Czas chyba pokusić się o opisanie dwóch najwspanialszych dni w moim życiu od dnia 13.06.2007.
Berlin
Dotarliśmy pod Wuhlheide jakoś około 12. Chwilka na przejście i zobaczenie tego parku, jakieś piwko i siedzenie pod jedną z bramek aby zająć w miarę dobre miejsce pod sceną. Kiedy chłopaki wyszli na soundcheck i usłyszałem co grają ogarnęła mnie niesamowita radość i poczucie, że dzisiaj będzie wyjątkowo. Gdy w końcu, chyba jakoś o 16, nas wpuścili biegiem pod scenę. Miejsce nie było złe, bo to był jakoś 4-5 rząd od sceny.
Ben Harper wyszedł jakoś ok 18.30. Moim zdaniem dał świetny koncert, choć troszkę krótko. Oczywiście wszyscy oczekiwali na wyjście w pewnym momencie Eddiego i zaśpiewaniu przez nich "Under Pressure" Queenów i ku uciesze wszystkich tak też się stało. To tylko spotęgowało mój apetyt na wyjście Pearl Jam. Po koncercie Bena troszkę oczekiwania i giełda fanowska czym rozpoczną. Najczęściej padało "Release" i "Sometimes", ale jednak zagrali "Long Road" - równie piękne rozpoczęcie. W tym momencie stałem mniej więcej pomiędzy Jeffem, a Edkiem. W momencie drugiego i trzeciego utworu już było znacznie gorzej, bo ścisk się zrobił już bardziej konkretny i zniosło mnie troszkę w lewo, tak, że stałem wprost na przeciwko Mike'a. Parę razy udało mi się z nim nawiązać kontakt wzrokowy, raz mi nawet odmachał. Publiczność podczas podstawowego setu bawiła się świetnie, śpiewając wszystko jak leci. Było parę smaczków, jak chociażby "Push Me, Pull Me", które zostało zagrane po raz pierwszy w Europie, a po raz 7 w ogóle. Cieszy również "In Hiding" oraz również rzadko grane "Low Light", które jest akurat jednym z moich ulubionych kawałków Pearl Jam. Pierwszy encore zaczął się bardzo spokojnie. Najpierw wyszedł sam Eddie i zaśpiewał "The End", a potem dołączył do niego zespół i zagrali "Just Breathe". Wszyscy czekali, że Ben się zrewanżuje Edkowi i wyjdzie podczas koncertu Pearl Jam zaśpiewać coś razem z nimi, ale tego się nie doczekaliśmy. Ale goście się pojawili i chyba nikt się nie spodziewał, że zjawi się Peter Buck z R.E.M. Wspólnie zagrali "Kick Out The Jams" i tak się skończył pierwszy bis. Drugi bis zaczął się świetnie - jednym z fajniejszych, moim zdaniem, utworów z płyty "Backspacer" "Unthought Known". Po tym utworze zdarzyło się coś, czego zapewne nie zapomnę do końca życia. Najpierw chyba drugie co do piękności "Black" jakie w życiu słyszałem (pierwsze to to z akustycznego koncertu Benaroya Hall), które trwało dzięki publiczności jeszcze parę minut po zakończeniu grania tego utworu z charakterystycznym "turu rutu turu ru". Niesamowite. A potem już tylko nieprawdopodobne emocje. Dzień koncertu berlińskiego był dokładnie w dzień 10 rocznicy tragedii podczas koncertu Pearl Jam w Roskilde, gdzie zginęło 9 fanów. Eddie wspomniał ich w niezapomnianej mowie, podczas której się popłakał na scenie. Eddie poprosił o minutę ciszy w hołdzie tym, którzy zginęli 10 lat temu. Później zaśpiewane specjalnie dla tych fanów przepiękne "Come Back". Tutaj Eddie również parę razy nie wytrzymał śpiewając tekst. Następnie zaśpiewanie "Alive". Gdy podczas solówki Edek podszedł blisko Mike'a, widać było, że nie ogarnął się z tych wspomnień, gdyż w Jego oczach znowu pojawiły się łzy. Na koniec "Yellow Ledbetter" i to był koniec jednego z najlepszych, a na pewno najlepszego pod względem magii i emocji, koncertu na jakim miałem przyjemność być...
