Fragment, w którym Axl porównuje Slasha do raka, niosącego za sobą spustoszenie w organizmie jakim było Guns N'Roses, świadczy o tym, że Rudy nadal utwierdzony jest w przekonaniu, że Gn'R to tylko on...I wiecie co? Myli się cholernie, a mnie po prostu ogarnia zniesmaczenie, kiedy czytam takie bzdury...Gdyby nie Slash, Gunsi nie osiągnęliby takiego sukcesu i to jest prawda objawiona !!!! (tak, wiem, ze być może przejaskrawiam, ale wystarczy sięgnąć do czasów trasy UYI, aby dojść do tak prozaicznych wniosków). Zresztą nie tylko Slash, ale cały stary skład przyczynił się do stworzenia "marki", jaką na dziś jest Guns N'Roses.
"I'm in no way trying to be offensive to anyone here, and I'm allowed to have my own feelings in regard to what inspires me, not someone else. Other than a one-off or something,
I don't really do songs because someone else likes them"
ta niezależność twórcza akurat zasługuje na uznanie, bo tak naprawdę muzyka rockowa to emocje, generowane przez przemyślenia, doświadczenie życiowe, osobowość artysty...co jak co, ale Axl zawsze był szczery w tym co robił i ChD, po adresem której cz. z nas zapewne kieruje sporo ostrych słów, jest Axlowa w niemalże każdym aspekcie

m.in. dlatego akceptuję ją w całości, pomijając fakt, że niektóre piosenki po prostu do mnie nie przemawiają...
zauważyliście co pisze o swoim profesjonaliźmie ?

zgodzę się, że zapewne media zasugerowały nam niejako, że ChD ma być najlepszy albumem w dziejach, jednak troszkę dziwne jest to nagłe odcinanie się od swej natury (mam tutaj na myśli Rose'a)