Tommy Stinson jest bardzo zajętym człowiekiem.
Ostatni album Bash & Pop, „Anything Could Happen”, ukazał się w roku 2017 i obecnie trwają prace nad kolejnym. Poza tym Tommy jest zaangażowany w dwa inne projekty – pracuje nad płytą solową i gra z Cowboys in the Campfire.
Nie zarzuca też koncertowania. W tych dniach były basista Guns N’ Roses udzielił wywiadu NYS Music. Mówił w nim między innymi o swoich wspomnieniach związanych z pracą nad „Chinese Democracy” i o tym, jak postrzega Axla.
Poniżej tłumaczenie tychże fragmentów. - Kiedy grasz koncerty solowe, wykonujesz własny materiał, piosenki Bash & Pop, czy może również kawałki z repertuaru The Replacements? A jeżeli nie, to czy zauważasz, że fani tego oczekują? - Nie wykonuję piosenek The Replacements. Po prostu głupio byłoby wyjść na scenę i nagle zaśpiewać „Alex Chilton”. Nigdy tego nie śpiewałem. Grałem w tym numerze na gitarze basowej i miałem swój udział w jego komponowaniu. Tak, byłem częścią procesu twórczego. Jednak nie zamierzam tego śpiewać.
To samo dotyczy Guns N’ Roses. Jedyna piosenka, którą mógłbym zaśpiewać, zalicza się do tych, które w ostatnich latach wyciekły…
- [Swego czasu] wspominałeś o szybkim nagrywaniu płyt. Cóż, nagrywanie „Chinese Democracy” jest na antypodach tego pojęcia. Co ten projekt dla ciebie znaczył? Czy w ciągu tamtych lat miałeś czas na zajmowanie się własnym materiałem? - To był cholernie ważny projekt. Na tej płycie znalazło się wiele świetnych rzeczy i ogromną dumą napawa mnie to, że mogłem brać w tym udział. Nie chcę wdawać się teraz w szczegóły, ale pod żadnym pozorem nie możesz pomniejszać wysiłków, jakie włożyliśmy, żeby nagrać wielką płytę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednie wielkie albumy z dyskografii Guns N’ Roses. To była inna epoka. Nowy czas i nowe miejsce.
A Axl pod wieloma względami myśli przyszłościowo. Kiedy nagrywa płytę, zawsze wybiega dwadzieścia lat wprzód. Stawia na rozwój.
- W ten sposób myślą ludzie twórczy. Nie spoglądają wstecz, wolą patrzeć w przyszłość. - Otóż to! I wiesz co? To pod wieloma względami była dla mnie wielka sprawa. Powiem więcej, mam dla chłopaków ogromny szacunek. Dla wszystkich. Wielu z nich uważam za przyjaciół. Jedynym, którego nie znam zbyt dobrze, jest Slash. Tak, [granie w Guns N’ Roses] to była wielka sprawa. Nie żałuję niczego.
- Tęsknisz za tym? - Nie. Tęsknię za ludźmi, ale nie brakuje mi zobowiązań, koncertów i tak dalej. Siedziałem w tym przez prawie dwadzieścia lat i to odcisnęło na mnie swoje piętno.
- Kiedy w 2014 odchodziłeś z Guns N’ Roses, w twoim życiu sporo się działo. Miałeś wtedy małą córkę i zostałeś tatą na pełny etat. - Moja córka ma dzisiaj jedenaście lat. Nie miałem wtedy czasu na trasy koncertowe. Mój związek się rozpadał i musiałem zająć się dzieckiem. Nie mogłem sobie pozwolić na cztero- czy sześciotygodniowe pobyty poza domem, wyjazdy do Europy itd.
Niczego nie żałuję i jeśli mój krok wstecz w jakiś sposób ponownie zbliżył Duffa i Slasha do Axla, to uważam, że to jest wspaniałe. Ludzie ich kochają i tak powinno być. To wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia.
Źródło