No dobrze, z dziesięć przesłuchań za mną...
Pomiędzy odsłuchiwałem losowo kawałki z AFD i UYI...
I co? Wszelkie porównania nie mają sensu, chyba, ze mówimy o samym wokalu.
I tutaj uważam- jako fan- że Rudy dał radę. To album nie dla wszystkich. Ja dorastałem słucchając GNR, byłem więc przyzwyczajony do głosu i darcia Axla. Mimo to, momentami, te wysokie tony rzeczywiście są trudne do słuchania, jakieś zbyt ambitne, powiedziałbym dla koneserów. Odnosiłem wrażenie, jakby czasami chciał pokazać, zupełnie niepotrzebnie, wybitne mozliwości, skale, jakiś patetycznyi rozmach. Zdecydowanie nie dla każdego. Dziś w Dzienniku jest świetny artykuł o GNR, warto przeczytać kim był Axl i jak sie zmienił przez ten czas. Czytając to i słuchając CHD, stwierdzam, że Axl to już nie ten zbuntowany rocker, kojarzy mi się bardziej z jakimś odseparowanym od świata geniuszem, który siedzi gdzieś przy pianinie w samotności i pisze swoje, niezrozumiałe dla mas, Utwory (nie piosenki). Te Utwory docenią wyrobieni słuchacze. Czy ja to czuję? Powiem tak, ta płyta jest coraz lepsza z każdym odsłuchaniem. Mi bardzo brakuje tego brudnego, garażowego grania. Akcenty przeniesione zostały w bardziej spokojne rejony, chocby takie Prostitute, świetny kawałek, ale już zupełnie nie jak starzy GNR, jak dla mnie nieprzypadkowo ostatni kawałek, końcówka to dla mnie sygnał, że cdn. Stylistyka, której oczekiwałem, zamknęła sie właściwie w pierwszych trzech kawałkach. One kopią i szkoda, że cała płyta nie jest taka. Później ten nastrój wraca gdzieś dopiero przy końcówce Scraped. Pozytywnie zaskoczył mnie Rhiad, moze dlatego, że nie słuchałem leaków tego kawałka. Sorry jest genialne, wspaniały tekst i to, moim zdaniem, powinny być tego rodzaju "ballady" na płycie z takim niskim wokalem, to się nie może nie podobać. I jest do zaspiewania na trasie, a mam wątpliwości czy np. koncertowo w wersji z płyty da radę z TIL. Płyta nierówna, Axl żongluje różnymi pomysłami, może to kwestia kolejności piosenek. Po pierwszych trzech, które robią świetne wrażenie, dobrym wyborem jest Streets of Dreams, ale ITW jeśli w ogóle powinno sie znaleźć na płycie jako, powiedzmy, ciekawostka w zakresie róznorodności, to na pewno nie w tym miejscu i nie po balladzie. TWAT bardzo dobre z minusem, mi czegoś brakuje w gitarach w drugiej części (swoją drogą Axl również udziela sie tu na gitarze:) CiTR- takie trochę popowe? Podobałoby sie bardziej , gdyby takich kawałków było 3/14, a nie z osiem. Czegoś brakuje. Wersja chyba z 2006 r. mi podobała się bardziej, ta jest przearanżowana. Scraped, Rhiad i Sorry to ciekawa część płyty i tu odżywam na nowo. Szkoda, że późniejnie jest od razu Madagascar, bo ten trwałby dalej. IRS nie pasuje mi tu, psuje nastrój, w ogóle jest nijaki, nie mam ochoty do niego wracać, dużo lepiej brzmiał na trasie. TIL wybitna, ale wątpię, czy będzie to hit w komercyjnych radiach (nie mówię, że nie na listach), to nie ten target, za trudne dla typowego słuchacza. Wątpie też, czy będzie grane regulartnie na koncertach (te przeciagnięcia są b. trudne). Prostitute- doskonałe na zakończenie. Płyta byłaby wybitna, gdyby trzymała sie konwencji 3 kawałki szybkie, jedna wolniejsza. Ponieważ szybkie są CHD, SR, B, S, RntB, tak więc po obiecującym początku ta płyta zwalnia i jest troche tak, jakw zakończeniu artykułu w Dzienniku, że jest bardziej dla 40 latków z niespłaconym kredytem hipotecznym, którzy siedzą w kapciach i popijają whisky słuchając, a nie dla buntowniczych, rozwalających wszystko, co spotkają na swej drodze młodziaków z lafayette w stanie indiana...
Atuty: dopracowanie muzyczne, aranże, różnorodne możliwości, że wreszcie jest...
Minusy: jak dla mnie akcenty za bardzo na spokojne kawałki, za dużo lala, nana, ay-o,a-y-o itd, czegoś brakuje CITR, M i coś z gitarami w TWAT (który, w ogóle jest świetnym kawałkiem, trudnym do zaśpiewania, spróbujcie sami:)
Ogólnie: 4+/6