Duff McKagan wystąpił niedawno w sklepie Easy Street Records w Seattle, gdzie promował swój solowy album, „Tenderness”.
Seattle to mój dom, powiedział muzyk przy okazji tego występu.
Miejsce, w którym mieszkam i w którym żyje moje „plemię”. Ilekroć ląduję na tutejszym lotnisku, myślę: „Jestem w domu”.
Jako basista Guns N’ Roses i Velvet Revolver Duff sprzedał miliony „głośnych” płyt.
Lecz jego aktualne usposobienie najlepiej oddaje tytuł ostatniego albumu – „Tenderness”.
W moim zamyśle to rodzaj konwersacji… Multiinstrumentalista i pisarz spędził sporo czasu, zbierając pomysły do swojej nowej książki.
Zacząłem pisać w trakcie trasy z Guns N’ Roses… Pewnego dnia zdał sobie sprawę, jak bardzo dotknęły go powstające w Stanach podziały.
Oglądałem telewizję, śledziłem wpisy na Twitterze… W końcu moja żona powiedziała: „Dość”. Duff skupił się więc na ludziach, którzy pomagają sobie wzajemnie, jednoczą się…
Jak on i jego koledzy z Guns N’ Roses.
Wspaniale było razem usiąść i obgadać wszystko jak dorośli ludzie. Ostatecznie planowana książka zmieniła się w muzykę.
Tak narodziła się płyta. Album niesie nadzieję i ma uzdrawiać.
Ameryka, którą znam, to kraj, w którym ludzie dbają o siebie nawzajem. I mimo że Duff ścisza głos…
…
z zewnątrz dochodzi wystarczająco dużo wrzasków… … to płynące z jego płyty przesłanie jest jasne i mocne.
[Przez ten album] próbuję coś zrobić. Źródło