Slash został wczoraj uhonorowany gwiazdą na Hollywood Walk of Fame. Biorąc pod uwagę włączenie do Rock and Roll Hall Of Fame 3 miesiące temu, trzeba przyznać że był to dla niego całkiem niezły rok, dla wielu - swoiste zwieńczenie kariery. Ale Slash, który w tym miesiącu będzie obchodził 47 urodziny uważa, że jest dokładnie odwrotnie.
„Zdecydowanie czuję, że jestem na fali w tym momencie, świetnie się bawię, kocham to co robię i uwielbiam ludzi z którymi pracuje, jestem tym wszystkim bardzo podekscytowany“, powiedział Rolling Stone po ceremonii.
„Nie czułem sie tak od początków Gunsów“. Slash i jego aktualny zespół z Mylesem Kennedym na wokalu są bardzo zmotywowani i patrzą do przodu:
„Mamy trasę, która trwać będzie aż do przyszłego roku, zaczynamy pracę nad nową płytą“, mówi Slash. Skład zespołu będzie identyczny z tym, który nagrał Apocalyptic Love.
„Przypomina to nieco historię Kopciuszka, nie miałem pojęcia że będziemy to robić na poważnie, myślałem że to po prostu zespół zebrany ot tak, na poczekaniu. Od początku okazało się, że to praktycznie grupa, która kopała tyłki“. Swój entuzjazm miał korzenie w pierwszym solowym albumie gitarzysty, zatytułowanym „Slash“.
„Kiedy tylko wszedłem do studia by nagrać solową płytę, okazało się że to dla mnie bardzo energetyczne i pomagające ruszyć do przodu doświadczenie, naprawdę mam przyjemność z robienia tego“. Taka zmiana miała szczególnie pozytywny wydźwięk, zwłaszcza po teatrzyku z Velvet Revolver, który zdaniem Slasha nie wynikał tylko i wyłącznie z winy muzyków.
„Od środka zespołu nie było za bardzo presji, pochodziła ona z czynników zewnętrznych, takich jak management i w pewnym momencie ciężko było to wszystko kontrolować“. Szum jaki towarzyszył grupie od samego początku również nie pomagał.
„Kiedy składaliśmy ten zespół, pojawiło się to okropne słowo „supergrupa“. Nie przeszkadzało nam to, ale potem zaburzyło szereg różnych rzeczy i pojawiły się zgrzyty“. Na ceremonii pojawiły się natomiast wzmianki o wcześniejszym zespole Slasha, kiedy jego bliski przyjaciel Charlie Sheen zażartował z Axla Rose’a. Slash wie, że kiedy zapraszasz Sheena, cenzura idzie w kąt, ale to właśnie to gitarzysta podziwia w swoim kumplu.
„Charlie to prawdopodobnie jeden z najlepszych przykładów rock n rolla jakie znam, robi to co robi i w dupie ma co ktoś może mieć na ten temat do powiedzenia. Wali prosto z mostu, nie przejmuje się opiniami innych i za to go kocham“. Wśród tych którzy przemawiali na wydarzeniu, byli również znany producent Robert Evans i DJ Jim Ladd. Dla Slasha wiele znaczyło to, że powiedzieli kilka słów, ponieważ to ułatwiło mu kilka rzeczy.
„Myślę że wszyscy trzej dużo lepiej czują się przed mikrofonem, dla mnie publiczne wystąpienia to koszmar“. Na szczęście był w stanie odłożyć na bok swoje lęki i cieszyć się samym faktem umieszczenia swojej gwiazdy na Hollywood Boulevard, co mialo dla niego duże znaczenie.
„Kiedy zobaczyłem swój odcisk w cemencie, przez głowę przemknęło mi całe dzieciństwo które spędziłem tutaj, w tej okolicy, po prostu uderzyło mnie to w tej konkretnej chwili“. źródło:
http://www.rollingstone.com/music/news/slash-speaks-after-hollywood-walk-of-fame-dedication-20120711