Ja nigdy nie napisałem że Contraband lub Libertad to jakaś straszna porażka....ale jak usłyszałem że powstaje Velvet Revolver w takim składzie, to nie mogłem się doczekać kiedy kupię tą pierwszą,do tego gdy zobaczyłem w telewizji "Slither".....to było to.Ale jak już kupiłem przesłuchałem całość płyty,to poza tą piosenką (dobre Fall To Pices)
czułem wielki niedosyt.Odniosłem wrazenie, że panowie w tej formie są już wypaleni,nie ma już spontaniczności,energii jak na płytach Gunsów,są tylko przeciętne kompozycje,schematy,brakowało mi poweru,wściekłości Axla.Takie niby rockowe pitu pitu,ale bez tej dawnej magii.To wkońcu muzycy chyba bardziej odpowiedzialni od Axla(on raczej pisał teksty,komponował ,nie grał za nich,nie on wymyśał np.solówki) jak brzmiało Guns N' Roses. Na Libertad już nie czekałem wogóle.Kupiłem ,"RAZ" posłuchałem i tyle,zero wzruszeń.
A gadanie że chcieli nagrać coś innego....przecież oni odkąd odeszli z Guns N' Roses muzycznie wcale się nie zmienili,oni nadal grają tylko rocka.To chyba nie możliwe że nagrywają świadomie gorsze rzeczy?Bo tak chcą?
Mi się wydaje że jak ktoś potrafi komponować to zawsze wyjdzie jakaś perełka.To tylko udowadnia że w Guns N' Roses najwabardziej twórczy był duet Axl/ Izzy.