Photo by Paul Bergen/Getty Images Więc gdzie zaczynamy z muzykiem, twórcą piosenek, producentem płyt i filmów (do tego wspaniałym gitarzystą) Slashem? Urodzony w Londynie jako Saul Hudson, przeniósł się do Los Angeles z rodziną gdzie zyskuje przydomek „Slash“, nadany mu przez przyjaciela rodziny: jako dziecko, wszędzie było go pełno i zawsze się spieszył!
Pasja Slasha do gitary narodziła się kiedy jeden z jego szkolnych nauczycieli zainspirował go by porzucić wszystkie inne hobby i poświęcić się instrumentowi. Po tym jak grał w kilku zespołach, razem z przyjacielem z dzieciństwa, Stevenem Adlerem, znaleźli się oboje w Guns N’Roses, grupie nazywanej „najniebezpieczniejszym zespołem na świecie“.
Po dekadach sukcesów z różnego rodzaju projektami, Slash powraca z drugim albumem solowym „Apocalyptic Love“. Mieliśmy szansę pogawędzić z legendą gitary o tym jak pisze piosenki, o nowej grupie muzyków, a nawet o wprowadzeniu GNR do RNRHOF.
ML: Pisanie tekstów, jest czymś co zwyczajowo zostawiasz innym, ale co odczuwasz przelewając myśli na kartkę?Slash: Potrafię to robić kiedy tego potrzebuję, lub jestem zmuszony - ale po prostu tego nie lubię. Napisałem prawdopodobnie 70% tekstów na swoją pierwszą solową płyte i około 30-40% na obecną. Wiesz, to nie jest coś co sprawia mi przyjemność. Ma to podłoże osobiste: nie lubię śpiewać, nie jestem ekspresyjny werbalnie, nie lubię przelewać na papier myśli lub tego co mam aktualnie w sercu. Uważam, że lepiej wyrażam siebie poprzez samą muzykę. Jestem również przekonany, że w większości przypadków wykonawcy, którzy są emocjonalni, znacznie bardziej przekonująco śpiewają swoje teksty. Zawsze więc uważałem że jeśli pracujesz z wokalistą, on znacznie lepiej wyrazi się za pomocą własnych tekstów.
ML: Masz rację, że teksty potrafią być bardzo indywidualnym doświadczeniem. Jeśli chodzi o pisanie piosenek, piszesz muzykę do już gotowych tekstów czy na odwrót?Slash: Z reguły na odwrót. Zwykle tworzę kawałek muzyki, do której wokalista dodaje tekst.
ML: Pracowałeś z wieloma ludźmi przez te lata. Jak Ci się pracuje z muzykami z tylu róznych „szufladek“?Slash: Gram z wieloma ludźmi, ale niekoniecznie zawsze coś piszemy razem. W wielu przypadkach, łatwo przychodzi mi załapanie czegoś „na ucho“ i improwizowanie do tego, czy dodanie kilku melodii. Jeśli chodzi o samo pisanie piosenek, to niełatwe zadanie. Frustrujące są okresy niemocy twórczej. Ale kiedy to następuje, staram się po prostu odejsć od samego „zadania“ pisania: staram się, żeby to nie wywoływało na mnie presji. Po prostu więcej gram, odsuwając się od tego obowiązku pisania, jammuje i sprawdzam co z tego wychodzi.
ML: Czy wg. Ciebie dojrzałeś muzycznie przez te lata? Slash: Wiesz, na pewno moja gra się polepszyła. Uważam się za twórce piosenek w tym sensie, że piszę muzykę, która staje się utworem, ale jestem bardziej kompozytorem wprawnym w łączeniu muzyki w całość. Myślę, że przez doświadcznie, jestem teraz bardziej cierpliwy, staram się nie narzucać niepotrzebnego pośpiechu. Dość szybko się rozpraszam, co i tak udało mi się poprawić: zawszę starałem się robić wszystko pospiesznie. Poprawiłem się również zwyczajnie jako gitarzysta, dużo lepiej idzie mi przekazywanie tego co mam w głowie, na gitarę.
