Eric Dover, który w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był członkiem Slash’s Snakepit, wystąpił w najnowszym odcinku audycji „Appetite For Distortion with Brando”.
Mówił tam o swoim najnowszym muzycznym projekcie, ale wypowiedział się także na tematy okołogunsowe.
Zapytany o to, czy gdyby pojawiła się taka możliwość, ponownie stanąłby na scenie ze Slashem, odparł:
„Cóż, jestem naprawdę otwartym człowiekiem – czy chodzi o Slasha, czy o któregokolwiek z muzyków, z którymi grywałem. Taka propozycja nigdy się jednak nie pojawiła”.
„Poza tym”, dodał, „Myles [Kennedy] jest świetnym wokalistą i tekściarzem”.
Czy Eric kiedykolwiek spotkał się z Axlem?
„Odpowiedź jest prosta: nigdy. Poznałem innych [Gunsów]. Dość dobrze znam Stevena Adlera, parę razy spotykałem się z Duffem, ale nigdy nie spotkałem Axla.”
Czy gdy zaczynał przygodę ze Slash’s Snakepit, Dover czuł presję związaną z „faktorem Axl”?
„Wiedziałem, na co się decyduję. Ale byłem wtedy młody, głodny sukcesu. Starałem się opędzać od pewnych myśli, bo gdybym tego nie robił, chyba bym oszalał. Wiem, że w tamtym czasie wytwórnia Geffena domagała się nowej płyty Guns N’ Roses… ale to były sprawy między Slashem i Axlem, i trzymałem się od nich z daleka”.
Zagadnięty o to, czy piosenki, które przedstawił mu Slash i które ostatecznie trafiły na płytę „It’s Five O’Clock Somewhere”, powstały z myślą o Guns N’ Roses, Dover odparł:
„Wiem tylko, że kiedy pojawiłem się na horyzoncie, muzyka była już nagrana. Nie mam pewności co do tego, czy Slash zagrał Axlowi ten materiał, ale jeśli tak, to nie sądzę, żeby się spodobał.”
Źródło