Axl zaczął wspominać miniony rok. Mówił o "marnotrawieniu czasu na te wszystkie próby zebrania się do kupy" - podając jako szczególnie ponury przykład ich paranoiczną podróż do Chicago poprzedniego lata.
"Zaczęliśmy się tam ostro kłócić. Ja wpierdalałem się do muzyki Slasha i Duffa. Nasz grafik pracy był tak wrednie ułożony, że w rezultacie przychodziliśmy o różnych porach. Kiedy ja się pojawiałem, jakoś od razu szło tak: Dobra, chłopaki, robimy to, robimy tamto, teraz, Slash, zagramy jeden z twoich kawałków, a Steven ma zrobić to... Wtedy oni orzekli, że jestem dyktatorem i całkowicie samolubnym kutasem".
Zwróćcie uwage na ten frangent o grafiku pracy. Czyli może jednak jest możliwe, że w rozwiązanie ''epickiego'' składu miały wpływ osoby trzecie.