Autor Wątek: Fortus: Za co cenię Axla  (Przeczytany 1052 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline naileajordan

  • Garden Of Eden
  • ********
  • Wiadomości: 3518
  • Płeć: Kobieta
  • "So never mind the darkness"
  • Respect: +3614
Fortus: Za co cenię Axla
« dnia: Stycznia 13, 2021, 09:11:55 pm »
+1



Richard Fortus rozmawiał niedawno z Toddem Kernsem.
Mówił o swoich relacjach z Bucketheadem i Robinem, o przyjaźni z Frankiem, o powrocie Slasha i Duffa do zespołu oraz o tym, za co ceni Axla.


Jak zespół radził sobie z trzema gitarami?

Dzięki Bucketheadowi to naprawdę się sprawdzało. On wiedział, kiedy trzymać się z boku, a kiedy się włączyć.

Trochę jak muzyk jazzowy…

Istotnie. To zależy przede wszystkim od muzyka, który musi wyczuć, kiedy przestać.
To kwestia dynamiki, tego, żeby muzyka była także dialogiem, wyczuciem chwili.

Grasz w Guns N’ Roses od wielu lat. Za twojej „kadencji” przez zespół przewinął się DJ Ashba, Bumblefoot, zjawił się Frank… Dopiero niedawno dowiedziałem się, że ty i on poznaliście się wieki temu, jeszcze za czasów Love Spit Love!

Frank grał w kapeli o nazwie The Beautiful, która swego czasu otwierała koncerty mojego dawnego zespołu. Cieszyliśmy się na środkowym zachodzie dużą popularnością, a ponieważ oni byli akurat w trasie, to zagrali z nami parę koncertów. Tak poznałem Franka.
Pewnego razu wpadliśmy na siebie na St. Mark’s place. Powiedziałem mu, że go kojarzę, i tak zaczęliśmy się kumplować. Zapytałem, jak tam The Beautiful, a on na to, że właśnie się rozpadli. Wtedy rzuciłem, że akurat szukamy bębniarza… Od tamtej pory zaliczył ze mną sporo zespołów – Love Spit Love, The Psychedelic Furs, Honky Toast, PSSR… Z niejednego pieca jedliśmy razem chleb. Dlatego kiedy w roku 2006 Bryan Mantia żegnał się z Guns N’ Roses, powiedziałem: „Znam kogoś…”. 

Wygląda na to, że nieraz mawiałeś „Znam kogoś…”, a tym kimś zawsze był Frank. To musi być świetny gość. Slash często dzieli się ze mną nowinkami na temat filmów o superbohaterach i w takich sytuacjach zawsze dodaje coś w stylu: „Frank też jest w tym oblatany!”. 

Tak, uwielbia superbohaterów i cały ten świat. W przeciwieństwie do mnie…   

Z płytą „Chinese Democracy” wiąże się też DJ-a i Rona…

Ja uważam, że ta płyta to w większości dzieło Robina Fincka i Bucketa. Ron, i owszem, zagrał to i owo, a co się tyczy DJ-a, to nie sądzę, żeby w ogóle się na niej pojawił.

Fakt. To zabawne, ale kiedy puszczam sobie tę płytę i Bucket zaczyna grać, od razu wiem, że to on.

To znakomity muzyk, jego wkład jest bardzo wyczuwalny. Uwielbiałem z nim grać. Z Robinem również, to fenomenalny gitarzysta!

Wracając do wątku trzech gitar… Zawsze czułem, że rola, jaką odgrywałeś, była kluczowa. Wiadomo, ile w zespole zależy od basisty i bębniarza, ale potrzebny jest również gitarzysta, który to wszystko wyważy… Kimś takim był również Izzy…

Albo Malcolm Young.
Mnie takie miejsce w zespole w zupełności odpowiada. Zresztą jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że Slash pozwala mi rozwijać skrzydła. Ale tak, lubię tę rolę, lubię robić to, co robił Malcolm. 

Duff powiedział mi kiedyś, że jeszcze przed nagraniem „Appetite For Destruction” dużo ćwiczył ze Stevenem Adlerem. Często grali ze sobą, tylko oni dwaj…

Frank i Duff też spędzili na próbach sporo czasu. Tylko oni dwaj… Może wynika to stąd, że Duff grał kiedyś na bębnach i dokładnie wie, czego chce. 

