Będzie dłuższy post. Na początek dobre wieści, potem wyjaśnię fakty, bo do historii Micka Walla wkradły się nieścisłości, a potem zrobię off-topic z moimi poglądami.

Dobre wieści: chcieli 10 tysięcy, a już zebrali ponad 15, więc sprawa idzie w dobrym kierunku.
Fakty:
Mick Wall ma problemy finansowe i zdrowotne, ale z artykuły wynika że mieszka w UK i jest Brytyjczykiem stąd:
- Leczenie na NHS (ich NFZ) jest darmowe.
- Mick nie ma stałej pracy (freelancer), ani oszczędności. Na koncie ma 70 funtów, a nie dolarów (wiem, czepiam się).
- Zbankrutowali nie przez rachunki za leczenie, ale przez to że i jego partnerka mieli problemy ze zdrowiem i nie mogli wtedy pracować. Nie mieli jak opłacić mieszkania, którego koszty poszły w górę niebotycznie. Tak jak i koszty życia.
- Składka była potrzebna, bo zaraz będą eksmitowani, a gmina oferuje im mieszkanie socjalne (co nie znaczy, że darmowe). Uproszczając nieco sprawę: aby je dostać muszą uregulować zaległy czynsz z bieżącego mieszkania. Na wynajem prywatny nie mają szans, gdyż są bankrutami i nie mają na półroczny depozyt.
- W tłumaczeniu pojawiła się informacja o braku ubezpieczania, ale w tekście źródłowym tego nie ma. Jest brak "pension", czyli emerytury.
Tego ostatniego do końca nie rozumiem, bo albo autorowi albo chodzi, że nie ma prywatnej emerytury (2-3 filar), albo że jeszcze nie przeszedł na państwową pomimo że już mógłby. Pełna państwowa emerytura to £230.25 tygodniowo, więc szału nie ma. No i składki trzeba mieć odłożone, inaczej dostaje się tylko część. Ale z drugiej strony można iść na emeryturę i dalej pracować, nikt tego nie zabrania. Toteż nie wiem. Przez tyle lat Mick musiał jakieś składki płacić, a obecnie wystarcza mieć tylko 10 lat, by dostać cokolwiek.
Ogólnie z jednej strony bardzo im współczuję. Dwójka ludzi aktywnych zawodowo po 60 zbankrutowała. Potknęli się o to co każdemu może się przytrafić, czyli problemy zdrowotne. To wystarczyło by w dobie kryzysu mieszkaniowego i kryzysu kosztów życia upaść i nie móc samemu wstać.
Z drugiej zaś, to opowieść na przestrogę. Z rock'n'rolla się nie utrzymasz. Mick pewnie też nieco zawinił. Miał bogatą karierę, dużo podróżował, napisał wiele książek, ale nie odłożył na starość. W artykule stoi, że już od 6 lat starał się o mieszkanie socjalne, więc problemy finansowe zaczęły się już dawno.
Czytałem wszystkie książki Micka o GN'R i raczej nie polecam. Zwłaszcza tej o Axlu. W sumie najlepsze wspomnienia mam z "The Most Dangerous Band In The World". Ale to było 25 lat temu. Pamiętam to polskie, podniszczone wydanie znalezione w bibliotece
Offtop

Znam kilku Amerykanów, którzy przeprowadzili się do Europy i żaden z nich nie agituje za likwidacją darmowej służby zdrowia. Wręcz przeciwnie, są pozytywnie zszokowani i bardzo im się to podoba, zwłaszcza że ich prywatne ubezpieczenie i tak w USA nie pokrywa całości kosztów. A jak się słyszy historie o rodzinach ofiar strzelanin, którzy dostawali rachunki za reanimację ze szczegółami, co ile kosztowało, itd, to ręce opadają.
Ja sprzeciwiam się wszelkim planom likwidacji darmowej służby zdrowia. Płacę duże składki zdrowotne i nie przeszkadza mi, że inni z tego korzystają. Był czas, kiedy było odwrotnie i jeszcze może wrócić.
Tak, czasem korzystam z prywatnej służby zdrowia. Nie jest idealnie, ale wiem, że jeśli zasłabnę i z ulicy zgarnie mnie karetka, to nie dostanę za to mega rachunku (hej, hej, USA). A gdyby jeszcze konieczne była pilna operacja w szpitalu (także ta nieudana) to nie zrujnuje ona finansowo przyszłości mojej rodziny. No i jak wspomniał kolega, mam większą szansę na przeżycie bez systemu najpierw sprawdzającego czy mam przy sobie numer ubezpieczenia i czy jak zasłabłem to byłem przyzwoicie odziany i wykąpany

Nie jestem zwolennikiem że każdy powinien "tylko sobie". "Those who can, should provide for those who can't". Nie, nie chodzi o leni. Chodzi o dzieci, starców, osoby niepełnosprawne. Żyjemy w społeczeństwie, musimy dzielić się kosztami i obowiązkami.