Nie wiem, może ja jestem jakiś niewrażliwy albo ślepy. Ale dla mnie cały ten występ chłopaków na RARHOF nie był ani "elektryzujący", ani "zachwycający". A już na pewno nie było w nim więcej energii niż w koncertach obecnego Guns N' Roses [i nie piszę tego z ujmą dla chłopaków]. Mam wrażenie, że sam fakt zebrania tych ludzi na jednej scenie (co też nie jest kurcze aż taką nowością, bo w różnych kombinacjach się ze sobą "stykali") sprawia, że ludzie zaczynają piszczeć z zachwytu.
Nie miałem i nie mam żadnych pretensji do nikogo, nie ekscytowałem się całą ceremonią (ba, byłem nawet przekonany że nie wystąpią razem w starym składzie). Nie zszokował mnie list Axla, nie zaskoczyła mnie wizyta Mylesa. Zagrali i fajnie. Chociaż nie ma we mnie większych emocji po tym występie.
Jest mi tylko przykro, że mnóstwo fanów dalej aż tak opluwa wszystkich ludzi, którzy przez te lata tworzyli Guns N' Roses, a także siebie nawzajem. Tymczasem GN'R to dla mnie wielki projekt, dzięki któremu mogę delektować się kawałem świetnej muzyki. Muzyki, która zmieniała się z płyty na płytę. Dzięki rotacjom w składzie poznałem świetnych gitarzystów (co sprawiło, że mogłem nacieszyć uszy ich działalnością w innych zespołach i innych projektach), miałem okazję być na dwóch wspaniałych koncertach (Warszawa 2006, Praga 2010).
Nie wiem, czym żyją ludzie, którzy mówią, że Axl to ******** bo się nie zjawił itp. Chyba złudzeniami. W mojej opinii wspólny występ całego składu z AFD pokazałby tylko, że Ci ludzie nie są w stanie już razem współpracować. Że nie ma już między nimi chemii, a w ich grze tylu emocji. Dlatego każdy z nich poszedł w swoją stronę, co ... i to muszę podkreślić ... zaowocowało Slash's Snakepit, Loaded, VR, czy solowymi koncertami i płytami Slasha! I to jest kawał dobrego grania! Grania, którego by nie było gdyby Ci ludzie zostali w Gunsach.
Trochę rozumiem Axla, bo gdyby zjawił się na tej gali zaraz zaroiłoby się (nawet na naszym forum) od krzykaczy mówiących tylko o reunionie. Reunionie, który nie byłby już produktywny muzycznie. Dlatego naprawdę podpisuję się pod słowami Axla. "(...) let sleeping dogs lie or lying dogs sleep or whatever. Time to move on."
Idźmy dalej, zobaczmy czym zaskoczy nas Pan Rose (jeśli w ogóle czymś, na co liczę). Zobaczmy czy Bąbel i DJ skomponują Nam coś fajnego. Poczekajmy na płytę Slasha. Miejmy nadzieję, że przyjedzie w końcu do Polski. Cieszmy się. Bo mogliśmy obserwować wspaniałych muzyków. Oglądajmy stare DVD z Tokio. Ale nie wyzywajmy ludzi z tego tylko powodu, że "nie przyszedł na galę, a ja uważam że tam trzeba było być. Bo byłby reunion i w ogóle 10 płyt rok po roku. I wielkie granie. A dlaczego? A no bo przecież to jest Guns N' Roses. To nic, że już w 1993 nie umieli ze sobą tworzyć. Teraz by umieli."
Peace, love, rock & roll.
Dawno tu nie pisałem. A nie wiem,czy kiedykolwiek napisałem coś tak długiego na tym forum