(https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/t1.0-9/10325624_868188573197987_6018528117542389699_n.jpg)
photo: Kat Benzova
O ile zespół The Dead Daisies może wydawać Ci się nowy, to jego członków prawdopodobnie znasz od dawna. Prowadzony przez wokalistę INXS Jona Stevensa zespół, ma w swoim składzie muzyków Guns N’ Roses (Richard Fortus, Dizzy Reed), Thin Lizzy (Marco Mendoza), Whitesnake (Brian Tichy) i Mink (David Lowy). W 2013r. wydali album „The Dead Daisies” i wzięli udział w Uproar Festival. Obecnie zespół skupia się na nowej muzyce, poczynając od nowego singla „Face I love”.
Loudwire miało okazję porozmawiać z gitarzystą, Richardem Fortusem m.in. o urokach The Dead Daisies, nadchodzącym albumie [informacja, dla tych, którzy mają w zwyczaju czepiać się „niejasności” i dopatrywać się tego, co po prostu chcieliby usłyszeć – chodzi o nowy album TDD, nie GNR, więc możecie przestać czytać, jeśli to był jedyny powód, dla którego zainteresowaliście się wywiadem – przyp. Emma] i planach koncertowych [to również dotyczy TDD, a nie GNR – przyp. Emma].
Richard, po pierwsze, gratulacje jeśli chodzi o album The Dead Daisies. Jest świetny, pokochałem go, gdy tylko usłyszałem po raz pierwszy!
Richard: Dzięki! Bardzo jestem z niego dumny i zadowolony. Dzięki, że go przesłuchałeś.
Przez lata miałeś okazję grać w różnych zespołach, ale The Dead Daisies wydaje się mieć najbardziej imponujący skład. W jaki sposób dołączyłeś do zespołu i w jaki sposób poznałeś jego brzmienie?
Richard: Zadzwonił do mnie Charley Drayton. Przysłał mi album, który stworzył David z Jonem i powiedział, że chcą założyć zespół, żeby to promować. Gdy Charley do mnie dzwoni, to w to wchodzę – głównie dlatego, że wiem, że czegoś się nauczę. Wiem, że wyjdę z tego jako lepszy muzyk. Bardzo mi się spodobał wokal Jona i wydawało się to być całkiem fajnym projektem.
Moje pierwsze skojarzenia z The Dead Daisies, to zespół rockowy, z nutką bluesa i jednocześnie dobrego uderzenia. Możesz powiedzieć w jakim stopniu miałeś wpływ na brzmienie tego zespołu?
Richard: To zdecydowanie retro. Chcieliśmy stworzyć klasyczny rock ‘n’ roll. Zdecydowanie największy wpływ miały na to zespoły, których słuchaliśmy dorastając, lata 70. i 80. Nie chcemy wyważać otwartych drzwi, ale łącząc te wszystkie style, wydaje mi się, że udało nam się stworzyć unikalne utwory, które w jakiś sposób brzmią znajomo.
Mimo, że członkowie zespołu to rockowy weterani, a ty grałeś już wcześniej z Dizzy’m, nie było gwarancji, że projekt wypali. Jednak słuchając płyty, widać, że wyszło. Cofnijmy się do początków tej grupy, możesz powiedzieć, kiedy wiedziałeś, że zespół zgrał się muzycznie – było to w studio czy grając na żywo?
Richard: O, chłopie, jak tylko usłyszałem głos Jona, to nie mogłem się doczekać pracy z nim! Z Dizzy’m już wcześniej pracowałem, podobnie jak z Marco. Wiedziałem, że wyjdzie z tego świetny materiał. Cały proces tworzenia i nagrywania był bardzo naturalny. Piosenki same przychodziły do głowy, gdy tylko się razem zbieraliśmy.
Macie nowy singiel „Face I love”. Widziałem nagranie z któregoś z koncertów i wydaje mi się, że to wyjątkowy utwór. Powiedz coś więcej o samej piosence, jak powstała i jakie to uczucie pokazać publice nowy singiel grając go na żywo.
Richard: Główny riff miałem od lat. Utwór powstał bardzo łatwo i szybko. Gdy zagraliśmy go pierwsze kilka razy na koncertach, wiedzieliśmy, że mamy zwycięzcę. Bardzo szybko dostawaliśmy odpowiedź od publiki. Trochę mi to przypomina kilka moich ulubionych zespołów – od AC/DC do the Faces, Humble Pie... wszystkie moje ulubione zespoły z lat 70.
