Dobra, po tygodniu to może jestem w stanie coś więcej napisać
Oni są cudowni na żywo, ich kontakt z publiką
Zobaczenie ich na żywo to było moje marzenie od czasów szkoły podstawowej, więc na pewno zapamiętam ten dzień, choć wiem, że biorąc pod uwagę różne okoliczności to mogło być lepiej ("wina" moja/organizmu, a nie zespołu oczywiście!!). Ja wielu filmików nie oglądałam, ale w kółko puszczam sobie "Boulevard of broken dreams", które jest TAK CUDOWNIE zaśpiewane przez Billiego i przez nas
Jezu, nie wiem jak ja się tam "darłam" przy tej piosence, może nawet nie tyle głośno, co z takim ładunkiem emocjonalnym jakby od tego zależało moje życie. Ledwo powstrzymałam łzy. A jak tak cudownie powiedział "I love you" to zachowałam się jak "typowy fangirls" - pisk jak nie wiem co ;p Tu jest fajne nagranie z trybun:
https://www.youtube.com/watch?v=Nbg8Y1-46cwGeneralnie kocham Billiego za wszystkie miłe, cudowne słowa, za to jego "POLSKA" powtarzane co chwilę, niezliczoną ilość razy, za użycie słowa "Polska" zamiast standardowego "oooooo" w King for a day, za wszystko. Uwielbiam Tre, mojego wariata, po tym koncercie kocham go jeszcze bardziej. Uwielbiam Mike'a, który co chwilę nawiązywał kontakt z pierwszymi rzędami, czytał wszelkiego rodzaju kartki/kartony które ludzie trzymali, reagował, rozpoznawał ludzi w tłumie. A jak "odkryłam" na filmiku, że zainteresował się mną jak leżałam pod sceną w punkcie medycznym to się aż rozkojarzyłam na następne kilka godzin
Bo sytuacja wyglądała tak, że ja nie mogłam się tam podnieść nawet, żeby wody się napić, bo mi się kręciło w głowie, więc musieli mnie przytrzymać i w pewnym momencie ktoś rzeczywiście krzyknął "she's ok", ale nawet nie skojarzyłam, a nawet gdyby, to pewnie uznałabym że to do tego green day'owego ochroniarza, ale wychodzi na to, że to było do Mike'a
W ogóle, tyle utworów, które będę przeżywać przez następne 1000000 lat...
Szkoda tylko, że w tej trasie nie grają regularnie "Good Riddance (Time of your life)", bo BARDZO chciałabym to usłyszeć na żywo (choć pewnie zalałabym się łzami). Mam nadzieję, że na następny koncert nie będziemy musieli czekać znowu 8 lat. Wiem, że można jeździć po Europie za nimi, ale jednak (pomijając kwestie finansowe) mam coś takiego, że koncert w Polsce to co innego
Jeszcze kilka słów o supporcie - All Time Low. Samą nazwę zespołu słyszałam już wcześniej. Gdy ogłoszono, że to oni będą grać jako support odpaliłam pierwszą z brzegu piosenkę na youtube i przyznaję bez bicia - stwierdziłam, że to po prostu kolejny zespół dla piszczących nastolatek, bo mimo iż nie uznałam ich za coś "złego", to jednak byli zbyt cukierkowi. Przed koncertem, jakieś może 2 tygodnie przed, obczaiłam ich trochę lepiej - ogarnęłam dyskografię, która okazała się całkiem spoko, utwory im nowsze, tym lepsze, ale przede wszystkim - obczaiłam ich nagrania na żywo i nie mogłam uwierzyć że to ten sam zespół. Bardzo mi się spodobali i nie mogłam się doczekać by ich zobaczyć w Łodzi, gdzie zdecydowanie się NIE rozczarowałam. Idealni jako support Green Day, to po pierwsze. Po drugie - są świetni na żywo. Zarówno pod względem muzycznym jak i "rozmów" między sobą i z publiką.
Spotkanie z Lamą -
Serduszek zabrakło, że by to opisać. Aż się ciśnie na usta - szkoda, że tak krótko. Po tych wszystkich problemach, naprawdę dopiero pod Areną byłam w stanie uwierzyć, że NAPRAWDĘ Ci się udało i naprawdę tam jesteś
Tylko szkoda, że nam ten sok zajuchcili z krzaków
No i Lama przynajmniej jest dla mnie dowodem, że ludzie z tego forum naprawdę istnieją poza internetem
W ogóle to tak się przejęłam, żeby po koncercie skontaktowała się z mamą, że aż sama zapomniałam skontaktować się ze swoją :p Na szczęście do brata regularnie pisałam ;p
Mogłabym tak jeszcze fangirlować dłużej, ale nie chcę Was zanudzać ;p