Gunsów odkryłam (troszkę pond) rok temu, więc jestem wolna od argumentu "15 lat czekania". Można powiedzieć, że u mnie wciąż trwa faza zaczarowania i zafascynowania AFD ^^. Nie byłam również osłuchana z przeciekami. Nawet jeśli któryś ruszyłam to raz czy dwa.
Pierwsze odsłuchanie płyty: och! to jest... coś innego. Na Iluzji mogły by się niektóre piosenki znaleźć, ale na Apetycie żadnej z nich bym nie widziała.
Zdecydowanie jak dla mnie nie jest to album na jeden raz. Za każdym razem coś innego wpada w pamięć i ucho.
Pierwsze odtwarzanie: Chinese Democracy, Better, Sorry.
Za kolejnym razem There Was A time i wprost zakochałam się w This I Love.
Zaraz potem: Madagascar (wprost czuję ciary gdy w środkowej części są te wstawki tekstów ^^), Prostitute, Catcher In The Rye.
Jestem zdecydowanie na co co do If The World. Po prostu odrzuca mnie od tego kawałka. Nie jestem również entuzjastką Shackler's Revenge. Nie mogę się do niego przekonać teraz i nie mogłam wcześniej, kiedy go usłyszałam po wyjściu gry (Rock Band? bodajże).
Na minus zaliczam również te 'ooo-aaa' w Scraped. Uciąć ten wstęp i kawałek 10/10 ^^.
W pewnym momencie przyłapałam się na zastanawianiu jak niektóre z utworów brzmiały by bez tych wszystkich kombinacji, aranżacji, pianinek i wstawek elektronicznych. Czy nie lepiej by było im w bardziej surowej wersji.
I to jest dla mnie największy mankament tej płyty : momentami przekombinowanie.
Czy to jest Guns N' Roses czy to nie jest Guns N' Roses: Axl to jednak Axl, więc 8/10 ^^.