Masz prawo nie zgadzać się ze mną, ale podrzucę Ci kiedyś wyniki badań naukowców na ten temat
Oczywiście potem też masz prawo się nie zgadzać, bo co naukowiec, to opinia
Pewne wydarzenia zostają w nas na zawsze, z czasem bolą mniej... zapomnieć niektórych rzeczy się nie da, niezależnie od tego, co mówią naukowcy
,ale jednak sporo zapominamy i dotyczy to głównie tego, co bolało. To taki mechanizm ochronny organizmu. Zresztą w świetle pogodzenia się Duffa z Axlem nie wypada mu mówić, że to Axl jest przyczyną wszelkiego zła
No i na dobrą sprawę tak nigdy nie mówił, choć oczywiście jakieś tam zastrzeżenia do Rose'a miał. Z tym, że kropla drążyła skałę powoli, no i jak sam mówi miał nadzieję, że jego obecność w Gn'R poprawi relacje między Axlem i Slashem.
Może też Duff stwierdził, że weźmie część winy na siebie, czego sygnałem była np. piosenka Who's to blame. Bo owszem Axl opóźnia (ł)? koncerty, ale gdyby zebrali się w czterech i powiedzieli np. słuchaj Axel, wpienia nas to , to i to, to myślę, że na pewnym etapie problem można było rozwiązać. Ale jeśli w sytuacji konfliktowej siedzi się cicho jak mysz pod miotłą i udaje, że jest ok, a problemy nie znikają tylko narastają; a będą narastać, skoro druga strona czasem nie wie, że jest problem/ nie widzi go; to jakąś część odpowiedzialności za nierozwiązaną sytuację ponosi według mnie także strona, która siedziała cicho. A z biografii Slasha wynika, że chęć konfrontacji w zespole była niewielka. Może tylko Steven czasem się burzył na pewne zachowania jeszcze będąc w zespole, może Matt przez jakiś czas, ale potem uznali, że Axl jest jaki jest i trza próbować z tym żyć. Tyle, że na dłuższą metę się nie dało. I między innymi dlatego np. Izzy odczuwał ulgę odchodząc z Gunsów.
Czasem wystarczy pogadać. Bez pośredników, którzy może i dobrze życzą, ale nie zawsze wszystko wiedzą. Nie zawsze potrafią się wczuć w punkt widzenia kilku stron. Zwłaszcza, gdy są prawnikami, co zresztą naturalne
Co do menadżerów - z tego, co pamiętam dosyć szybko chcieli "wykolegować" Axla z zespołu, więc nie dziwi mnie ta armia prawników, która się wokół Gunsów pojawiała. Gdzie jest wielka kasa, tam trudno o prawdziwą przyjaźń, bo ważne są interesy finansowe. Zwłaszcza, gdy wpadnie się w nałóg i kasy brak, albo gdy ma się nieprzeciętne wymagania odnośnie koncertów