A Gunsi niech sobie zrobią teraz trochę przerwy i dokończą te utwory nad którymi pracują od n lat już i wydadzą kolejną płytę. W końcu Silkworms samo się nie wyprodukuje
Silkworms może się wcale nie wyprodukować, bo ostatnio gadali o porzuceniu starego materiału i tworzeniu nowego
Ale to jest Guns n' Roses. Ich stać na wszystko. Nawet na koncert na weselu
Co do wspomnianego wcześniej sprzedawania się, nie sprzedawania się - różnica między Gn'R, a jakimkolwiek pracującym forumowiczem polega na tym, że forumowicz musi zarabiać i brać co dają, bo rynek pracy jest jaki jest, życie kosztuje. Powietrzem nie wyżyjemy. A Gunsi mają tak silną pozycję i przede wszystkim zarobek z trasy jest na tyle duży, że pewnie spokojnie mogliby sobie odpuścić takie granie do kotleta. Podejrzewam, że nikt z nas nie ma łańcucha z diamentami za 500 tysięcy dolarów/ euro
Oczywiście zaraz mnie ktoś zapyta, na ile jestem zaznajomiony ze stanem finansów Gunsów
Nie jestem, ale pewne rzeczy, jak np. teń łańcuch, czy co to tam było mówią same za siebie. Tak, czy inaczej zastanawiam się, czy Gunsi nie zbliżają się do The New Animals
, czy jak się nazywa ten dziwny twór, co to parę lat temu grał w Bytomiu, a od 40 lat nie wydał płyty
Mam szczerą nadzieję, że nie, że stać ich na więcej.
Aha i jeszcze jedno. Nie czepiam się tu gwiazd i gwiazdeczek, które robią to samo, bądź gorsze rzeczy, bo w tym momencie nie interesują. Niby czemu miałaby mnie interesować np. Rihanna? Interesuje mnie Gn'F'R. Gdzie się podział ich bunt? Gdzie się podziało ich fuck off wobec " białych kołnierzyków?" To, że podobne koncerty robi wiele gwiazd nie jest dla mnie żadnym argumentem. No i jest też drobna różnica między występem na suto zakrapianym występie dla milionera, a występem załóżmy dla królowej brytyjskiej, bo zdaje się, że i o tym ktoś wspominał w tym temacie. W każdym razie występ każdego jako weselnego muzyka oceniam i będę oceniał krytycznie.
To po prostu klasyczny skok na łatwą kasę.
Tyle ode mnie. Howgh.
Wiem, że mnie teraz część forumowiczów pojedzie za tego posta. I don' t give a fuck.