Lubię Slasha i lubię innych Gunsów i ex Gunsów,ale jak czytam po raz 100 te same głupoty o tym,jak to niby lubię Slasha i wrzucam każdemu innemu przy każdej okazji,to odechciewa się nie tylko odpisywać,ale i cokolwiek robić na tej stronie. Nie jest moją winą,że spora część newsów jest o Slash - po prostu chłop lepiej lub gorzej,ale jest obecny w mediach i tego nic nie zmieni. Nie mamy na to wpływu,tak samo jak nie mamy wpływu na działania żadnego innego ex Gunsa,czy Gunsa.
Możemy o nich czytać lub nie,komentować,lub nie. To cały nasz wybór.
Zdanie o wszelkiego rodzaju rankingach wyrażałem na forum wiele razy. Dla fanów może to i ważne,że Axl,Slash,Buckethead,czy Ashba znaleźli się w jakimś rankingu. Ale dla samych muzyków,dla wytwórni nie ma to chyba większego znaczenia. No bo co,kiedyś Slash w rankingu na najlepszego gitarzystę zajął któreś tam miejsce,więc był dobry,teraz jego kariera solowa została "zmieszana z błotem" i nagle jest zły?
Nie,Slash zostaje Slashem,tak jak Axl zostałby nadal Axlem.
To,w ilu aspektach popatrzymy na danego muzyka zależy od nas. I śledząc jego karierę możemy "wejść na pokład i popłynąć,albo w pewnym momencie zejść z tego pokładu"
Slash dokonał wielu dziwnych,niekorzystnych dla siebie wyborów muzycznych. Mógł więcej nagrać pod szyldem Snakepit,mógł nagrać coś jako Blues Ball,choć zbiór nawet genialnych coverów nadal pozostawałby zbiorem coverów. Wreszcie mógł w roku którymś tam nagrać pierwsza płytę sygnowaną własnym nazwiskiem i nagrywać je regularnie nie mając czasu na występy gościnne,z których część nie była mu nie tylko do niczego potrzebna,ale i w jakiś sposób godziła w jego rockowy wizerunek. Tyle,czy dla Slasha ten wizerunek jest tak ważny? Ale nie w sensie $$$ ,tylko - a niech se gadają,ja i tak zrobię swoje - rockn'roll.
Bo w życiu nie chodzi o to,żeby robić to,co ktoś karze,tylko o to,by robić to,na co ma się ochotę. I w moim przekonaniu to właśnie Slash robi solo. Nie muszę akceptować wszystkiego co robi,nie akceptuję wszystkiego,przyjmuję rzeczy takimi,jakimi są,jak mi się coś spodoba to słucham,nie,to nie. Jestem zdrowszy,niż gdybym miał wsłuchiwać się kilka razy dziennie w Black Eyed Peas ze Slashem po to,żeby utwierdzić się w przekonaniu,że mi się nie podoba. Biorę pod uwagę to,ze z czasem ( o zgrozo ! ) może zacząć
I co wtedy? Już nie będę prawdziwym rockowcem?
Na to sobie absolutnie nie mogę pozwolić. Muszę być tró,bardziej niż Slash.
Nigdy nie zagram z Rihanną !
Life's to short to be upset... - jak mówi wieszcz Ron