Ron Thal był ostatnio gościem „Face Culture”.
Rozmowa zahaczyła o różne tematy, w tym o to, jak Bumblefoot trafił swego czasu do Guns N’ Roses.
„Był rok 2004”, powiedział gitarzysta. „Ja i Joe Satriani graliśmy w New Jersey. Zaprosił mnie na scenę, żeby razem wykonać pewien kawałek. Wkrótce potem ktoś zapytał go: ‘Gunsi właśnie szukają nowego gitarzysty. Poleciłbyś kogoś?’. A on polecił mnie.
Dwa lata później rozpoczęło się to, co przyniosło osiem lat koncertowania, płytę, DVD…”.
Thal mówił także o tym, co według niego przesądziło o wielkości Eddie’ego Van Halena.
„Jego dusza. Jego mózg. Jego ręce. Tu trzeba odpowiednich rąk, a tylko on takie posiadał. Brzmieniowo dokonał rzeczy, których nie dokonał nikt inny. Stał się inspiracją dla wielu ludzi”.
Czy to „Mean Street” (z 1981 roku) skłoniła Rona do sięgnięcia do gitarę?
„Nie. Sięgnąłem po gitarę, kiedy usłyszałem ‘Alive’ Kiss (1975). Ten album ukazał się, kiedy miałem pięć lat, i od tamtej pory chciałem grać w zespole, tworzyć muzykę, wywoływać w ludziach emocje, które ta płyta wywołała we mnie. Nigdy wcześniej w przeciągu mojego krótkiego życia nie czułem się tak… żywy.
Założyłem kapelę z myślą, że zostanę bębniarzem, ale okazało się, że mój brat też chce grać na bębnach… i na tym stanęło. Drugi wybór padł na gitarę basową.
Poszedłem do sklepu muzycznego z nadzieją, że nabędę instrument i zacznę pobierać lekcje, ale ponieważ byłem zaledwie sześcioletnim dzieciakiem, powiedzieli mi, że nie mają odpowiednio małej gitary basowej. Chociaż nie… to była bardziej myśl. Na głos powiedzieli tylko, że choć nie mają gitary basowej dla dzieci, to chętnie podejmą się nauki, po czym nakłamali mnie i mojej mamie, że jeśli chcę grać na gitarze basowej, to najpierw przez dwa lata muszę uczyć się gry na klasycznej gitarze. Sprzedali mi małą gitarę i tak zacząłem naukę, która miała trwać jeszcze wiele, wiele lat”.
Źródło