Myles Kennedy był gościem Offstage With DWP.
Mówił tam między innymi o tym, jak się czuł, kiedy w 2012 roku Guns N’ Roses – pod nieobecność Axla – zostali wprowadzeni do Rock N’ Roll Hall of Fame.
Myles pojawił się wówczas na scenie ze Slashem, Duffem, Stevenem, Mattem i Gilbym.
„To był niezwykły splot okoliczności”, powiedział. „Tak naprawdę myślałem, że w pewnej chwili Axl jednak się pojawi”.
„Kiedy zjawiłem się tam dzień wcześniej, pomyślałem:
Dobra, jestem tutaj, ale kto wie, jak to się ostatecznie potoczy.
Nigdy nie zapomnę, jak stałem za kulisami, gdy oni odbierali nagrodę. Potem sięgnęli po instrumenty, a ja raz jeszcze zerknąłem na drzwi i powiedziałem sobie:
Chyba już czas, powinienem pójść na scenę”.
„Niewiele z tego pamiętam. To była trudna sytuacja, a ja nie chciałem zawieść chłopaków. Szczerze? Nie chciałem zawieść również fanów, którzy pragnęli usłyszeć tamte piosenki. Dlatego dałem z siebie tyle, ile mogłem”.
„Najbardziej utkwił mi w pamięci moment, kiedy spojrzałem na moją żonę. Ona wiedziała, pod jaką znalazłem się presją, i pamiętam, że kiedy kończyliśmy wykonywać ‘Paradise City’, spojrzałem na jej twarz, która zdawała się mówić:
Zrobiłeś to. Było dobrze”.
Źródło