Ja w Rybniku, w czasie "wielkiego oczekiwania" dostałam w oko butelką wody rzuconą przez ochronę w publikę (zanim wpadli na to, żeby rozlewać do kubeczków). Obyło się bez jakiś większych obrażeń, godzina bólu i mały siniak, ale nawet gdybym miała z tego powodu podbite oko, nie wpadłabym na to, żeby zrobić z tego powodu aferę. Wiadomo, że obrażenia nie byłyby współmierne do tego jak to się skończyło w Australii i nie była to "wina" zespołu, tylko ochrony, ale podejrzewam, że w tym przypadku, też bym uznała, że po prostu "miałam pecha". A mikrofon podpisany przez Axl'a bym przyjęła
Rozumiem, że fan jest rozgoryczony, że mógł zostać oślepiony przez światła, nie widział tego, ale mimo wszystko, nie miałabym na jego miejscu pretensji do Axla'a, a do własnego losu
To był pech, nic więcej. Fajnie, że promotor się odezwał, nieważne czy po to, żeby lepiej ewentualnie w sądzie potem wyglądać, czy na serio zespół się przejął - miły gest, że w ogóle się zainteresowali. Sam motyw rzucania mikrofonu w publikę jest dla mnie jak rytuał, który mówiąc szczerze mi się podoba. Gitarzyści rzucają kostki, perkusiści pałeczki, to czemu wokalista miałby nie rzucać mikrofonu? Wiem, że to waży, wiem, że jest niebezpieczne, ale powiedzmy sobie szczerze, ile było takich przypadków jak ten? Współczuję facetowi, że fajny koncert tak się dla niego skończył, ale to był po prostu przypadek, a nie zamierzone działanie. I też wydaje mi się, że ewentualne odszkodowanie w tym momencie powinien płacić organizator, a nie zespół czy sam Axl.