Ron „Bumblefoot” Thal udzielił niedawno wywiadu irlandzkiemu „Overdrive”.
Odpowiedział w nim między innymi na pytania dotyczące kondycji współczesnej muzyki rockowej.
„Technologia zmienia się”, oświadczył, „pojawiają się nowe style i one pochłaniają uwagę ludzi, którzy interesują się muzyką. Ci ludzie utożsamiają się z nowościami, odnajdują się w nich. Słyszy się teraz mnóstwo muzyki elektronicznej i myślę, że wielu młodych jej słucha. Jednak za każdym razem, kiedy wsiadam do taksówki, okazuje się, że kierowca około dwudziestki puszcza stare przeboje. Pytam go, dlaczego, a on odpowiada: ‘Dzisiejsza muzyka jest taka jednowymiarowa, a te piosenki mają swój styl’. Jeżeli więc ludzie chcą, żeby ich sztuka rzeczywiście była sztuką, muszą nadawać temu, co tworzą, styl i smak. I jeśli sądzisz, że muzyka umiera – a właściwie powinienem powiedzieć: ‘muzyka fizyczna’, bo żeby osiągnąć dobre brzmienie, trzeba fizycznie mieć w ręku instrument – to wybierz się do jakiejkolwiek szkoły muzycznej na świecie. Zobaczysz tam całe gromady dziesięciolatków, które grają, formują zespoły i piszą piosenki. I pomyślisz sobie: ‘K***a, wcale nie jest tak źle!’”.
„Czy dzisiaj inwestuje się w tego rodzaju muzykę?”, dodał Bumblefoot. „Nie do końca, i jest ku temu wiele powodów. Taka muzyka nie jest ostatnio w modzie, ale sądzę, że nigdy nie umrze. Muzyka ‘fizyczna’ nigdy nie umrze. Po rocku i metalu przyszedł czas na muzykę elektroniczną. Rock i metal to nadal szczytowe osiągnięcia współczesnej muzyki. Blues, country, jazz, rock and roll, rock klasyczny… wszystko to zmieniło się wraz z pojawieniem się elektroniki. Ale czy to znaczy, że rock umrze? Nie, dopóki ludzie będą grali na instrumentach i tworzyli muzykę, żeby w ten sposób wyrazić samych siebie”.
Ron został również zapytany o to, czy zaskoczyła go wieść o poważnych problemach finansowych legendarnej fabryki Gibsona.
„Podejrzewam, że to może być kwestia szeroko rozumianych zmian w… nie wiem, jak to powiedzieć… gospodarce. W tym, w czym ludzie obecnie gustują. Wszystko przypływa i odpływa, wznosi się i opada, znów się wznosi i znowu opada… Być może obecnie jesteśmy właśnie na etapie opadania. Wiesz… był taki czas, kiedy nikt nawet nie sięgnął po Les Paul. Te gitary po prostu nie były w modzie. Ale wystarczy, że postawi na nie jeden fantastyczny zespół – i odżyją”.
Ron Thal gra dzisiaj w zespole Sons of Apollo, którego członkami są również Mike Portnoy, Derek Sherinian, Billy Sheehan i Jeff Scott Soto.
Debiutancki album grupy, „Psychotic Symphony”, ukazał się w październiku ubiegłego roku nakładem InsideOut Music.
Zespół Sons Of Apollo zagra 18 sierpnia w Warszawie, w amfiteatrze w Parku Sowińskiego.Źródło