Zauważyłem także, że zespół promuje singiel w szczególny sposób, angażując w to fanów i uruchamiając aplikację umożliwiającą fanom wrzucanie zdjęć. Możesz to przybliżyć?
Richard: To aplikacja Facebookowa. Wrzucasz zdjęcie „face I love”, które potem będzie tworzyć ogromną mozaikę w kształcie czaszki, jako logo Dead Daises, która z kolei pojawi się na okładce albumu, w teledysku i jako plakat w trasie.
Czy poza „Face I love” macie w planach jakąś nową muzykę? Wydaje mi się, że gdzieś widziałem informację o EP, ale może będzie też jakiś nowy album z tego?
Richard: EP wychodzi w przyszłym miesiącu z 4 utworami, a potem kończymy wokal na kolejne cztery. Te pojawią się jesienią. Myślę, że jak wydamy 3 EP, to zrobimy z nich paczkę, którą będziemy sprzedawać taniej. To świetne uczucie móc ciągle pracować nad czymś nowym i wydawać to tak szybko, jak się da.
The Dead Daisies dobrze wykorzystuje swoje znajomości, jeśli chodzi o koncertowanie. Od Uproar Festival rok temu, po granie z Aerosmith i ZZ Top – to świetny początek dla zespołu! Tego lata zobaczymy was w trasie ze świetnymi grupami – Bad Company i Lynyrd Skynyrd, a także KISS i Def Leppard. To zapewne świetne uczucie grać z takimi legendami.
Richard: Bad Company i Lynyrd Skynyrd będzie niesamowite. Nie mogę się doczekać grania z nimi. Oba zespoły miały na mnie ogromny wpływ. Widziałem Bad Company, gdy miałem 12 lat. Paul Rodgers zawsze był jednym z moich ulubionych wokalistów. Jestem też ogromnym fanem Free. Przyjaźnię się z chłopakami z Def Leppard i ich ekipą. Gdy byłem w Thin Lizzy, supportowaliśmy ich w Europie. To świetni faceci, dlatego tego też nie mogę się doczekać. Myślę, że wrócimy z tych tras z nową rzeszą fanów!
Po ponad roku koncertowania z The Dead Daisies, która piosenka jest twoją ulubioną do grania na żywo?
Richard: Uważam, że zarówno „Face I love” jak i „Your Karma”, oba z nowej EP, to świetne utwory do grania na żywo. Poza tym, „Washington” i „Lock n’ Load” z pierwszej płyty też dobrze brzmią.
W ostatnich latach „wyrobiłeś” sobie nazwisko, jako członek Guns N’ Roses. Możesz porównać i/lub skontrastować to, co GNR i The Dead Daises dały ci, jako muzykowi? Co jest najlepsze w obu tych zespołach?
Richard: Cóż, jestem w GNR już prawie 13 lat. Część moich najbliższych przyjaciół jest właśnie w tym zespole. Tworzenie z GNR jest zupełnie inne niż z TDD. Z GNR, Axl lubi zbierać różne fragmenty w całość. Zbiera różne rzeczy od różnych ludzi i w jakiś sposób montuje je tak, że pasują do siebie. Jest geniuszem w tej kwestii. W TDD piosenki w pewnym sensie same się piszą. Po prostu się pojawiają.
W Daisies mam więcej swobody. Głównie dlatego, że jest mniej ludzi w zespole, więc jest więcej przestrzeni muzycznej. Uwielbiam także, to, jak wszystko w GNR musi być idealne. Koncerty Gunsów są inne za każdym razem. Nigdy nie wiemy co zagramy, gdy wchodzimy na scenę. Mamy ogólny zarys, ale niektóre rzeczy się wciąż zmieniają. To fajne wyzwanie.
Na koniec, lato to głównie koncertowanie, ale czy jest coś, co chciałbyś dodać o TDD, o planach na przyszłość?
Richard: Mamy w planach koncertowanie z wielkimi zespołami w przyszłym roku. Zapewne będziemy dalej tworzyć i wydawać muzykę i wydaje się, że będziemy dalej zdobywać nowych fanów przy okazji kolejnych wydań. Praca z tymi chłopakami i patrzenie jak zespół się rozwija, to świetna zabawa. Każdy nowy fan jest dla nas zwycięstwem. Myślę, że to będzie dla nas ważny rok.
Richard, dziękuję za twój czas. Powodzenia z The Dead Daisies i Guns N’ Roses!
Richard: Dzięki za zainteresowanie. Do zobaczenia wkrótce!
źródło (http://loudwire.com/the-dead-daisies-richard-fortus-face-i-love-ep-summer-tour-plans-more/)