ML: Odnośnie ery w GNR, jesteś wymieniony jako współtwórca niektórych z największych rockowych hitów wszechczasów. Czy jest coś co możesz opowiedzieć naszym fanom o procesie tworzenia muzyki i tekstów, które przekształciły się w tak znakomite utwory jak „Welcome to the jungle“, „Sweet Child O Mine“, „Paradise City“?Slash: Jeśli chodzi o teksty, to była głównie działka Axla. Zawsze uważałem go za świetnego tekściarza. Odnośnie tych trzech piosenek, mieliśmy już riffy, zebraliśmy się razem i po prostu wyskoczyliśmy z aranżem do nich. Axl być może miał, albo nie miał gotowych tekstów kiedy to robiliśmy. Myślę, że w przypadku „WTTJ“ mial już tekst.
ML: Więc na początku był po prostu riff?Slash: Tak, cóż, WTTJ zaczęło się jako riff, ale myślę że Axl miał już tekst w swojej głowie. Kiedy usłyszal riff, a reszta zespołu zaczęła składać piosenkę, słowa się znalazły. Tak to pamiętam. SCOM zaczęło się również jako riff, co do którego nie miałem żadnych oczekiwań. Izzy zaczął grać pod to akordy i nagle mieliśmy utwór.
Praktycznie wszystkie piosenki na AFD, poskładane zostały bardzo szybko, w przeciągu dosłownie godzin. Prawie same sie napisały. Paradise City było również dośc spontanicznie napisane. Pamiętam pisanie tego w vanie, wymyślanie akordów i refrenu, będac w drodze z San Fransisco do LA na koncert. To jedna z niewielu melodii, które napisałem w GNR dla wokalu, gdzie Axl pisał potem słowa. Axl czasem myśli nad słowami jeszcze dlugi czas po tym jak utwór ma już strukturę i tak samo jest w przypadku Mylesa na mojej ostatniej płycie. Zrobił melodie do muzyki i słowa pojawiły sie dopiero kiedy zaczynalismy nagrywać płytę.
ML: Porozmawiajmy o Twoim nowym albumie, „Apocalyptic Love“, która ujrzy światło dzienne 22 maja. Od poprzedniej płyty różni się tym, że nie ma tak pokaźnej listy występów gościnnych - dlaczego poszedłes w takim kierunku?Slash: Sprawa wygląda bardziej jak „dlaczego poszedłem w kierunku płyty z tak pomieszanym składem“. Z tym zespołem wszystko wygląda podobnie do tego co robiłem przez całą karierę, ale sam pomysł składu był czymś co chciałem zrealizować. Potrzebowałem odciąć się nieco od sytuacji z VR. Właśnie zwolniliśmy Scotta, to było długie 5 lat i musiałem od tego uciec. Zawsze miałem ten pomysł, żeby iluś ludzi zagrało na mojej płycie, zamiast mnie grającego na płytach wszystkich innych. Jest pewne poczucie samotności, kiedy grasz na płycie kogoś innego i oni potem po prostu odchodzą. Płyta jest zrobiona i wiessz - po prostu się odłączasz od tego.
Chciałem zrobić na którym utwory wykonywaliby goście, głównie wokaliści oczywiście. Ale podczas procesu tworzenia poznałem Mylesa Kennedy’ego i zaśpiewał dwa wspaniałe utwory na płycie. Nigdy wcześniej go nie poznałem, a jego pojawienie się na albumie to po prostu przypadek. Mieliśmy kilka utworów, nie wiedzieliśmy kto miałby je zaśpiewać, nie znałem nikgo kto pasowałby do tych dwóch kawałków. Juz wcześniej dużo o nim słyszalem więc skontaktowałem się z nim, wysłałem demowki, a on napisał słowa, wokale i to mnie po prostu rozwaliło. To zdecydowanie naturalny, wrodzony talent. Nagraliśmy więc te dwa utwory i zapytaliśmy czu nie chciałby pojechać z nami w trasę promującą, poskładaliśmy zespół z Brentem Fritzem, Toddem i Mylesem - zaczęliśmy koncertować. Ten zespół po prostu kopał dupy!