Na koniec cała setlista z Berlina:
Main Set: Long Road, Got Some, Why Go, Given To Fly, Small Town, Push Me Pull Me, Immortality, In Hiding, Even Flow, Johnny Guitar, Corduroy, Light Years, Gonna See My Friend, World Wide Suicide, Low Light, Comatose, Do The Evolution.
Encore 1: The End, Just Breathe, Spin The Black Circle, Public Image, The Fixer, Kick Out The Jams.
Encore 2: Unthought Known, Black, Roskilde Speech/Moment Of Silence, Come Back, Alive, , Yellow Ledbetter.
Gdynia
Po niesamowitych emocjach z Berlina jechałem z radością do Gdyni, wiedząc, że zobaczę Pearl Jam ponownie. Tym razem nie spodziewałem się w setliście fajerwerków, bo jakby nie patrzeć to Festiwal, więc trudno aby zagrali jakieś rarytasy. Tym razem nie miałem zamiaru się pchać pod samą scenę, gdyż wiedziałem, że ścisk będzie kilkakrotnie większy niż w Berlinie.
Pierwszy zespół na tym Festiwalu pominę, gdyż moim zdaniem, nie jest on wart aby o nim wspominać. Dla mnie to był cyrk jakiś. Potem oczekiwanie na Bena. Przyznam, że w Gdyni nie liczyłem na wspólny występ z Eddiem, ale jednak wyszedł i tutaj co było niesamowite. Zresztą widać było, że dzisiaj jest w świetnym nastroju i to się później potwierdziło podczas koncertu Pearl Jam. Wracając do koncertu Bena, to koncert jeszcze lepszy i przede wszystkim znacznie dłuższy niż w Berlinie. No i ponownie wyczekiwanie na występ Pearl Jam, aż w końcu poleciało intro i emocje sięgały zenitu. Jak już wspomniałem, chłopaki w świetnych nastrojach, co przerzucało się na ich występ. Eddie "drażnił" się z publicznością, nie tylko podczas zabaw głosowych, ale również czasem minami. No i oczekiwana przez wszystkich mowa Eddiego po polsku. Widać, że Jego polski wcale nie jest taki zły, a wręcz się poprawił od 2007 roku. No i po tej gadce apel Edka aby ludzie na siebie uważali i się cofnęli, gdyż ścisk był naprawdę ogromny, szczególnie z przodu. Zresztą jeszcze parę razy poprosił aby na siebie uważać. Publiczność świetnie się bawiła i dzielnie śpiewała, czym mi zaimponowała, bo tego w Gdyni się obawiałem. Dostrzegł to również sam zespół, gdyż było dużo momentów do śpiewania. Najbardziej niesamowity widok to moment gdy wyszedł Jeff po przerwie w naszej zielonej, forumowej koszulce, którą rzucił mu znajomy na scenę w Berlinie. Niesamowite. Fajny też był moment jak Edek zmienił tekst "Given to Fly" z "He made it to the ocean, had a smoke in a tree" na "he made it to the Baltic". Eddie obiecał, że muszą do nas szybko wrócić i ja mu wierzę, że tak będzie. Na koniec rozwalili wszystkich grając "Rockin' In The Free World". Podsumowując koncert na Open'erze to zupełnie inne emocje niż w Berlinie. Podczas gdyńskiego koncertu zespół się świetnie bawił i był w doskonałym nastroju. Tak też się skończyła moja dwudniowa przygoda z najlepszym zespołem na świecie - PEARL JAM.
Setlista z Gdyni:
Main Set: Interstellar Overdrive, Corduroy, Do The Evolution, Hail, Hail, Got Some, Small Town, Amongst The Waves, Unthought Known, Even Flow, Just Breathe, Daughter/ABITW II, Given To Fly, Arms Aloft, Why Go, Jeremy, Rearviewmirror
Encore 1: The Fixer, Better Man, Black, Alive, Rockin In The Free World