Na łamach Ultimate Classic Rock
ukazał się wywiad z Brianem Mayem.
Muzyk poświęcił w nim sporo uwagi Guns N’ Roses, a także swoim relacjom z Axlem i Slashem.
Poniżej fragmenty na ten temat. Jak narodziła się współpraca ze Slashem? Nie pamiętam, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale mogę z radością powiedzieć, że pozostajemy w stałym kontakcie. Sądzę, że zbliżyliśmy się, kiedy swego czasu otwierałem koncerty Guns N’ Roses na całym świecie. To było fantastyczne doświadczenie, ponieważ grałem z ludźmi, których szanuję i którzy szanują mnie.
Axl uchodził za trudnego w pożyciu itd., a jednak w stosunku do mnie nieodmiennie zachowywał się wspaniale. Zawsze znalazł czas, żeby pogadać. Lubiłem zaglądać do jego garderoby, bo zawsze albo miał mi coś do powiedzenia, albo pytał o coś w związku z występem.
Z kolei Slash był wyluzowanym, równym gościem. Tak przynajmniej ja go postrzegam. To prawdziwy dżentelmen i, rzecz jasna, fantastyczny muzyk.
Bardzo dobrze wspominam jego występ z nami na „The Tonight Show”.
Tamtego wieczoru miał miejsce zabawny epizod. Slash nie rozstawał się z papierosem. Podczas prób jakiś człowiek podszedł do nas i z całą powagą powiedział: „Obawiam się, że tu nie można palić. Regulamin na to nie zezwala”. Slash przytaknął i zgasił papierosa. Ale kiedy nadeszła pora, kamery poszły w ruch i zaczął się program Jaya Leno, zjawił się z papierosem w ustach. Cały Slash, nie można odbierać mu papierosa. To nie znaczy, że chcę, żeby palił. Nienawidzę papierosów, bo one zabiły mojego tatę. Ale Slash to wolny duch. A tamtego wieczoru zagrał świetnie.
Koncert ku czci Mercury’ego na Wembley musiał być dla ciebie cudownym przeżyciem.Był niesamowity. To jeden z tych dni, które wspominasz i myślisz: „To chyba był sen”.
Mieć wokół siebie tylu cudownych ludzi… tego nie da się z niczym porównać. A wszyscy byli tam dla nas – Slash, Axl, Duff, Matt i inni, Extreme, Roger Daltrey, Robert Plant, Tony Iommi, David Bowie… To był niewiarygodny dzień. Uśmiech nie znikał nam z twarzy, bo wiedzieliśmy, że robimy to ze szlachetnych pobudek – po pierwsze, żeby uczcić Freddie’ego, a po drugie, żeby zrobić coś w sprawie AIDS, raz na zawsze zdjąć piętno z ludzi cierpiących na tę chorobę. Myślę, że sporo pod tym względem zdziałaliśmy – w Wielkiej Brytanii na pewno, a sądzę, że i w innych zakątkach świata.
Źródło