ML: Wydaje się, że dobrze sie ze soba dogadujecie. Wiem, że Myles pisał teksty tak jak wspominałeś. Jakie wątki, motywy trafiły na album?Slash: „Apocalyptic Love“, utwór tytułowy był w zamierzeniu żartobliwym pomysłem, iż jeśli miałoby nastąpić jakieś apokaliptyczne wydarzenie, co chciałbyś wtedy robić? (smiech) Wyglądało to jak taka romantyczna, gorąca przerwa w 5 ostatnich minutach na ziemii - o to własnie nam chodziło. Jest kilka piosenek, które nie są oparte na tym co działo się w życiu Mylesa, ale reszta płyty inspirowana jest pewnym szalonym okresem jego egzystncji kilka lat temu. Zawarte jest to w praktycznie każdej piosence, oprócz kilku które są dość przypadkowe. Nie jest to może „motyw“, ale wiem o czym Myles tam opowiada.
ML: Wygląda na to że jeste w świetnym miejscu, z tym zespołem. Muzycznie rzecz ujmując, to dobry okres w Twoim życiu?Slash: Tak, pod kazdym względem jest super. To pierwsza plyta gdzie mogłem zagrać swoje partie na zywo razem z zespołem i je nagrac. Chciałem zrobić to już od AFD. Zawsze było to trudne ze względu na nakładanie się dźwięków i próby słyszenia siebie samego przez dźwięki wzmacniaczy. W końcu zbudowaliśmy pomieszczenie w studiu gdzie mogłem uzyć minotorów by słyszeć wszystko , ale sam byłem wyizolowany więc inne mikrofony tego nie wyłapywały. Nienawidzę słuchawek, ponieważ czuję że moje granie jest wtedy upośledzone. Zawsze nagrywałem swoje partie jeszcze raz, w pomieszczeniu kontrolnym, wiec jest to bardzo energetyczny album.
ML: Powiedz nam jakie masz odczucia co do wprowadzenia Guns N’Roses do RNRHOF. Slash: Wszyscy mnie o to pytają, a ja nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Jestem zaszczycony, dużo słyszałem na temat RNRHOF, raz nawet byłem tam zaangażowany (przyp. tłum. - wprowadzenie Van Halen) i jest fajnie, ale w tym konkretnym momencie niewiele mnie to interesuje. Albo dlatego, że od wydania tego albumu minęło tak dużo czasu, albo dlatego że między mną a Axlem jest niechęć, która sprawia, że całe wydarzenie nie jest tak ekscytujące jak powinno. Nie gramy, więc po prostu zbieramy się by odebrać „nagrodę“, ale zawsze jest takie odczucie: „kto tak naprawdę nalezy do RNRHOF?“. Więc jest to zaszczyt co do którego mam mieszane uczucia.
ML: Spodziewać się czego po VR?Slash: Nie w tym momencie, nadal szukamy odpowiedniego wokalisty.
ML: Jaki jest Twój ulubiony tekst?Slash: Jestem wielkim fanem Pete’a Townsenda/ Rogera Watersa, jak również Joni Mitchell i Jima Morrisona. „Won’t get fooled again“ (The Who) to jeden z moich ulubionych tekstów.
ML: Ulubiony gitarzysta?Slash: Jest ich wielu, ponieważ każdy z nich jest inny, tak jak tekściarze. Zawsze okreslalem Jeffa Becka jako jednego z moich faworytów ponieważ w mojej opinii nadal jest jednym z najbardziej innowacyjnych gitarzystów. W tym wieku, dla mnie jest nadal na szczycie. Jest też więcej, od Billy’ego Gibbonsa, Joe Walsch’a, Joe Perry’ego, Jimmy’ego Page’a, Keitha Richardsa i Micka Taylora. Wszyscy oni naprawdę zdefiniowali muzyczne osobowości i mieli na mnie wielki wpływ. Bez nich nie byłoby mnie tutaj.
źródło:
http://www.metrolyrics.com/blog/2012/04/12/interview-slash-talks-songwriting-new-album-and-fave-collaborators/