NighTrain Station Guns N' Roses

Slasha nie wszystkie. Pierwsza była spoko, bo np. mnogość wokalistów dodawała świeżości tej płycie. Są też na niej potencjalne przeboje jak na przykład Back from Cali albo Starlight. Różnorodność gwarantowana przez zróżnicowane towarzystwo przez co charakter był zmienny. To naprawdę dobra płyta. "Apocaliptic love" jest tak samo średnia jak ta ostatnia płyta. Obie nie przekonują mnie do odsłuchania co jakiś czas, ale robię to, bo może coś się tam odkryje. Jeżeli chodzi o Duff'a to "Belive in me" jest świetna i o niebo lepsza niż ChD (oczywiście w moim odczuciu). Snakepit jest miliardy razy lepsze od ChD i o to bym się mógł bić nawet z Pudzianem.

No i co? Ja mówię o całej płycie, a potencjalne przeboje są jednym z walorów. Aż mi się buzia uśmiecha na myśl, że myślałeś, że wyciągnięcie jednego zdania z całej mojej wypowiedzi i użycie go jako kontrargument wystarczy, aby mnie przekonać, że popełniłem błąd.

No i dlatego się nie zgodzimy, bo mamy zwyczajnie inny gust co do CHD i Snakepit, bo ja uważam, że Snakepit to najgorsza płyta jaką wydał Slash, nie wiele mi się tam podoba, klimat który mnie męczy.

Po prostu Snakepit jest dla mnie jakiś ciężki, nie bardzo wiem jak to nazwać, nie moje klimaty. Mało to melodyjne i takie darcie kota trochę. AC/DC też ma jedną taką płytę, nie pamiętam już którą ale zanim ją przesłuchałem to już łeb mnie bolał. 

Wolę Slasha w tych kolejnych płytach.

Co nie znaczy, że jak kiedyś będzie nowa płyta to może nam się podobać wszystkim.