Jestem świeżo po koncercie. Początkowa ekscytacja gdy widzisz byłego gitarzystę ulubionego zespołu, później głównie rozczarowanie. Nagłośnienie z dupy, coś strasznego nie wiem jak można było tak spartolić sprawę. Zespół zagrał poprawnie jednak nie widzę tu tej spójności, magii i perfekcji o której mówił cravęciak. Kolejny zawód to wokal Mylesa w nowy piosenkach super, ale gdy tylko usłyszałem piosenki Gunsów nie wiedziałem czy wyjść czy zostać i konać. Nawet Axl w słabej formie w Rybniku był 10 razy lepszy, ogólnie cały koncert był lepszy, lepiej z organizowany.
Jestem rozczarowany, czytając opinie fanów Slasha, sądziłem że koncert będzie jak bóstwo. Jednak było odwrotnie.