Pewnie narażę się na hejty, ale...
Black Sabbath - "13". Mimo, że zawsze wolałem Dio na wokalu, to jednak wokal Ozzy'ego w BS lubię. Natomiast to co dostałem na "13": wokal tak masakrycznie przerobiony w studio, że słuchając nagrań na żywo, łapię się za głowę. Mam nadzieję, że na koncercie w Łodzi będzie lepiej...
Utwory wtórne, brzmią jakby były robione na siłę. Wiem, że nie mieli w planach nagrywać nic rewolucyjnego, ale po co odgrzewać kotleta i to jeszcze w gorszym wydaniu? Nie ma niczego, co wpada w ucho, albo od czego "gęsieje skórka". Wydaje mi się, że gdyby ten album nagrali kilkanaście lat wcześniej, to pisano by o nim jako "średni". Próbowałem do tego albumu się przekonać już z 10 razy, ale za każdym razem odczucia mam podobne. Jedyne co muszę pochwalić, to Wilka, który spisał się świetnie
No i oczywiście umiejętności Geezera i Tony'ego cud malina!
Edit:
Zapomniałem o zespole, który do niedawna baaardzo lubiłem: A7X - Hail to the king. Już kilka postów pisałem w ich temacie, więc nie chcę się powtarzać, tak więc w dwóch zdaniach: Chłopaki zamiast dalej robić dobrą muzę, woleli podpier***ić riffy innym kapelom i gadać, że to jest hołd i jacy to oni nie są dzięki temu zajebiści. Jeżeli chcieli się zbliżyć do gigantów metalu, to im się to w sumie udało - i na "St Anger" Mety i na ich krążku nie da się słuchać perkusji