Przecież ja wiem o tym,że to było 15 lat temu i stojąc blisko sceny wcale mi tego nie brakowało.Natomiast ogladając fragmenty koncertu z odległości kilkunastu mertów jest to pierwsz rzecz,która rzuciła mi się w oczy.Poza tym ja mysląc o koncercie GN'R mam przed oczami ten z Warzawy i z Pragi sprzed kilkunastu lat i chyba zawsze będę je porównywać
Mnie nie było dane zobaczyć Gunsów na żywo w czasach największej świetności zespołu, w starym składzie... i może to dobrze
(chociaż kiedyś byłam z tego powodu bardzo nieszczęsliwa). Dlatego nie mam porównania i chyba wcale nie chcę go mieć. Stary skład i dawny Axl są bardzo ważną częścią mojej przeszłości...ale ja nie chcę żyć przeszłością
Nie chcę porównywać, marudzić, że stary Axl miał na koncertach niespożytą energię (a teraz nie biega przez cały koncert), nosił koszule w kratę (a teraz jest zbyt "wystylizowany"), na głowie bandankę (a teraz nie jest mu potrzebna, bo te "paskudne" czerwone dredy może sobie związać) i miał urodę "wiecznego chłopca" (a teraz hmmmm "ciut" się zmienił)... że Bumblefoot to nie Slash, że Beautiful Kryśki to nie Godfather, itp., itd. Przeszłość jest zamkniętym rozdziałem, a ja żyję tu i teraz
Dla mnie warszawski koncert GN'R był spełnieniem wieloletnich marzeń i - być może dlatego, że czekałam na na to wydarzenie tyle lat - nie potrafię być obiektywna
Mnie podobało się wszystko, do niczego nie jestem w stanie się przyczepić,na nic nie narzekam...no dobra, może trochę mi szkoda, że nie usłyszałam zagranego na żywo Ain't It Fun, kawałka, który nawet w największy upał wywołuje u mnie gęsią skórę
I tak, jak zdaję sobie sprawę, że nie jestem juz tą sama długowłosą nastolatką, co te 17 czy 15 lat temu, tak samo akceptuję to, że Axl i Gunsi też się zmienili