
+ ogarnąć kilka zleceń foto
+ przynajmniej raz w tygodniu jakaś aktywność fizyczna
+ „nie-wiadomo-co-o-tym-myśleć” sytuacja powoduje że nadchodzi czas, w którym trzeba się będzie z tego zacząć wycofywać.
+ nową konsolę sobie sprawić (pod warunkiem, że będzie w co pograć).
+ być dobrym mężem swojej dobrej żony :]
…a reszta się zobaczy :]
Cya next year!