Ciekawi mnie, jak to było po reunionie. Czy trudno było się zgrać? Slash często grywał z nami [Konspiratorami] materiał Gunsów. Jak wyglądały próby? 

Wszystko poszło jak najlepiej, bo on po prostu uwielbia grać.

Nigdy nie zapomnę, jak pewnego dnia wrócił do domu z RPA i od razu zapytał, czy nie mielibyśmy ochoty pograć. Umówiliśmy się na sobotę. Dopiero kiedy zerknąłem do kalendarza, dotarło do mnie, że przecież właśnie wrócił z trasy. To niesamowite, on gra właściwie bezustannie!   

To prawda. I właśnie za to kocham jego i Duffa – za ich etykę pracy.
Myślę, że to też kwestia wyrobienia w sobie pewnych nawyków, żeby nie trzeba było za dużo myśleć, kiedy jest się na scenie. Ja mam tak samo.

Żeby przygotować tak wielkie widowisko jak koncert Guns N’ Roses, potrzeba odpowiedniego sprzętu, ekranów itd. Czy posiłkujecie się nim także na próbach?

Owszem.

W Konspiratorach sprawa wygląda zupełnie inaczej. Po prostu wychodzimy i gramy rock and rolla. 

W naszym przypadku to nie byłoby możliwe. Chodzi o naszych ludzi – te próby są głównie dla nich.

A co dalej? Co z nową muzyką Guns N’ Roses?

W Gunsach wszystko jest owiane tajemnicą. To może wydawać się bardzo dziwne, ale pewne rzeczy po prostu nie są upubliczniane. Chłopaki wolą nastawienie w stylu: „Nie mówimy o tym. To się stanie, kiedy ma się stać”.

Mieszkasz w St. Louis. Myślę, że tutaj twoje życie wygląda zupełnie inaczej niż wyglądałoby, gdybyś utknął w Hollywood.

Wielu ludzi tam się wyprowadza, ponieważ tego wymaga życie we współczesnym świecie. Cieszę się, że nie muszę tego robić, bo nie chciałbym być osobą publiczną w tym znaczeniu.

Myślę, że bawienie się w to jest męczące, zwłaszcza dla faceta w pewnym wieku. Ja na przykład nie mam już na to ochoty. Ale też myślę, że jeżeli chodzi o muzykę, to fajnie jest budować relacje z ludźmi.

Axl zawsze taki był – skupiony tylko na muzyce. Nigdy nie znałem kogoś, nigdy nie pracowałem z kimś, kto byłby tak uczciwy jak ten gość. Dla niego liczy się muzyka. Sądzę, że to wspaniałe, i kocham to u niego.   

To wspaniałe i rzadkie.

Jak powiedziałem, nigdy nie spotkałem się z czymś takim u nikogo innego. A przynajmniej nie w takim stopniu.

W tym środowisku tak już jest, że choćbyś nie wiem jak bardzo kochał muzykę, w pewnym momencie to musi zamienić się w biznes. Tymczasem ludzie mojego pokroju nie chcą myśleć o tego rodzaju sprawach, chcą po prostu grać.

Przypominam sobie, że Axl powiedział mi kiedyś: „Nigdy nie robię niczego wyłącznie dla pieniędzy, bo ilekroć tak postępuję, coś idzie źle”. Pamiętam, jak powiedział to Docowi McGee, i pamiętam, że z uszu Doca zaczął wtedy buchać dym. Bo robienie czegoś nie dla pieniędzy zupełnie nie jest w jego stylu.







Źródło


"Robiłem to w najlepszej wierze, jak mówił jeden gentleman, który uśmiercił swą żonę, gdyż była z nim nieszczęśliwa."

Offline sunsetstrip

  • Scraped
  • **********
  • Wiadomości: 8664
  • 17000 postów
  • Respect: +4384
Odp: Fortus: Za co cenię Axla
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 14, 2021, 09:25:54 am »
+1
Dla Axla liczy sie sama muzyka, a nie wydawanie muzyki.
NAJBARDZIEJ KONTROWERSYJNY

"I once bought a homeless woman a slice of pizza who yelled at me she wanted soup."
Axl Rose


 

Finck o swoich początkach w GNR: "...gram obok Axla i nie jestem Slashem"

Zaczęty przez Śpiochu

Odpowiedzi: 20
Wyświetleń: 7444
Ostatnia wiadomość Lutego 03, 2017, 08:54:34 am
wysłana przez Śpiochu