No cóż przesłuchałem już chyba "Chińszczyznę" wystarczającą ilość razy, żeby coś napisać.
Pierwsze wrażenie było takie, że płyta "kopie tyłek"
, potem niestety było tylko gorzej
. Zacznijmy od plusów. Album jest dopracowany w każdym szczególe, mam wrażenie, że żaden dźwięk nie jest przypadkowy, wszystko jest zaplanowane i przemyślane. To, że jest tylu wykonawców i producentów świadczy o tym, że Axl pomyślał o wszystkim, poza ... Hmm, poza jednym, a mianowicie swoim wokalem
. Piski w "Scraped", czy pojedyncze fragmenty innych utworów (np. intro "Better") psują obraz całkiem dobrej płyty.
Dobrej, bo nie wybitnej. Nie spodziewałem się, że nawiążą do czasów "Apetite" bo to już nie jest ta młodzieńcza energia, tylko dojrzali artyści. Jest na płycie kilka perełek typu "TWAT", "Sorry" i "This I Love". Poziom trzymają też znane od dawna "Chinese Democracy", "Better", "Street Of Dreams", "I.R.S." oraz "Madagascar".
Średnie utwory to dla mnie spokojne "Catcher ..." i "Prostitute". Natomiast nieporozumieniem jest dla mnie "Scraped" (gejowskie "Oooh" na początku) , "If The World" (czysty pop + jakieś "hiszpańskie" gitary), "Beduini" - zdecydowanie trzy najsłabsze numery na "Chińszczyźnie". NIe mam przekonania do "Shackler's Revenge" - fajny głos Axla, ale za dużo elektroniki i znów te "oooh" przez cały utwór.
Tak się zastanawiałem, czy nie można było wydać albumu z 10-11 piosenkami, wtedy moja recenzja byłaby bardziej pozytywna. Ktoś tu narzekał na orkiestrowe wstawki, dla mnie są OK - pokazują podniosły charakter ballad na płycie
. I to nie orkiestra troszkę mnie zawiodła a "Rudzielec" niestety
Czego mi jeszcze brakuje? ENERGII !!!!! Poza "Better" nie ma tych jak ja to nazywam "wymiataczy koncertowych
(biorąc pod uwagę, że Stonesi na "A Bigger Bang" mają prawie same takie, poza 2-3 spokojnymi utworami). Płyta GN'R jest raczej spokojna, rzekłbym nawet melancholijna. Ja jestem ciekawy jak się sprawdzą nowe utwory w wersji "live", sczególnie czekam na "TWAT".
Moja ogólna ocena to 8/10, bo nie można zarzucić "Chińszczyźnie", że to zły album - chyba najlepszy i najbardziej dopracowany rockowy krążek w 2008 roku. Czekam z niecierpliwością na kolejną płytę i chce w końcu usłyszeć "The General"