Kwestia ofiar gwałtów jest do przedyskutowania.
A kwestia płodów (tak, płodów, nie dzieci, bo one nigdy nie będą dziećmi, tylko roślinami bez swiadomości)? A kwestia ciąż, które stanowią zagrożenie nie tylko dla zdrowia, ale czasami nawet dla życia matki?
Ja jestem absolutnie ZA aborcją, uważam, że nikt - a zwłaszcza debatujący nad tym w sejmie faceci i kobety w wieku "poprodukcyjnym" - nie ma prawa decydować za setki kobiet, które muszą byc naprawdę zdesperowane, żeby zdecydowac się na taki krok... Mam dziecko i wiem, czym jest ciąża i macierzyństwo, jakie emocje przeżywa kobieta widząc na USG takiego małego kosmitę, który zamieszkał w jej brzuchu i nie wyobrażam sobie, co muszą przeżywać kobiety, w jak trudnej sytuacji muszą się znajdować, żeby swiadomie i z premedytacją chcieć uśmiercić własne dziecko
Nie rozumiem tego, nie pojmuję, ale nie potępiam, bo "tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono". Mnie życie - jak na razie, bo nigdy nic nie wiadomo - oszczędziło takiego dylematu, ale nie mam pojęcia, jak zachowałabym się zmuszona do podjęcia tak potwornie trudnej decyzji. Powiem tak: to, że coś jest legalne i dostępne, nie oznacza, że muszę z tego korzystać - ale lubię mieć prawo wyboru, bo nigdy nic nie wiadomo...