Jasne, że jest spora grupa ludzi, których nie obchodzi skład. Dotyczy to nawet fanów, czego świadkiem byłem przed koncertem w Warszawie, gdy wiele osób, nawet z NTS, dopiero w trakcie podróży na koncert orientowała się, kto jest w zespole, bądź zorientowała się o tym dopiero na koncercie.
Mieliśmy tu swego czasu dość aktywny temat o tym, co znaczy być fanem i definicje tego były bardzo różne. Dla części ludzi znanie składu nie było żadnym wyznacznikiem. Może wyznacznikiem powinna być znajomość piosenek? Niby tak, ale czy to znaczy, że jeśli ktoś zna niemal słowo w słowo materiał do CHD, a CHD nie zna to już fanem nie jest? A co z fanami, którzy znają CHD, znają AFD, UYI, a gdy włączysz im dowolną piosenkę ze Spaghetti ( no z wyjątkiem DOTF, SInce i może Ain't if fun) pytają co to jest? Są tacy. Nie są fanami? Oczywiście, że są.
Ilu fanów, tyle definicji, więc trudno wyrokować, ile osób zjawiłoby się na ewentualnym reunionie Gunsów, którego nigdy nie będzie.
Każdy z piątki z klasycznego składu, czy ze składów późniejszych ma swoich fanów. I ci fani + fani muzyki + oczywiście masa mniej lub bardziej przypadkowych ludzi - pojawiliby się na koncercie. Wystarczy spojrzeć na to, ilu ludzi ściągają, choćby w Polsce, koncerty grup typu Bon Jovi. Znam trzy kawałki na krzyż, ale przed koncertem jestem największym fanem, bo w zasadzie lubiłem ich od zawsze
I jestem bardziej tró niż fani, którzy słuchają ich od kołyski
Pozerstwo? Owszem, ale co zrobić
Dziś gra XY, więc wszyscy jedziemy na XY, jutro zagra X, wszyscy jesteśmy fanami X
To samo, w jakimś stopniu, dotyczy Gunsów. Lata świetności ten zespół ma już za sobą, ale pokolenie, które słuchało ich pod koniec lat 80-tych, na początku 90-tych ma sentyment do zespołu, nie da się ukryć, że oparty głównie na starych nagraniach i ten sentyment "wszczepia" swoim dzieciom. Dlatego myślę, że ewentualny reunion Gunsów, tak samo zresztą jak koncert, ściagnąłby ludzi w bardzo różnym wieku. Zagorzałych fanów, tych, którzy dopiero poznają zespół, ale też takich, co kiedyś, gdzieś usłyszeli w mediach Don't cry, czy Sweet child of mine i uznali, że warto pójść na koncert legendy.
W przypadku ewentualnego reunionu największy problem mieliby pewnie zagorzali krytycy niektórych byłych członków zespołu. No, ale cóż... Osobiście w reunion nie wierzę, ale zabawnie byłoby dożyć dnia, kiedy Axl ze Slashem się porozumieją
, choćby po to, żeby zobaczyć niektóre reakcje na forach
No, ale cóż - nie sądzę, że tego dożyjemy.